Puszcza

Jary i pagóry Karolatu. Projekt wyprawy rowerowej dla zaawansowanych

Ten projekt odbiega nieco od wszystkich poprzednich propozycji rajdowych. Nie obowiązuje tu reguła dróg możliwie prostych, w miarę możliwości opartych na oznakowanych już trasach i charakteryzujących się minimalnym wskaźnikiem ostrych podjazdów czy piaskowych meandrów.

Innymi słowy, chociaż trasa liczy sobie tylko 22 kilometry, nie polecamy tego projektu wielopokoleniowym rodzinom ani rowerzystom, którzy w turystyce terenowej stawiają pierwsze kroki. Przeciwnie to propozycja dla cyklistów bardziej doświadczonych i dysponujących odpowiednio przystosowanymy rowerami.

Za miejsce startu obieramy sobie rondo w Jodłowie. Punkt ten położony jest w centrum wioski na skrzyżowaniu dróg, w jego centralnym miejscu znajduje się charakterystyczny klomb ze skalniakiem i z wysokim cyprysem pośrodku. Na rondzie krzyżują się leśne drogi pożarowe [ldp] „11” i „12”, przebiega przez nie zielony szlak pieszy PTTK, a także ma swój początek wszystkie siedem jodłowskich tras rekreacyjnych [JTR].

Startujemy w kierunku na południe [S] przy stanie liczników *0,0 km. Przez pierwsze 600 m. towarzyszą nam wszystkie kolorowe oznakowania JTR, zielony szlak PTTK i leśna „11”. Jednak już na tzw. skrzyżowaniu „6 Dróg” skręcamy pod kątem prostym w prawo. Na zachód [W] prowadzą nas już tylko JTR – niebieska i żółta. Z niebieską rozstajemy się po kolejnych 200 m. i konsekwentnie – już tylko szlakiem żółtym, podążamy leśną drogą w kierunku zachodnim.

Bardzo szybko dojeżdżamy do leśnego punktu odpoczynku [LPO] „Na Rozdrożu”. Liczniki naszych rowerów wskazują *1,5 km. Odpoczynek na ławeczkach pod gustowną altanką rezerwujemy sobie na inną okazję. Obecnie rozstajemy się z JTR – żółtą i – po przecięciu ldp „12”, kontynuujemy jazdę na wprost. Potem jedziemy nie oznakowaną starą drogą leśną w kierunku ogólnym południowo-zachodnim [SW]. Od razu dodajmy, że docelowo odnoga tej drogi doprowadzi nas do okolic Dąbrowna.

Przez pewien czas naszym jedynym wsparciem będą mapy, kompas czy GPS-y. Bardziej doświadczeni bywalcy lasów być może będą w stanie rozpoznać oś przebiegu dawnej drogi. Na starych niemieckich mapach droga ta nosi nazwę „Na Krawędzi” [niem. Randweg]. Mozliwe, że wynikało to z faktu, iż pierwszy jej odcinek poprowadzony został niedaleko brzegu Jeziora Tarnowskiego Dużego. Ignorujemy leśne linie oddziałowe i trzymając się obranego kierunku, mijamy po prawej słupek oddziałowy z wyraźnym oznaczeniem 13/14. Teraz wijąca się pośród niewysokich wzniesień leśna droga doprowadza nas do skrzyżowania z kolejną linią oddziałową. Przecinamy ją także i jedziemy na południowy zachód [WS].

Tu możemy sobie pozwolić na pierwsze „podniesienie poprzeczki” i zamiast łagodnej „Krawędzi” zdecydować się na wspinaczkę linią oddziałową 4/13 i po pokonaniu wzniesienia o wysokości 92 m. n.p.m. [Góra Jana Jurysty]   kontynuować jazdę na zachód [W] do skrzyżowania leśnych linii 5/15/16/6 i tam skręcić w prawo. Ta druga część to już praktycznie zjazd w dół.

 

Niezależnie od przyjętego wariantu, za moment po prawej ukazuje się nam zielony sosnowy młodnik, a tuż za nim świeży zrąb. Właśnie tu, przy stanie liczników *2,5 km skręcamy w prawo i obieramy zdecydowanie kierunek północny [N]. Teraz słabo zaznaczoną drogą kontynuujemy jazdę. Naszym doraźnym celem jest wyraźnie odcinający się od sosnowego tła, dobrze widoczny po drugiej stronie zrębu, charakterystyczny dąb. Dzieli nas od niego zaledwie 250 m. Do czasu wzrostu młodego lasu, dąb ten będzie, niczym morska latarnia, dobrym punktem orientacyjnym.

Wkrótce wjeżdżamy do lasu i lekkim, nieco krętym zjazdem dobijamy na *3,6 km do szutrowej leśnej drogi pożarowej nr „36”. Przed nami widoczne rozległe pole. W głębi dachy Chełmka i Lubięcina. Na prawo Dąbrowno i lądowisko motolotni.

Warto zaznaczyć, że jesteśmy po południowej stronie wzgórza zwanego w przeszłości Pechową Górą  [niem. Pechberge]. Jego szczyt wznosi się niemal 102 m. n.p.m. Kiedyś pod północnym zboczem Pechowej Góry znajdował się niewielki cmentarz. Obecnie nie ma już po nim wyraźnych śladów, jakkolwiek uważny turysta doszuka się niektórych charakterystycznych dla cmentarnego środowiska nasadzeń, a może nawet znajdzie obrys murowanego nagrobka.

Jeżeli nie odwiedzamy motolotniarzy, od razu kierujemy się w lewo, czyli na południe [S]. Na *4,0 km pojawia się rozjazd dróg pożarowych. Trzymamy się szutrowej „36”, a więc jedziemy lekko w lewo. Na prawo mijamy dorodny zagajnik dębowy. Pokonujemy kilka łagodnych zakrętów. Po obu stronach widzimy wyższe lub niższe partie już tylko sosnowego lasu.

Na *4,8 km rozstajemy się z ldp „36” i skręcając lekko w lewo dojeżdżamy do skrzyżowania 17/28/29/16. W oddziale 28 znajduje się, schowana za ścianą gęstych drzew, osobliwość natury – „Wodna Góra”. Na liczniku odnotowujemy przejechanych *5,0 km.

Teraz skręcamy w lewo i wzdłuż linii oddziałowej 28/16 kierujemy się na wschód [E]. Po przebyciu zaledwie 340 m. czeka nas zakręt w prawo. Łatwo znajdziemy tu kolejną starą drogę leśną. Liczyć musimy się jednak z prawdopodobieństwem, że chociaż wyraźnie widoczna jest w terenie, nie pokazują jej nawet stosunkowo dokładne współczesne mapy. Jeżeli mamy chwilę czasu możemy się rozejrzeć. Po lewej stronie wśród sosen ujrzymy rozrzuconych na sporej przestrzeni kilka dorodnych dębów. To Dębowa Enklawa.

To dobry moment, gdyż na prawo w odległości 100 m. wyraźnie widoczne jest wzniesienie. Nie jest to jednak jeszcze szczyt Wodnej Góry [niem. Wasserberge]. Ten zlokalizowany jest jakieś 400 m. dalej na południe i sięga 110 m. n.p.m. Po kilkudziesięciu metrach opuszczamy drogę i jedziemy na południe [S] leśną linią oddziałową 27/28.

Nieco zaskakująca nazwa znajduje swoje uzasadnienie w fakcie, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu w wyrobisku po glinie, nawet podczas suchego lata, regularnie znajdowała się woda. Od pewnego czasu sytuacja uległa niestety zmianie. Niecka z wodą systematycznie ulega spłyceniu. Miejsce opanowali myśliwi, którzy nęcą na różne sposoby przychodzącą do wodopoju zwierzynę, a na samym szczycie góruje ambona. Mimo tego Wodna Góra ciagle kusi swoim urokiem i warto zajrzeć tam choćby na chwilę.

Znowu jedziemy na południe [S]. Na *6,1 km dojeżdżamy do ldp „12” i skręcamy w lewo. Pamiętamy, że dzisiaj rozstawaliśmy się z nią już dwukrotnie: na miejscu startu w Jodłowie, a potem przy mijaniu LPO „Na Rozdrożu”. Poza „12” natrafiamy wkrótce na oznakowania szlakowe JTR: szlaki czerwony, niebieski i pomarańczowy. Teraz musimy ostro skręcić w lewo. Przez 370 m. jedziemy w kierunku północno-wchodnim[NE], w stronę Jodłowa. Za chwilę jesteśmy przy linii oddziałowej 26/27 i teraz na *6,22 km. skręcamy ostro w prawo. Przez kilkadziesiąt metrów pniemy się na południe [S]. Coraz wyraźniej jest nam „pod górę”. Dosłownie i w przenośni.

Na szczęście  podjazd nie jest zbyt długi i wkrótce w nagrodę czekają nas dwa kolejne zjazdy w dół. Musimy jednak uważać. Droga jest tu stroma, zdarzają się schowane pod wysoka trawą doły i można łatwo wylądować w porośniętym krzewami rowie. Warto jednak rzucić okiem nieco dalej przed siebie, gdyż właśnie znaleźliśmy się w Dębowym Jarze – jednym z ładniejszych miejsc Puszczy Tarnowskiej. Nazwa nie jest przypadkowa. Garb otaczający głęboki parów, jakim właśnie jedziemy, porastają liczne młode dęby. To Sucha Góra [niem. Dörnicht Berge], której wysokość sięga 103,5 m. np.m.]. Niezależnie od młodego dębczaka, w okolicy znaleźć można co najmniej kilka starszych przedstawicieli tego dominującego tu niegdyś gatunku.

Na *6,7 km natrafiamy na skrzyżowanie z JTR – niebieską i słupek oddziałowy 27/39/38/26. Teraz czeka nas zakręt prawo. Za wałem, który zapewne wielu zechce już pokonać nogami, widzimy LPO „Dębowy Jar”. Warto chyba pomyśleć o przerwie. Za sobą mamy przejechanych *6,8 km, trud pokonania głębokiego parowu i kilku wzniesień, a przed sobą jeszcze sporo porównywalnych trudności.

Gdy już sobie  odpoczęliśmy albo i nie, kolejny już raz jedziemy prosto na zachód [W]. W wyborze drogi tym razem pomoże nam JTR – pomarańczowa. Trzymamy się jej aż do skrzyżowania ze Starą Drogą Pocztową i szutrową ldp „36”. Skrzyżowanie jest charakterystyczne. Ktoś kiedyś zestawił tu dwa kamienne głazy, domalował buźkę i powstał kamienny grzybek. Nie sposób go przeoczyć. Warto też zauważyć, że pomarańczowa JTR ponownie doprowadziła nas do ldp „12”.

Konstatujemy, że przy „Kamiennym grzybku” licznik pokazuje *7,7 km. To właśnie teraz skręcamy ostro w lewo i tym samym znowu jedziemy na południe [S]. Leśna droga nosi nazwę „Dawnej Drogi Pocztowej”, gdyż w przeszłości stanowiła fragment traktu łączącego Głogów z Sulechowem, a być może nawet Wrocław ze Szczecinem. Przed oczami naszej wyobraźni na moment pojawiają się pędzące dyliżanse, tętent końskich kopyt i pokrzykiwania woźniców.

Panująca obecnie cisza przywraca nas jednak do rzeczywistości. Uświadamiamy sobie, że wspinamy się wyraźnie pod górę. Pokonujemy podjazd długości dwóch dłuższych linii oddziałowych natrafiamy na fioletowo oznakowaną jodłowską trasę rekreacyjną HUBERT. Na liczniku mamy w tym momencie *9,3 km. Skręcamy w lewo. Tym samym żegnamy Starą Drogę Pocztową. Zresztą tylko do czasu. Teraz czeka nas wspinaczka piaszczystą przesieką leśną na wschód [E]. Droga jest na tym odcinku zdecydowanie kiepska i niestety nie każdy pokona ją na rowerze.

Na *9,5 km przecinamy prostopadle JTR „Czerwoną”, mijamy słupek oddziałowy 79/78/57/58 i kontynuujemy wspinaczkę zgodnie z kierunkiem obranym wcześniej [E]. Za moment jesteśmy na najwyższym wzniesieniu Puszczy Tarnowskiej – 121 m. n.p.m. To Góra Mirkowa. Na mapie Puszczy z 2015 r. miejsce oznaczone było jako punkt widokowy. Miała tu stanąć wieża widokowa. Szybko rosnący młodnik chyba jednak skoryguje te plany? Tymczasem kilkadziesiąt metrów dalej oczekuje nas kandydat na pomnik przyrody – Dąb Widokowy „Konrad”.

Przy okazji warto odnotować, że miejsce naszego dzisiejszego startu, czyli Jodłowskie Rondo znajduje się na poziomie nieznacznie tylko przekraczającym 60 m. n.p.m. Oznacza to, że względna różnica wysokości, jaką do chwili obecnej pokonaliśmy także przekroczyła 60 m.

Po przejechaniu jednej długości oddziałowej na *9,9 km skręcamy lekko w prawo wjeżdżamy na (niestety nie widoczny na współczesnych mapach) stary trakt leśny. Tym samym kierujemy się na południowy-wschód [SE]. Po obu stronach widzimy świeże zręby lub leśne młodniki. W końcu jednak wjeżdżamy do lasu otaczającego drogę z obu stron. Na *10,8 km natrafiamy na skrzyżowanie z aleją kasztanowców widocznych po naszej lewej ręce. Na prawo zauważamy początek betonowego korytka do odprowadzania wody. Przy tym korytku skręcamy w prawo i jedziemy na zachód [W] pod górę. Przed nami przełęcz na Wysokiej Hali [niem Almas’ Hoh]. Ze zdwojonym wysiłkiem osiągamy ją na *11,1 km. Skręcamy w lewo. Tu mamy okazję zatrzymać się w miejscu dawnego punktu triangulacyjnego. Rozpoznany go po charakterystycznym kamiennym słupku.

Wg niektórych, nie potwierdzonych jeszcze przekazów, podczas wojny w tym własnie miejscu, poza wieżą do bezpośredniej obserwacji okolicy, funkcjonował obsługiwany przez niemieckie wojsko punkt nasłuchu radiowego.

Rozglądamy się dookoła. W kierunku zachodnim i południowym widzimy spory obszar młodego dębowego lasu. Kilkanaście metrów poniżej, w kierunku zachodnim, dostrzegamy wyraźne zagłębienie na zboczu wzniesienia, które właśnie zdobyliśmy. To pozostałość po dawnym wyrobisku gliny wykorzystywanej do wytwarzania cegły. Często znajdujemy w nim resztki podeszczowej wody. Miejsce służy leśnym mieszkańcom za wodopój, co potwierdzają liczne ślady racic i kopyt.

 

Niedawno Zarząd Stowarzyszenia Wspierania Rozwoju Letniska Jodłów powrócił do pomysłu wskazania tego właśnie punktu, jako miejsca lokalizacji projektowanej w tej części Puszczy Tarnowskiej turystycznej wieży widokowej. Teraz wszystko w gestii gospodarza terenu – Nadleśnictwa Sława Śląska. Realizacja tego projektu byłaby w jakimś sensie także spełnieniem mojego marzenia związanego z Wysoka Halą [Halą Almy]. Podobnie zresztą, jak połączony z gwiaździstym rajdem rowerowym, romantyczny koncert na trąbkę. Piękno okolicy i jego niepowtarzalny klimat usprawiedliwiają takie marzenia.

Obecnie musimy jednak szybko wrócić do rzeczywistości. Wsiadamy na rowery i dalej, po przysłowiowym „Grzbiecie Karolatu”, kontynuujemy naszą wyprawę w kierunku południowo-wschodnim [ES]. Czeka nas 900 m. łagodnego zjazdu, miejscami piaszczystą, miejscami zaś trawiastą drogą. Musimy przy tym uważać na kamienie, patyki, a niekiedy nawet suche szyszki sosnowe, które po dostaniu się pod błotnik mogą zablokować koło i doprowadzić do bolesnego upadku.

Dawne leśne osiedle Dębówko [niem. Glogeiche] i jodłowski LPO o tej samej nazwie osiągamy na *12,0 km. Z Dębówka kierujemy się obecnie na południe [S] i po przekroczeniu skrzyżowania z DW „325” ldp „8” jedziemy w stronę Grochowic. Na współczesnych mapach jest to tzw. Żużlowa Droga. Stowarzyszenie Wspierania Rozwoju Letniska Jodłów oznakowało ją aż do Polany Grochowickiej znakami koloru czarnego.  Na *12,8 km mamy przed sobą zagajnik czerwonego dębu i skrzyżowanie z linią oddziałową. Tu między dwoma „8” skręcamy w lewo i jedziemy na wschód [E]. Teren powoli, ale wyraźnie się podnosi. Po obu stronach podziwiamy dorodny las sosnowy.

Wkrótce pojawia się przed nami pierwsza przecznica. Słupek na skrzyżowaniu wskazuje, że znajdujemy się pomiędzy oddziałami 159/158/133/134. Kontynuujemy jazdę na wprost w kierunku wieży obserwacyjnej p/poż. Osiągamy ją na *13,5 km. Jest kilkadziesiąt metrów na prawo na wzgórzu. W gęstwinie drzew nawet metalowe elementy konstrukcji są trudne do zauważenia. Jeżeli nie mamy w planie odwiedzin – jedziemy dalej. Czeka nas dłuższy zjazd w dół. Dokładną lokalizację wieży warto jednak odnotować w pamięci – jest to północno-wschodni [NE] róg oddziału leśnego 157.

Jedziemy cały czas na wprost. Na *14,0 km mijamy skrzyżowanie z ldp „10” Dębówko – Krążkowo. Dodajmy jeszcze, że na większości współczesnych map, obszar Puszczy, na który niedawno wjechaliśmy nazywany jest „Szachownicą”.

Po przekroczeniu „10” znowu jedziemy pod górę i znowu „brodzimy” przez kilkadziesiąt metrów w sypkim piasku. Na szczęście dalsza droga jest już w lepszym stanie. Teraz czeka nas znowu zjazd i tak aż do skrzyżowania z ldp „13” przy słupku oddziałowym 154/153/128/129. Tu znowu skręcamy w lewo. Tym samym kierunek wschodni zmienia się na północny [N]. Na liczniku odnotowujemy *15,1 km.

Jedziemy na wprost przez długość jednego oddziału, czyli do słupka 129/128/104/105. Tu, kolejny już raz, skręcamy pod kątem prostym w prawo i, kolejny raz busola wskazuje kierunek wschodni [E]. Przed nami niewielki podjazd, za nim ostry zjazd w dół. W głębi na prawo pojawia się w tym momencie tzw. Mały Suchy Staw Śródleśny – pozostałość po dawnym leśnym zbiorniku wodnym. Uporczywy poszukiwacz znajdzie jeszcze tutaj ślady drewnianych konstrukcji, po których wozy straży pożarnych podjeżdżały czerpać wodę.  Gdy mijamy staw, na liczniku jest już *16,2 km.

 

Za moment czeka nas ostry podjazd. Jesteśmy na krawędzi zasięgu ostatniego zlodowacenia. Kilkanaście tysięcy lat wcześniej nad naszymi głowami zalegała warstwa lodu o grubości ponad 800 m. Odchodząc na północ, lodowiec pozostawił po sobie różne pamiątki. Na tej liście są okoliczne głazy narzutowe, np. Henryka, Andrzeja czy wszystkie jeziora rynnowe, w tym Duże i Małe Tarnowskie.

Przed nami jeszcze ostrzejszy niż poprzednie zjazd w dół. Jest trochę niebezpiecznie! Na *17,0 km nieoczekiwanie staje przed nami ściana lasu i wymuszony zakręt w lewo. Okazuje się, że dojechaliśmy do … Dużego Suchego Stawu Śródleśnego. Jest znacznie większy od Stawu Małego. Jego obejście czy próba objazdu wymaga sporej determinacji. To ostatni z docelowych punktów naszej dzisiejszej wyprawy. Wracamy więc do Jodłowa, kierunek północ [N]. Słupek 126/125/101/102 pozwala na sprawdzenie położenia.

Na *17,2 km skrzyżowanie z ldp „18”. Jedziemy dalej na wprost do drogi gminnej Tarnów Jezierny – Kamienna. Osiągamy ją na *17,4 km i skręcamy łagodnie w lewo. Trzymamy się tego traktu aż skrzyżowania z DW „325”.  Na *18,4 km osiągamy niedawno odnowiony zielony szlak PTTK. To ważne spostrzeżenie albowiem szlak ten zaprowadzi nas do celu wyprawy, czyli miejsca startu w Jodłowie. Nie musimy już kontrolować każdego kolejnego zakrętu i długości poszczególnych odcinków.

Dlatego tylko dla porządku rzeczy odnotowujemy, że na *18,7 km czeka nas jeszcze trudne ze względów bezpieczeństwa skrzyżowanie z DW „325”. Tę ostatnią przekraczamy dzisiaj już drugi raz. Konsekwentnie trzymamy się zielonego PTTK, a przejściowo także ldp „19”. Na *19,0 km w ogrodzeniu na prawo widzimy pięknego buka – pomnik przyrody, a 400 m. dalej, nieco w głębi – kolejny pomnikowy buk. Wczesnie i poźniej napotykamy ośrodki wypoczynkowe i pole namiotowe, w tym kemping przy słynnym „Źródełku Miłości”.

 

W końcowym etapie naszej dzisiejszej wyprawy opuszczamy jeszcze na moment drogę gminną i  zmodernizowanym zielonym szlakiem PTTK objeżdżamy tzw. Półwysep Wężowy.  Na skrzyżowaniu „6 Dróg” nasze liczniki podają wartość *21,2 km.

Dzisiejszą wyprawę po jarach i kopcach Karolatu, czyli mniejszych i większych dolinach oraz tytułowych kopcach Puszczy Tarnowskiej kończymy na Jodłowskim Rondzie. Przejechaliśmy tylko 22,0 km. Nasze nogi i nie tylko nogi zdają się jednak świadczyć, że tych kilometrów było jakby nieco więcej.

Jan WOJTASIK

Mapka poniżej przedstawia schematyczny przebieg projektowanego rajdu. Kierunek i trasę zaznaczono kolorem fioletowym

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *