-
Średniowieczna eksploatacja lasów
[…] Nie budownictwo, a nawet nie gospodarka rolna w największym tempie pustoszyły lasy. Naczelnym źródłem katastrofy ekologicznej jaka przetoczyła się przez średniowieczną Europę, był wytop żelaza. Obróbka rudy najwazniejszego metalu tej epoki wymagała temperatur niemożliwych do osiągnięcia z użyciem samego drewna. Wpierw należało wypalić, w specjalnych stosach nazywanych mielerzami, wegiel drzewny. Nie był to proces wydajny: do uzyskania 1 kilograma węgla drzewnego zużywano 4 – 7 kilogramów drewna. Potem potrzeba było ogromnych ilości, żeby wytopić żelazo. (.. ) Innymi słowy: aby zdobyć 1 kilogram metalu, trzeba było wyciąć mniej więceej jedno dojrzałe drzewo. Jak podreślał Jean Gimpel, w setkach średniowiecznych lasów stały tysiące mielerzy. I każdy z nich, aby pracować…
-
Bieszczadzkie mielerze
[…] Były to duże stosy drewna przykryte i uszczelnione z góry miedzy innymi gliną i piachem. Drewno w nich wypalało się nawet dwa tygodnie. Praca była trudna i niebezpieczna. Wymagała czujności przez całą dobę, Jedna chwila nieuwagi i cały mielerz mógł się spalić na popiół, niszcząc zgromadzone w nim drewno. Sztuka polegała na tym, że miało się wypalać długo i w konkretnej temperaturze. […] Marcin Szumowski, Serce motły i dusza wypału, Echa Leśne nr 4/2023
-
Osada wypalaczy drewna
[…] Osada wypalaczy drewna, którą mijali w głębi lasu, robiła nieprzyjemne wrażenie. Wokół stosów tlących się bierwion rozlewało się grząskie błoto pełne kory, szyszek, gałęzi, jakby zdarto skórę lasu i jątrzono ranę. Węglarze mieli ciemne, osmolone twarze, patrzyli na nich ponuro. (…) Siedzibę wypalaczy drewna trudno było właściwie nazwać osadą – stały tu po prostu wielkie piece, a nieopodal byle jak sklecone szałasy z drewna, gałęzi i papy. Opitz z nadmiernym ożywieniem, jak się wydawało Wojniczowi, opowiadał o pracy węglarzy. Ci kręcili się w w rozproszonej grupie, sprawiając wrażenie, że nie obchodzi ich zupełnie cały ten pokaz. Czarnymi palcami trzymali skręcone byle jak papierosy w brudnych papierkach, z usmolonych twarzy…