Puszcza

Szlak pomarańczowy, czyli tajemnice d. Puszczy Tarnowskiej. Wersja z „agrafką” do Czerwonej Małpy – cz. I

Jodłów – Jodłów. Projekt tej wyprawy nie jest oryginalny. W dużym stopniu nakłada się bowiem na wcześniej testowane trasy, które opisałem pod nazwami: Szlak Pawilonów Myśliwskich księcia Henryka czy Szlak rowerowo-pieszy Jodłów – grzbiet KarolatuSzlak tajemnic d. Puszczy ma jednak tę wyraźną przewagę nad poprzednimi projektami, że jego osią jest Jodłowska Trasa Pomarańczowa [JTP], zaprojektowana i oznakowana przez Stowarzyszenie Wspierania Rozwoju Letniska Jodłów.

JTP oddana została do użytku leśnych turystów w czerwcu 2014 r. Pozostałe cztery: żółta, zielona, żółta, niebieska i czerwona – rok wcześniej.

Naszą dzisiejszą drogę rozpoczynamy na Jodłowskim Rondzie przy stanie licznika * 0,0 km. Kierujemy się na zachód – „W”, piaszczystą wiejską drogą w kierunku Dąbrowna. Po przejechaniu *,0,5 km dojeżdżamy do końca miejscowości. W pobliżu wjazdu do lasu widoczny słupek z tabliczkami oznaczającymi zakończenie czterech jodłowskich tras spacerowych – żółtej, niebieskiej, czerwonej i pomarańczowej. Łatwo skonstatować, że kierunek naszej wyprawy biegnie trochę na przekór oznakowaniu. Dzieje się tak tylko, dlatego, że chcemy przy okazji poćwiczyć orientację w lesie. Zanim jednak ruszymy na szlak, rzućmy okiem na widoczny na terenie jednej z posesji piękny świerk. Imponuje wysokością i smukłym kształtem.

W tym miejscu kierunek jazdy z zachodniego zmienia się na południowy wschód „SE”. W pierwszym etapie wyprawy będzie to nasz kierunek strategiczny. Jednocześnie widzimy, że cztery wspomniane szlaki nakładają się leśną drogę pożarową nr „12„. To ważne spostrzeżenie, gdyż „12” będziemy się też trzymać dość długo. Droga biegnie wśród niewysokich leśnych wzniesień, urzekających teraz czerwcową świeżą zielenią.

Po pokonaniu kolejnych 500 m. trafiamy na pierwszy Leśny Punkt Odpoczynku [LPO] o trafnej nazwie „Na Rozdrożu„. Punkt pomyślany jest przede wszystkim dla już powracających z dalekich wypraw oraz spacerowiczów z żółtego szlaku. My na taki odpoczynek jeszcze nie zasłużyliśmy, więc teraz nieco już krętą i wspinającą  się w górę „12” podążamy dalej. Z żółtym szlakiem rozstajemy się niemal do końca naszej wyprawy.

Od razu też stwierdzamy pogorszenie się jakości nawierzchni leśnej drogi. Pojawiają się piaszczyste łachy i wystające z ziemi twarde korzenie. Rower nie wyposażony w przerzutki lepiej tu i ówdzie, a zwłaszcza pod górkę podprowadzić.

Na *1,9 km zmieniamy kierunek z południowego na zachodni – „W”. Cały czas trzymamy się „12” i pamiętamy, że towarzyszą nam jeszcze towarzyszą trzy kolory znaków jodłowskich.

Na *2,8 km żegnamy jednak przejściowo „12” i zgodnie ze wskazaniem trzech JTS skręcamy pod kątem prostym w lewo. Teraz czeka nas kawałek bardziej sympatycznej drogi w kierunku Dębowego Jaru.  Cel ten osiągamy po przejechaniu 300 m. Wcześniej na lewym poboczu dostrzegamy sporej średnicy pień i resztki zmurszałego drzewa. To pozostałość po Dziurawym drzewie, które rosło tu jeszcze niedawno. Znajdujemy kolejny LPO i malowniczy krajobraz z paprociami, kilkoma starymi dębami wśród sosen oraz młodszym zwartym dębowym zagajnikiem.  

Przejechaliśmy *3,1 m. Możemy sobie więc pozwolić na krótki odpoczynek i nacieszyć oczy zielenią paproci. W Dębowym Jarze żegnamy szlaki niebieski i czerwony, a pomarańczowym kierujemy się ponownie na zachód – „W”. W rezultacie, po 350 m ponownie wracamy na „12„.

Na liczniku mamy *3,5 km. Po dalszych 900 m. Osiągamy skrzyżowanie „12” z  utwardzoną leśną drogą pożarową „36„. Licznik wskazuje *4,4 km, a my rozstajemy się z „12„. Droga bita kończy się po 550 m.

Szybko więc dojeżdżamy do skrzyżowania z zieloną drogą pożarową „J„.  Jest to zarazem stara droga z Krzepielowa i Grochowic do Chełmka oraz Lubięcina. Przecinamy ją pod kątem prostym  i kontynuujemy jazdę na wprost, żeby po dalszych 300 m wjechać do Kolonii Drzew Pomnikowych [KDP]. Warto zatrzymać się na chwilę i przyjrzeć się kilku bardziej lub mniej widocznym starym drzewom. Niektóre naprawdę zasługują na status pomnika przyrody. Z informacji uzyskanych od leśników wynika, że odpowiednie procedury formalne są już rozpoczęte. Część starodrzewia leśnicy otoczyli gęstym świerkowym szpalerem. Z tego powodu są może mniej widoczne, ale robią wrażenie niezwykle tajemniczych.

Na naszych licznikach jest *5,3 km. Przed nami osławione Kasztanowe Poletko, czyli Gaj Wandy [niem. Wandashain]. To jedno z najbardziej tajemniczych miejsc w Puszczy. W rodzie dawnych właścicieli – Schönaich’ów, użyte po raz pierwszy przez Wincentego Kadłubka i modne w XIX wieku, legendarne imię Wanda pojawia się co najmniej dwukrotnie. Łatwo dostrzegamy, że starzejące się i niszczone przez szkodniki kasztanowce niestety giną. Pomiędzy kasztanami w kilku miejscach pojedyncze wiekowe dęby. Bez ryzyka większego błędu można założyć, że Gaj Wandy jest efektem koncepcji tworzenia w XIX wieku parku w Siedlisku, której autorem był książę Pueckler – budowniczy słynnego Parku Mużakowskiego. Zgodnie z jego koncepcją, park tworzyły również tereny leśne, które przepełnione były symboliką rodzinną dzięki nazwom nadawanym poszczególnym miejscom. Takich miejsc w Puszczy Tarnowskiej jest więcej. Bardzo możliwe, że starodrzew KDP jest także ich pozostałością.

Będąc na Kasztanowym poletku nie powinniśmy przeoczyć też sąsiadujących z nim dorodnych okazów daglezji i posiadającego już status pomnika przyrody buka. W ich pobliżu można też nacieszyć zmysł powonienia charakterystycznym zapachem szpilek młodych sadzonek sosny wejmutki.

Jak zaznaczyłem na wstępie, osią dzisiejszej wyprawy do Puszczy jest szlak pomarańczowy. Wracamy więc na szlak, który teraz prowadzi już na południe – „S” i po przejechaniu ok. 700 m. dojeżdżamy do okazałego zbiornika wody p/poż. Robi sympatyczne wrażenie i, zwłaszcza w gorące dni,  cieszy oczy. Można go zidentyfikować po wyraźnym napisie „MELBUD”. Do kolejnego celu naszej wyprawy, którym są Pawilony Myśliwskie księcia Henryka, pozostało około 800 m.

Jednak dla niektórych z nas taki skrót rajdu wydaje się zbytnim ułatwieniem. Dlatego też chętni na tzw. agrafkę, czyli kontrolowane wydłużenie wyprawy i dotarcie do Czerwonej Małpy, opuszczają towarzystwo natychmiast po zwiedzeniu Gaju Wandy i przy stanie licznika *6,0 km. kontynuują jazdę obok Narożnego Buka na zachód – „W”.  Pamiętamy, że jedziemy cały czas na wprost, aż do spotkania zielonego szlaku rowerowego „Jezior i Wiatraków„. Spotykamy go po 2,6 km jazdy dobrej jakości leśnym duktem.

Teraz skręcamy w lewo. Na liczniku odnotowujemy *8,6 km. Jedziemy na południe – „S”. Na *9,4 km natrafiamy na skrzyżowanie z bitą leśną „1„.  Wcześniej mieliśmy okazję dostrzec  dwie sympatyczne śródleśne łączki.

W końcu na *10,2 km spostrzegamy wyraźnie odcinającą się od sosnowego tła dębczakową oazę, a niej głaz nazwany od ponad stulecia Czerwonym człowiekiem, a potem Czerwoną Małpą.

To tu znajduje się słynne rozstaje dróg z Siedliska na Dąbrowno i Chełmek, przy którym miała stać karczma, gdzie rozegrał się dramat leśniczego, którego pewna kobieta, zapewne przy pomocy czarnej magii, pozbawiła życia. Po karczmie nie ma już śladu, grób leśniczego podobno był widziany jeszcze po II wojnie?

Warto może przy okazji odnotować, że droga do Dąbrowna uległa w dużym stopniu zatarciu i do jazdy rowerem raczej już się nie nadaje. Tą od strony Chełmka właśnie przyjechaliśmy, a do Siedliska, Zwierzyńca czy Borowca można dojechać łatwo. Wystarczy trzymać się zielonego szlaku.

My jednak musimy pamiętać, że w Pawilonach Myśliwskich czeka na nas reszta uczestników wycieczki. Po pamiątkowym zdjęciu z najbardziej znaną w okolicy Małpą, szybko opuszczamy starodawne trakty i skręcamy na wschód – „E”. Z pewnym trudem poruszamy się linią oddziałową pomiędzy oddziałami „91” i „119”. Na początku mała górka, a potem cały czas  na wprost. Trochę nas irytują i męczą fragmenty drogi rozjeżdżone ciężkim sprzętem. Po pewnym czasie zbliżamy się  do połączenia z drogą pożarową „3„.

Zajęci zmaganiami z drogą, niepostrzeżenie mijamy gdzieś granicę Nadleśnictw Nowosolskiego i Sławskiego, żeby na *12,0 km dotrzeć do skrzyżowania z nowiuteńką „centralną autostradą leśną” [CAL]. Nie zmieniamy jednak kierunku i ciągle jedziemy na wschód – „E”. Na *13,0 km dojeżdżamy – już nieco zmęczeni – do Pawilonów Myśliwskich ks. Henryka [niem. Heinrichlust], nazywanych niekiedy nieściśle Spaloną Leśniczówką.

cdn.

Jan WOJTASIK

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *