Powstanie Listopadowe. Polscy uchodźcy w Saksonii
[…] Od tej chwili zmieniło się wszystko. Saski dragon podjechał do Pola, prosząc go, aby zechciał jako dowódca kolumny, uczestniczyć w uroczystym powitaniu polskich żołnierzy przez saskie władze cywilne i wojskowe.
Na granicy czekał już oddział dragonów i strzelców pieszych. Wojsko saskie sprezentowało broń, po czym z oficjalnym powitaniem wystąpił przewodniczący saskiego „Komitetu Przyjaciół Polaków” z dwoma delegatami prowincjonalnymi.
Część oficjalna skończyła się, a wówczas „waliła się nasza wiara hurmem za most”, gdzie dragoni pozsiadali już z koni, a strzelcy złożyli broń w kozły, by z otwartymi ramionami rzucić się ku Polakom z okrzykiem Hoch Polen. (…)
Polonia nasza nie pojmowała się od radości z ludzkiego przyjęcia Sasów, bo też całe przyjęcie było z wielką domyślnością serca zarządzone. Połączone herby Korony i Litwy z herbami saskimi, na tarczach malowane, ozdabiały salę, a pomiędzy nimi wisiały portrety Augusta drugiego i trzeciego Sasów, króla saskiego księcia warszawskiego, infantki saskiej, Kościuszki, Poniatowskiego, a nieco niżej litografowane portrety generałów: Skrzyneckiego i Dwernickiego w wieńcach świeżych kwiatów. (…)
Był to iście triumfalny marsz. Polacy wszędzie spotykali się z owacjami. […]
Stefan Majchrowki, Niezwykłe postacie z czasów Powstania Listopadowego, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1984 s. 256 i nast.