Literatura

  • Inspiracje,  Literatura

    Powstanie Listopadowe. Polscy uchodźcy w Saksonii

    […] Od tej chwili zmieniło się wszystko. Saski dragon podjechał do Pola, prosząc go, aby zechciał jako dowódca kolumny, uczestniczyć w uroczystym powitaniu polskich żołnierzy przez saskie władze cywilne i wojskowe. Na granicy czekał już oddział dragonów i strzelców pieszych. Wojsko saskie sprezentowało broń, po czym z oficjalnym powitaniem wystąpił przewodniczący saskiego „Komitetu Przyjaciół Polaków” z dwoma delegatami prowincjonalnymi. Część oficjalna skończyła się, a wówczas „waliła się nasza wiara hurmem za most”, gdzie dragoni pozsiadali już z koni, a strzelcy złożyli broń w kozły, by z otwartymi ramionami rzucić się ku Polakom z okrzykiem Hoch Polen. (…) Polonia nasza nie pojmowała się od radości z ludzkiego przyjęcia Sasów, bo też…

  • Inspiracje,  Literatura

    Las. Przestrzeń bez mała sakralna

    […] Gdy uporałem się ze swoją robotą, ruszyłem w jego ślady. Czułem się, nie przymierzając, jak Michał Kątny, który w jakiejś nieznanej wersji Siekierezady, idzie na spotkanie z Praderą. Ten las znałem całkiem nieźle. W dzieciństwie często zbierałem w nim jagody, a jako podrostek – pod okiem ojca – zaznajamiałem się z piłą i siekierą. Tym razem zanurzyłem się w gęstwinę jak w przestrzeń bez mała sakralną, bo i moment był szczególny: przecież czekał na mnie gdzieś tutaj autor Siekierezady właśnie. Zwlekałem z tym i zwlekałem, by w końcu zawołać skroś ściany drzew: „Edward!”. I nim to imię, powtórzone przez echo, zdążyło ucichnąć, odpowiedziało mu moje, wykrzyknięte przez niego jak…

  • Inspiracje,  Literatura

    Pierwsza kraksa na rowerze

    […] Przewróciłem się niedaleko domu dziadków, na leśnej drodze, na której nie było o tej porze żywego ducha. Las wokół był gęsty, pełen poskręcanych pni i gałęzi. Kojarzył mi się z ksiązkami fantasy, w których się wtedy zaczytywałem – w w takim lesie na pewno mogła kryć się osada hobbitów albo jaskinia lwa z Narnii. Może własnie coś takiego wyobrażałem sobie podczas tamtej przejażdżki. Tak czy owak, prułem szybko i boleśnie się potlukłem. Po wywrotce sunąłem jeszcze dobry kawałek do przodu i w bok, zostawiając na mokrym od deszczu asfalcie sporo zdartego naskórka. Nie uderzyłem się w głowę, wszystkie kości miałem całe, ale obtarcia na ramieniu i udzie szczypały tak,…

  • Inspiracje,  Literatura

    Prawa sztuki. Obce wpływy – rodzime piętno

    […] Sztuką naszą rządziły te same prawa, które ożywiały twórczości obce. Zresztą przenikały się w naszym kraju  i wpływy obce: włoskie, niderlandzkie, niemieckie, francuskie i rosyjskie. Przy czym artyści nasi umieli – mimo tych oczywistych zależności – zawsze nadać wszystkiemu, co robili, jedyne i swoiste rodzime piętno. Była to bowiem sztuka naszego dość przecież szczególnego kraju: charakterystycznej bez wątpienia przyrody, jakże często szarego nieba, natury specyficznej i niepowtarzalnej – zarówno w nastroju, jak i w kolorycie, rzeźbie terenu, roślinności. W poezji, w nie dającej się określić marzycielskiej melancholii. Kraj brzozowych zagajników, wrzosowisk, sosnowych lasów, biednych piaszczystych pól, sadów kwitnących wiosną, kapryśnych w swym biegu rzek jak Wisła czy rozlewistych jak…

  • Inspiracje,  Literatura

    Kontrakt na prokuratora

    […] Luigi Ronsisvalle był zawodowym mordercą. Zlecono mu jeszcze inny „kontrakt”: mafia poinformowała go, że Michele Sindona życzy sobie śmierci niejakiego Johna Kenneya, zastępcy prokuratora okręgowego. Nic nie charakteryzuje mentalności Michele Sindony tak dobitnie, jak zamiar zamordowania Johna Kenneya. Kenney był głównym oskarżycielem w procesie o ekstradycję, a więc człowiekiem prowadzącym prawną walkę przeciw pozostaniu Sindony w Stanach Zjednoczonych – w imieniu i na polecenie swojego rządu. Sindona kalkulował, że problem zostanie załatwiony, jeżeli uda się wyłączyć Kenneya. Rząd USA zostałby w ten sposób ostrzeżony i wiedziałbym, że on, Michele Sindona, nie pozwoli się tak traktować. Jeżeli rząd będzie mądry, to wstrzyma dochodzenie przeciwko niemu, nie będzie go już więcej…

  • Literatura

    Stary dąb

    […] Stary dąb najpóźniej ze wszystkiego co w lesie istniało budził się do życia. Jego pokryty korowatą korą pień długo musiały nagrzewać promienie słoneczne zanim stare soki poczęły powoli dążyć do odległych od ziemi gałęzi.