Było przepięknie
[…] Było przepięknie. Las stał cichy, jakby senny, pod masą śniegu wiszącego na gałęziach, i skrzył się cały w blaskach słońca. Droga była jakby zasypana puchem, który pod uderzeniem płóz i nóg końskich rozpryskiwał się tumanem.
Konie parskały radośnie, a dźwięczny, wesoły głos dzwonków rozlegał się po lesie bez echa; kłęby sinawej pary, słupy, całe fontanny wisiały nad sankami.
Taka cisza panowała pod tą białobłękitną kopułą lasu, wśród tych nieskończonych szrozielonkawych kolumn, w tych głębiach perłowych, zionących chłodem, że każda szyszka spadająca, każda gałązka sucha, która pękała pod naporem śniegu, co wtedy kaskadą pyłów spływał na ziemię, rozlegały się ostrym dysonansem w tej symfonii milczenia. […]
Władysław St. Reymont, Fermenty, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1955 s. 256
