Trójkąt niekompetencji w Suchej Beskidzkiej, czyli aneks do „Problematyki wypadków drogowych”
Warszawa. Kilka tygodni temu redakcja „Tekstów i Pejzaży” miała okazję zarekomendować książkę Wojciecha Kotowskiego – sekretarza redakcji miesięcznika „Prokuratura i Prawo” i redaktora naczelnego miesięcznika „Paragraf na Drodze”, a także autora licznych publikacji poświęconych zagadnieniom bezpieczeństwa w ruchu komunikacyjnym pt. Problematyka wypadków drogowych. Przytoczona w tytule tej publikacji tematyka dotyczy tego samego problemu.
* * *
Wojciech Kotowski
Trójkąt niekompetencji w Suchej Beskidzkiej
Tytuł publikacji zrodził się na kanwie wydarzeń, które dotykają wskazaną miejscowość od stosunkowo dłuższego czasu. Problemów jest więcej, lecz skoncentrowałem uwagę na dwóch wypadkach drogowych oraz istotnym dla mieszkańców problemie z drogą gminną.
Pierwszy wypadek polegał na zderzeniu samochodu osobowego z motocyklem w dość typowej i często spotykanej konfiguracji. Mianowicie na drodze o jednym pasie ruchu dla każdego kierunku, oddzielonym podwójną linią ciągłą, w miejscu dozwolonym kierujący realizował manewr skręcenia do posesji, w tym czasie motocyklista ominął kolumnę kilku pojazdów, przeciął linię podwójną ciągłą i zderzył się z opuszczającym jezdnię samochodem osobowym. Oskarżono obu uczestników, a więc motocyklistę (faktycznego sprawcę wypadku) oraz kierującego samochodem osobowym (faktycznego pokrzywdzonego). Sprawa trwa już trzy lata.
Sprawa dotycząca drugiego wypadku jest jeszcze bardziej bulwersująca. Wypadek ze skutkiem śmiertelnym miał miejsce na skrzyżowaniu w następującej sytuacji drogowej. Motocyklista jadący z pasażerem poruszał się pasem wyłączonym z ruchu, w rezultacie czego najechał na przód stojącego w lewo-skosie samochodu osobowego. W wyniku wypadku pasażer motocykla poniósł śmierć na miejscu. Zarzutem spowodowania wypadku objęta została faktyczna pokrzywdzona.
Sprawa drogi gminnej stanowi prawdziwe kuriozum. Mianowicie mieszkanka posesji przyległej do drogi rości sobie prawa do jej części, a zatem nie pozwala jej naprawić. Jest to wprawdzie wysublimowany, ale z domieszką logiki sposób myślenia. » Skoro część drogi jest moja to również dziury są moje «. Pod taką presją od dłuższego czasu pozostają mieszkańcy. A burmistrz mimo najlepszych chęci jest bezradny, wszak pozostaje bez wsparcia prokuratury i policji. A sprawa jest stosunkowo prosta. Są dwie możliwości rozwiązania problemu: drogę zamknąć jako stanowiącą zagrożenie albo przy pomocy dostępnych lege artis – co oczywiste – środków naprawić. Pierwszy wariant jest niemożliwy wszak sparaliżowałby ruch mieszkańców. Jedynie realny jest wariant drugi. Droga zostaje naprawiona i funkcjonuje już jako bezpieczna. Natomiast niezależnie proces o prawo własności może się toczyć nawet 100 lat.
Tytułowe zagadnienie zawiera wyjątkową głębię myślową, wszak ma wiele wspólnego z „trójkątem bermudzkim”, Kierując się zatem właściwym tokiem rozumowania odkrywców cech charakteryzujących ten obszar, mogę nazwać siebie odkrywcą „trójkąta niekompetencji”, którym równie zwyczajowo nazwałem obszar będący w jurysdykcji Suchej Beskidzkiej. Tu również zachodzą zjawiska paranormalne, zjawiska łamania praw fizyki oraz wyczuwalna jest obecność „obcych”. Trójkąt tworzą – i tu zaskoczę Czytelników – niektórzy: sędziowie → prokuratorzy → policjanci, spoczywający odłogiem na wyroczni w osobach niektórych biegłych z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych. Im to „trójkąt” czapkuje i par excellence kieruje się ich wytycznymi. Sędzia mówi no przecież „biegły orzekł”, a więc nie mogłem wydać innego wyroku i skazałem pokrzywdzonego. Biegłemu „trójkąt” zadaje pytania, który z uczestników wypadku jakie naruszył przepisy, a który przyczynił się do jego zaistnienia? Zatem ni mniej ni więcej „ogon merda psem”. Zaiste jest to dowód, że mamy do czynienia ze zjawiskiem paranormalnym. Jeżeli biegły twierdzi, że motocyklista jadący z pasażerem 650-tką, który po uderzeniu w czoło samochodu ląduje 30 metrów dalej, poruszał się z prędkością 47 km/h, a teoria ta spotyka się z aplauzem prokuratury, wówczas mamy do czynienia z łamaniem praw fizyki. Natomiast, jeżeli asesor prokuratorski przedstawiając pokrzywdzonej zarzut popełnienia przestępstwa z art. 177 §2 k.k. pisze „(…) wykonując manewr skrętu w lewo nie zachowała wymaganej szczególnej ostrożności na skutek czego zajechała drogę i wymusiła pierwszeństwo przejazdu na jadącym prawidłowo z naprzeciwka motocyklu (…) czym doprowadziła do zderzenia czołowo bocznego obu pojazdów (…), oznacza to w rzeczy samej, że jest przedstawicielem „obcych”.
Zważywszy, że w całej swojej praktyce nie zetknąłem się z tak kuriozalnym tekstem zarzutu, zatem pochylam się nad nim w kontekście jego uczytelnienia. Zajechanie drogi w potocznym użyciu ma swój odpowiednik prawny w postaci „nieustąpienia pierwszeństwa”. Z kolei użyte określenie „wymusiła pierwszeństwo” stanowi ni mniej, ni więcej kiepski żargon urzędniczy. Jest ono wytworem wyobraźni podmiotów, które nie szczycą się znajomością podstawowych zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Odpowiedzmy na pytanie kto może wymusić pierwszeństwo? Na pewno nie może tego dokonać podmiot, który nie posiada pierwszeństwa, a zatem jest obowiązany do ustąpienia innemu podmiotowi, który to pierwszeństwo posiada. Krótko mówiąc wymuszenie pierwszeństwa może nastąpić w następującej sytuacji. Drogą posiadającą pierwszeństwo zbliża się pojazd, którego kierujący widzi, że zbliżający się do skrzyżowania drogą podporządkowaną pojazd porusza się z nadmierną prędkością, co wskazuje jednoznacznie, iż jego kierujący nie zdoła zatrzymać pojazdu w celu ustąpienia pierwszeństwa. Jeżeli zatem kierujący posiadający pierwszeństwo będzie kontynuował jazdę wówczas powiemy, że wymusił swoje pierwszeństwo lekceważąc zasadę ograniczonego zaufania. Tak więc intencją sformułowania „wymusił pierwszeństwo”, ujętego w przedmiotowym postanowieniu, jest również „nieustąpienie pierwszeństwa”.
Kierując się tokiem rozumowania autora postanowienia i dokonując uczytelnienia mętnego sformułowania „zajechała drogę i wymusiła pierwszeństwo przejazdu” powiemy „nie ustąpiła pierwszeństwa i nie ustąpiła pierwszeństwa przejazdu”. Mamy zatem do czynienia z pleonazmem (masłem maślanym), to znaczy powtórzeniem informacji już zawartej. Pleonazmy z reguły powstają wskutek bezmyślnego dobierania słów w korelacji z nierozumieniem ich znaczenia. Podobnym zjawiskiem jest tautologia, również polegająca na powtórzeniu informacji już podanej, jednakże dotyczy nie związków wyrazowych, lecz zdań, a nawet dłuższych wypowiedzi. I jeszcze jedna uwaga merytoryczna. Otóż, ustępuje się kierującemu motocyklem, nie zaś motocyklowi. Z kolei, określenie „zderzenie czołowo boczne obu pojazdów” stanowi corpus delicti świadczący o znikomej znajomości zagadnień z zakresu kryminalistycznej rekonstrukcji wypadków drogowych.Prawidłowo ta część zdania powinna brzmieć „czołowe zderzenie mimośrodkowe obu pojazdów”, z którego jednoznacznie wynika, że kierujący motocyklem uderzył w inną niż środek część czoła samochodu osobowego. Niepojęte jest, że w jednym zdaniu dokumentu urzędowego można popełnić więcej błędów myślowych niż słów w nim zawartych.
Czas na słowa René Descartes → Renatus Cartesius – (łac.) → Kartezjusz – (pol.) powiedział cogito, ergo sum (myślę, więc jestem). Miał rację, lecz upływ czasu wskazuje na konieczność modyfikacji paremii – chociażby częściowo. Myślę, że nie urażę wielkiego filozofa jeżeli powiem, iż w realiach współczesnej rzeczywistości coraz jaskrawiej jawi się paremia cogito ergo non sum (jestem, ale nie myślę). Realizatorzy tej zasady prawnej nie należą do gatunku podmiotów myślących, a zatem – z natury rzeczy należą do gatunku „obcych”. Od razu spieszę zastrzec, że mówiąc o „obcych” nie mam na myśli istot pozaziemskich, które mogą być znacznie inteligentniejszymi od istot ziemskich. W ramach ziemskiego gatunku ludzkiego na pełną akceptację zasługuje tylko gatunek istot myślących wszak jedynie owe nie są zdolne do wyrządzania szkody. Myślący człowiek jest z natury rzeczy mądry i uczciwy, a to w rzeczy samej wprost prowadzi do kompetencji. A contrario człowiek bezmyślny jest pozbawiony tych cech i dopóty, dopóki ich nie pozyska zawsze będzie podmiotem niekompetentnym.
Czym w istocie jest kompetencja? Podmiot kompetentny to nie ten, który z racji zajmowanego stanowiska jest uprawniony do wykonywania przypisanych czynności i podejmowania decyzji, lecz ten, który szczyci się odpowiednim poziomem wiedzy, doświadczenia i umiejętnościami w zakresie właściwej interpretacji przepisów obowiązującego prawa i jest zdolny do podejmowania jedynie trafnych decyzji. Podmiot taki nie przeoczy widocznego śladu powypadkowego, nie skomponuje zarzutu popełnienia przestępstwa drogowego przeciwko pokrzywdzonemu i nie skieruje przeciwko niemu aktu oskarżenia, a sędzia nie skaże pokrzywdzonego. Natomiast biegły nie zdoła skutecznie zniekształcić prawdy, na przekór zresztą faktom, bowiem kompetentny podmiot zwyczajnie go wyśmieje i powoła innego, z prawdziwego zdarzenia biegłego. Kompetentny podmiot również poradzi sobie z największymi zawiłościami prawnymi i doprowadzi do skutecznego usunięcia ubytków w asfalcie na drodze gminnej. Jeżeli jednak wykaże się – co zresztą ma miejsce – bezradnością i wskutek tolerowania utrzymywania przez wiele miesięcy drogi w takim stanie – z natury rzeczy – narazi na niebezpieczeństwo uczestników ruchu, udowodni tym samym, że nie może być zaliczony do grona podmiotów kompetentnych, na własne zresztą życzenie. Skrzyżowanie – do którego przylega usiana znacznych rozmiarów ubytkami w asfaltowej jezdni główna droga gminna Kojszówki (zob. zdjęcia) – opatrzyłem nazwą » głupota rozsiadła się na rozstaju dróg «. Szkoda, że nie ma ona (ta głupota) skrzydeł, wszak wówczas odleciałaby niczym gołębica, a użytkownicy tej drogi odzyskaliby poczucie bezpieczeństwa.
Myślę, że Czytelnicy przyznają mi rację w zakresie trafności określenia, iż mamy do czynienia z „beskidzkim trójkątem niekompetencji”. Takich trójkątów jest niewątpliwie więcej w kraju. Jednakże nie mogę być myślami wszędzie i równocześnie w jednej chwili, a zatem skupiłem się na obszarze dotkniętym tymi zjawiskami i uwierzcie mi Czytelnicy poznałem je dokładnie. Wyrażam nadzieję pełną zaufania, że Minister Sprawiedliwości – Prokurator Generalny doprowadzi do wyeliminowania tego negatywnego zjawiska, czego wymaga słuszny interes mieszkańców.