Puszcza Białowieska w albumie Zygmunta Glogera
[…] Był już zachód słońca i w puszczy noc nas zaszła, gdyśmy pozostawiwszy wóz podróżny, szli do osady leśnika. Księżyc wypłynął na gwiaździste niebo oświetlając czuby strzelistych świerków i sosen, i grał po nich jak sto lat temu, wdzierając się w przerwy między gałęźmi i padając na grunt puszczy, w kształcie długich białych snopów i pasem. Rzekłbyś: duchy przechadzają się wśród olbrzymich kolumn, głębokie cienie i tuż drgające plamy srebrne – prawdziwe czarodziejstwo leśne.
Po dniu można się było doskonale puszczy przypatrzeć. Przede wszystkim uderza w niej i odróżnia od innych lasów mieszanina drzew, bo las jednolity sosnowy rzadko się tutaj spotyka. Za to prawie wszędzie: sosna, dąb, jesion, osika, świerk, lipa, grab rosną obok siebie w bezpośrednim sąsiedztwie, a spoglądając w dal, widzisz wszystkie zieloności od ciemnej aż do jasno żółtej.
Rozmaitość ta bawi oko i odejmuje puszczy posępny i jednostajny charakter. Drugą cechą puszczy jest niezwykła wysokość drzew. Dążąc do światła, którego tylko wierzchołkiem w zawarty lesie zachwycić może, każde drzewo nie rozrasta się tam konarami szeroko, ale strzela w górę wyniosłym, idealnie prostym, pozbawionym gałęzi pniem, który dopiero u wierzchołka rozkłada się w koronę niewielką.
Młody las całą siłą młodego pędu pragnie wydostać się do światła, jak lud mówi: „by pogadać z niebem”. Wyrasta więc cienki, gonny – a jak Sienkiewicz się wyraża: każde drzewo myśli tu o grubości dopiero wówczas, gdy już załatwiło się z wysokością i wierzch w słońcu kąpać się może.
Przeciętnie w całej puszczy przeważa jednak sosna, owa sosna, której słoje są tak cienkie, zwarte i smolne, jak żadnej innej na całym obszarze krajów słowiańskich, sosna która dostarcza najlepszego w świecie materiału na instrumenta smyczkowe, której deski znane są wybornie stolarzom zachodniej Europy i drogo przez nich płacone w Londynie.
Historia tej sosny jest już stara, starsza niż o tem do niedawna sądzono. Oto zasłużony badacz dziejów profesor Adolf Pawiński, robiąc poszukiwania archiwalne w Madrycie i Lizbonie, natrafił niespodziewanie na relacje kupców tamtejszych z pierwszych lat piętnastego stulecia o handlu drzewem na budowę okrętów i na maszty i o drodze wodnej do spławu tychże Narwią. Wisłą i morzem. Jakkolwiek nie ma tam wzmianki o Białowieży, ale gdy w Madrycie i Lizbonie mowa o masztach spławianych Narwią, to już jest dowodem dostatecznym, że były to maszty białowieskie, te właśnie, na których rozpięte żagle parły odważnych marynarzy za oceany do zdobywania dla cywilizacyi europejskiej nieznanych części świata i nieprzebranych skarbów ziemi.
Drugie miejsce po sośnie zajmuje w Puszczy Białowieskiej dąb, ten dąb nie krępy i sękaty, jakich najwięcej w lasach Królestwa, ale niebotyczny, bez sęków, prosty jak sosna białowieska, dochodzący przy tem do sześciu metrów obwodu. Napotkałem raz w puszczy olbrzyma, na którym nie było jeszcze ani jednej suchej gałązki, a przybita na nim przez technika leśnego tablica oznajmiała, że drzewo liczy 300 lat wieku. (…) O kilkadziesiąt kroków ukazano nam ścięty przed kilkunastu laty pień daleko potężniejszy.
– „To był ojciec tego, co jeszcze stoi” – odezwał sią nasz przewodnik. A że słoje ściętego drzewa były jeszcze całkiem wyraźne, postanowiłem je przeliczyć, dla przekonania się o ilości lat wieku. I naliczyłem ich około pięćset.
Trzecie miejsce zajmuje świerk. Zbliża się on grubością do sosen i dębów, a wyniosłością przechodzi wszystkie drzewa w puszczy i stanowczo jest najwyższym drzewem w lasach Europy. Dalej idzie jesion i klon białowieski. […]
Zygmunt Gloger, Białowieża w albumie, Nakład własny Autora, Warszawa 1903 s. 12 i nast.
Źródło: TUTAJ