Starsze

Karcenie dzieci

Karcenie dzieci  Karcenie dzieci, zwłaszcza małych ma wielowiekową tradycję i utrwaliło się głęboko w świadomości społeczeństw. Wg prawa starobabilońskiego, a początkowo także w starożytnym Rzymie, władza ojca rodziny była praktycznie nieograniczona. Mógł on swoje dziecko oddać za długi, sprzedać w niewolę, skazać na chłostę, a nawet w majestacie prawa pozbawić życia. Kolejne epoki charakteryzują się stopniowym zmniejszaniem tych prerogatyw, lecz przepisy zapewniające dzieciom w miarę szeroką ochronę prawną pojawiły się dopiero w XIX.

Pierwszym aktem normatywnym w całości poświęconym ochronie dziecka była wydana w 1908 r. w Anglii ustawa określana jako „Children Act”. Za celowe uszkodzenie ciała dziecka rodzicowi lub opiekunowi groziło dwa lata wiezienia, grzywna do 100 funtów, albo obie te kary łącznie. Warto zauważyć, że tak samo karano niesłusznie spowodowanie u dziecka bólu [por. A. Ratajczak, Przestępstwa przeciwko rodzinie opiece i młodzieży w systemie polskiego prawa karnego, Wydawnictwo Prawnicze, W-wa 1980 s. 44].

Generalnie jednak w kulturze europejskiej długo dominowało przekonanie o prawie rodziców, głównie ojca rodziny, do karcenia dzieci. Zgodnie uważano, że skoro ojciec ma ponosić odpowiedzialność za złe zachowania dzieci, ma on też zapewnione prawo ich karcenia, zwłaszcza stosowania chłosty. 

W Polsce – jak pisze Dorota Żołądź-Strzelczyk: „Jedną z podstawowych metod wychowawczych przez długie wieki była kara, i to najczęściej kara fizyczna; mówiąc najprościej nasi przodkowie po prostu bili dzieci twierdząc, że tylko w taki sposób wychowają swoje pociechy na dobrych ludzi. I nie wynikało to z okrucieństwa rodziców, czy opiekunów, tylko z przekonania, że jeżeli kocha się dziecko, to należy je bić.” [patrz: D.  Żołądź-Strzelczyk, Dziecko w dawnej Polsce. Poznań 2006. s. 218].

Franciszkowi Karpińskiemu, autorowi „Laury i Filona”, ale też znanych pieśni „Kiedy ranne …” i „Wszystkie nasze dzienne sprawy …”, zdarzyło się w czasach dziecięcych ukraść pewnemu wieśniakowi scyzoryk. Po ujawnieniu tego niechwalebnego faktu, ojciec małego Franciszka kazał mu najpierw paść pokrzywdzonemu do nóg i przeprosić. To jednak nie wystarczyło. Po przeprosinach, pokrzywdzony wieśniak „przymuszony” został przez ojca przyszłego poety do wymierzenia sprawcy kradzieży 10 rózg, a kolejne 10 ojciec wymierzył mu osobiście. Finałem tej „egzekucji ” było całowanie karzącej ręki ojcowskiej. Po latach ukarany zauważa w swych pamiętnikach, że ukaranie to dało mu „wstręt w życiu największy do tykania cudzego” [źródło: S. Milewski, Sekrety starych więzień, Wyd. Praw., W-wa 1984 s. 208].

Zapewne jeszcze gorzej wygladała sytuacja dzieci chłopskich. Cytowany już wczesniej w  artykule o przemocy, Adolf Dygasiński w jednej ze swoich noweli zawarł znamienny fragment: „Wszystkie dzieci chłopskie z dawien dawna wychowują się w taki sposób: biją je rodzice, aby były nieczułe, gdy pocznie bić życie. Dla ich dobra! On sam pamiętał doskonale << błogosławioną>> rękę nieboszczyka rodzica. Kto wie, na cobym wyszedł, gdyby ś.p. pan ojciec nie byli karali! Żadna wina nie uszła mu płazem, skóra odpowiadała za każde <<przeskórzenie>>. Dziś czcił za to, uwielbiał nieboszczyka tatusia; wspominał go zawsze z rozrzewnieniem pełnem żalu i szacunku! Przyjaciel duszny, dla dobra mego bili! Więc pragnął zapewnić Szczepanowi to samo …” [patrz: A. Dygasiński, Doczekałem się, (w) Nowele, Na odlocie, Księgarnia Lisowskiej, Warszawa – bez daty wydania, s. 117].

Z powodu uświęconej i powszechnie aprobowanej tradycji, niektóre systemy prawne aprobując prawo karcenia, wprowadzały stopniowo odpowiedzialność jedynie za nadużycie tego prawa. W Polsce do lat 30-tych XX w. rażące przekraczanie prawa karcenia określane było, jako „udręczenie”, „srogość” czy „męczarnie” [patrz. A. Ratajczak, op. cit. S.117]. Dopiero później pojawiło się „znęcanie”, przez które rozumiano zachowania: nieludzkie, złośliwe, okrutne czy sadystyczne.

Odróżniano karcenie słowne i karcenie cielesne. Panowało przekonanie, że uprawnienie rodziców do wymierzania kar cielesnych ograniczone jest do dzieci młodszych. Starsze wolno było karcić słownie, a prawo to trwało nawet po uzyskaniu przez dziecko pełnoletniości. Uważano niemal powszechnie, że umiarkowane karcenie cielesne nie powoduje szkód dla zdrowia fizycznego oraz psychicznego małego dziecka i powinno być aprobowane, jeżeli tylko jego celem jest nauczenie karconego zasad prawidłowego postępowania. Znakomity polski prawoznawca, prof. Czesław Znamierowski w swoich „Rozważaniach” o istocie kary, jako akceptowalnej powszechnie sankcji za przekroczenie ustanowionych zakazów i nakazów, odwoływał się do przykładu karania dziecka przez miłujących je rodziców. Dowodził, że: „Jeśli rozwinęli w nim dość czujne i jasne poczucie moralne, wie ono co złe, a co dobre. Jeśli za wykroczenie spotka je kara, czuje ono, ze mu się należała” [patrz: Cz. Znamierowski, Szkoła Prawa. Rozważania o państwie, Instytut Wydawniczy PAX, W-wa 1988, s. 260].

Do niedawna akcentowano też szerokie uprawnienia do karcenia dzieci przez nauczycieli i wychowawców. Dopuszczalne było karcenie słowne, cielesne, a nawet krótkotrwałe pozbawienie wolności, czyli w polskich warunkach tzw. koza. Dzisiejsi 60-latkowie zapewne dobrze tę instytucję wychowawczą jeszcze pamiętają. W ostatnich latach takie postawy znajdują jednak coraz mniejszą aprobatę. W doktrynie oraz praktyce wymiaru sprawiedliwości i ścigania przyjmowano jednak, że prawo do karcenia istnieje, a w konsekwencji wyłącza ono karną bezprawność czynu, a tym samym odpowiedzialność sprawcy, np. za naruszenie nietykalności cielesnej dziecka. Uprawnienie do karcenia nie mogło jednak przybierać charakteru znęcania się nad ofiarą ani stanowić zagrożenia dla jego rozwoju fizycznego czy psychicznego. Należy przy tym dodać, że nawet karcący umiarkowanie, unikał odpowiedzialności tylko wówczas, gdy jego działanie podyktowane było celem wychowawczym i pozostawało w bezpośrednim związku z konkretnym przejawem nieodpowiedniego zachowania się dziecka. Jeszcze w 2008 r. Rada Legislacyjna przy Premierze Rządu stała na stanowisku, że karcenie, nawet fizyczne, nie oznacza przecież bicia dziecka, a bez stosowania elementów przymusu i przemocy nie sposób zapewnić nawet elementarnego bezpieczeństwa małemu dziecku.

W tym kontekście warto też zauważyć, że jedna z bardziej znanych, współczesnych teorii socjologicznych nawiązuje do zjawiska „samokontroli” jako pożądanego mechanizmu kształtującego właściwy rozwój jednostki. Wg jej twórców, samokontrola jest trwałą właściwością psychiki, która kształtuje się około ósmego roku życia i warunkuje późniejsze postępowanie. Niski poziom samokontroli generuje impulsywność, brak wrażliwości, skłonność do nadmiernego ryzyka, stosowania przemocy czy doraźność celów działania. 

Za przyczynę niskiego poziomu samokontroli uważa się przy tym niewłaściwe wychowanie, a sposobem zaradzenia temu niekorzystnemu rozwojowi sytuacji jest m.in … „właściwe i konsekwentne karanie nieodpowiednich zachowań” [cyt. za Kacper Gradoń, Zabójstwo wielokrotne. Profilowanie kryminalne, Wyd. LEX a Wolters Kluwer business, Warszawa 2010 s. 123].

Należy pamiętać, że osoby odpowiedzialne za zdrowie i wychowanie dzieci niejako z natury są zmuszone ograniczać ich wolność, swobodę poruszania się, muszą egzekwować realizację obowiązku szkolnego, nie mogą pozwalać na swobodny wybór miejsca przebywania. Wiąże się to w sposób oczywisty z koniecznością naruszania niektórych dóbr prawnych, a więc stosowaniem kar. Nie zawsze karcenie – jak wcześniej to zaznaczono w raporcie Rady Legislacyjnej – utożsamiać należy z biciem.

Pod koniec XX wieku w publicystyce pedagogicznej coraz wyraźniej dostrzegano negatywne skutki niektórych postaci karcenia, zwłaszcza przybierającego formę drastycznej przemocy. Okazało się też, że katalog bezpośrednich oraz bardziej odległych skutków przemocy wobec dzieci jest niezwykle rozległy. Poczynając od fizycznych obrażeń na ciele i uszkodzeń narządów wewnętrznych, poprzez permanentne poczucie krzywdy, zaburzenia w rozwoju, stałe napięcie mięśni ciała, podatność na nerwice i tendencję do przenoszenia przemocy i agresji na inne osoby, a na zaburzeniach żołądkowo-jelitowych czy popadaniu w uzależnienia oraz choroby psychiczne kończąc.

Coraz częściej też opinia publiczna bulwersowana była informacjami o drastycznych, czy wręcz bestialskich przypadkach traktowania małych dzieci przez rodziców i opiekunów. Komunikaty w rodzaju: „Prokurator Rejonowy we Wschowie skierował do sądu akt oskarżenia przeciwko 44 letniej kobiecie, która w dniu 20 grudnia 2007 r. w Głogowie, będąc w stanie nietrzeźwym, dokonała uszkodzenia ciała swojego 3 letniego syna w ten sposób, że zadawała mu uderzenia ręką po głowie, a w szczególności po twarzy, popychała na meble, w wyniku czego on doznał obrażeń ciała”- przestały być czymś zupełnie wyjątkowym. Prokurator Rejonowy w Krośnie Odrzańskim w lutym 2011 r. wnioskował o zastosowanie tymczasowego aresztowania wobec mężczyzny, który m.in. „swojego syna bił po głowie patelnią, rzucał w niego 10 kg hantlami , dusił i uderzał ręką po twarzy”.

Oczywistym jest, że przytoczone tu przykłady nie mają nic wspólnego z akceptowalnymi w przeszłości formami karcenia cielesnego. Są bowiem – jak przytoczono to wcześniej za prof. A. Ratajczakiem – „nieludzkie, złośliwe, okrutne czy sadystyczne”. Powinny być i zapewne byłyby ścigane oraz ukarane 20, 30, 50 czy 100 nawet lat temu. Jednak standardy wychowawcze i próg wrażliwości opinii publicznej, a także ustawodawcy na krzywdę osób bezbronnych, jakimi niewątpliwie są małe dzieci, są obecnie zupełnie inne.

W tej sytuacji, wprowadzony ustawą z dnia 10 czerwca 2010 r. o zmianie ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie oraz niektórych innych ustaw [Dz.U.10.125.842] przepis art. 96.1 znowelizowanego kodeksu rodzinnego i opiekuńczego zakazał osobom wykonującym władzę rodzicielską oraz sprawującym opiekę lub pieczę nad małoletnim stosowania jakichkolwiek kar cielesnych. Nie obyło się to bez sprzeciwu niektórych polityków i publicystów. Kto miał słuszność i czy w dobrej przecież intencji przysłowiowego dziecka nie wylano razem z kąpielą, pokaże czas.

Osobom zainteresowanym bardziej rzetelnym poznaniem problemu wypadnie polecić lekturę monografii Radosława Krajewskiego „Karcenie dzieci. Perspektywa prawna” Wyd. Wolters Kluwer Polska Sp. z o.o., W-wa 2010.

Jan WOJTASIK

Miejsce pierwszej publikacji:

Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze:

Data pierwszej publikacji: 2005-08-15

Publikacja z cyklu: Ciekawie … nie tylko o prawie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *