Literatura

Jeden z nas. Opowieść o Norwegii (Serce procesu)

[…] Odpowiedzialność za zaplanowanie procesu Breivika spoczęła poprzedniej jesieni na Sveinie Holdenie i Bejer Engh. Oboje byli rodzicami małych dzieci, prowadzili zwyczajne norweskie dostatnie życie.

Prokuratorzy planowali rozprawę, wiele czasu poświęcili na rozmowy z bliskimi ofiar, odbierali dzieci z przedszkola, przygotowywali dokumenty, czytali protokoły z przesłuchań, śpiewali kołysanki.

Spotkania z innymi rodzicami, zaledwie o kilka lat od nich starszymi, były trudne. Niektórych przepełniał gniew, innych przybijała żałoba. W każdym z nich coś pękło.
Prokuratorzy zetknęli się zarówno z z agresją, jak i czułymi opowieściami o synu, o córce, o dziecku.

Istotne było zarówno zachowanie uczuć, jak i dystans. Tak właśnie rozumowali prokuratorzy, zastanawiając się  nad tym, jak stworzyć najlepsze ramy dla tego procesu sądowego.

Svein Holden sporządził listę. Odpowiedni kontakt z bliskimi ofiar. Odpowiednie procedury w kontaktach z policją. Odpowiednie rozeznanie w sprawie. Traktowanie tej sprawy jak każdej innej sprawy karnej. Ale to nie była zwykła sprawa karna. Miała ogromny zakres. Siedemdziesiąt siedem ofiar śmiertelnych.

Prokurator krajowy jasno polecił zbadanie każdego zabójstwa z osobna. Należało ustalić czas i miejsce zbrodni, określić, kiedy i jak do niej doszło.

Ci, którzy stracili swoich bliskich, potrzebowali jak najwięcej szczegółów. Mówiło się, że to przyspieszy proces gojenia ran.

Norweska policja wyciągnęła wnioski ze śledztw prowadzonych po atakach w Londynie i  Madrycie, podczas których nie badano przyczyny śmierci i czasu zgonu poszczególnych ofiar. Tym samym wszystkie osoby, które zginęły, stały się po prostu ofiarami zamachu terrorystycznego, zabitymi w tym samym miejscu i w tym samym czasie. Przed sądem nie były potraktowane jak osobne ludzkie istnienia.

Poza tym norweskie śledztwo musiało zostać przeprowadzone jak najstaranniej, aby nie dać pożywki ewentualnym teoriom spiskowym, które mogły się pojawić po latach.
Wielu bliskich ofiar pragnęło, aby w tej sprawie pozostał ich ślad. […]

Åsne Seierstad, Jeden z nas. Opowieść o Norwegii, Wydawnictwo ab, MMVI s. 454

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *