Starsze

Kryminalistyka ogólna w procesie szkolenia i […], Prokuratura i Prawo’ 1997

Jan Wojtasik

Kryminalistyka ogólna w procesie szkolenia i egzaminowania. Uwagi na marginesie podręcznika Z. Czeczota i T. Tomaszewskiego

W zamiarze piszącego tekst ten nie jest typową recenzją naukową. To raczej zbiór refleksji towarzyszących lekturze podręcznika z punktu widzenia osoby od lat uczestniczącej w procesie szkolenia i egzaminowania aplikantów prokura­torskich.

Są to refleksje prokuratora-praktyka, z doświadczeniem nabytym w rozwiązywaniu, często osobistym, różnych problemów śledztwa z wykorzy­staniem ofert kryminalistyki, medycyny sądowej, psychologii i psychiatrii.

Inspiracją do opisania „omówienia” stanowiły, powtarzające się na kursach, prośby aplikantów o ocenę przydatności aktualnie dostępnych podręczników w przygotowaniu się do egzaminu. Zadośćuczynienie tym prośbom nie jest rzeczą prostą. Każdy podręcznik to efekt wyboru jego autora – często subie­ktywny – najważniejszej materii danej dyscypliny naukowej. Wybór trafny we­dług jednego kryterium nie musi być jednakowo dobrze oceniony pod innymi względami. Pamiętać też należy, co ciągle podkreślam, że podręcznik stanowi tylko punkt wyjścia na drogę w zawodzie.

Zaznaczenia wymaga, że podręcznik Z. Czeczota i T. Tomaszewskiego nie trafił do wykazu podręczników podstawowych zaproponowanych przez zespół redakcyjny Programu szkolenia aplikantów prokuratorskich, opracowanego w styczniu 1995 r. w Instytucie Ekspertyz Sądowych w Krakowie[1]. To zrozumia­łe, z uwagi na datę wydania analizowanej pozycji. Od razu dodajmy, w eleganc­kiej i nietypowej jeszcze-jak na polskie warunki – szacie graficznej. Szczególny walor podręcznika stanowi, jeżeli tak można powiedzieć, jego „topografia” -szeroki margines i wydrukowane na nim hasła odpowiadające treści. Ułatwia to wyszukiwanie potrzebnej informacji. Wysoko należy ocenić przystępny język, spełniający standardy naukowe.

Praca składa się ze wstępu i 22 rozdziałów. Zachowano też właściwe proporcje i układ problemowy, adekwatny do potrzeb współczesnej praktyki zwalczania przestępczości do celów szkolenia aplikantów prokuratorskich.

Rozdział I. „Pojęcie i definicja kryminalistyki”. Poza przedstawieniem rysu historycznego Autorzy prezentują w nim różne, spotykane w praktyce podejścia do definicji i przedmiotu kryminalistyki. Krytykują nietrafne tendencje do zawężenia kryminalistyki jako wyłącznie wiedzy o technice laboratoryjnej przydatnej przy śledzeniu przestępstw. Proponują w zasadzie prawidłową definicję kryminalistyki jako „nauki praktycznej, opracowującej zasady spraw­nego działania, stosowanie środków technicznych i laboratoryjnych metod badawczych w celu zapobiegania popełnianiu przestępstw i wykrywaniu ich oraz ustalenia faktów mających znaczenie dowodowe w postępowaniu karnym (przygotowawczym i sądowym), albo innym (np. cywilnym)”. Wydaje się jednak, że składniki tej definicji należało wyraziściej wyeksponować w tekście podręcz­nika. Po drugie, wysunięcie na czoło profilaktycznej funkcji kryminalistyki nie jest słuszne. Współczesna kryminalistyka przejawia się przede wszystkim w wy­krywaniu sprawców przestępstw i zbieraniu dowodów ich winy, a następnie w badaniu sposobów dokonywania przestępstw, i na końcu w profilaktycznych przedsięwzięciach. W tym stanie rzeczy warto zwrócić uwagę na cytowane w podręczniku określenie W. Gutekunsta odnośnie kryminalistyki jako „nauki o taktyce i technice popełniania przestępstw, taktyce i technice ich dochodzenia oraz taktyce i technice zapobiegania przestępstwom”[2]. Ten ostatni sposób ujęcia definiowanego terminu wydaje się też łatwiej przyswajalny przez osoby nie mające jeszcze żadnego przygotowania kryminalistycznego.

Słuszne są uwagi Autorów poświęcone związkom kryminalistyki z kryminolo­gią. Ukazują one szanse wynikające z korzystania z dorobku kryminalistyki przez kryminologów i na odwrót. To otwiera dodatkowe możliwości przed śledztwem.

Zaciekawia koncepcja wyłonienia nowej dziedziny kryminalistyki, zwanej „kryminalistyką sądową” lub „jurysdykcyjną”. Osobiście mam wątpliwości, czy słuszne byłoby takie wyodrębnienie. Przecież przedmiotem zainteresowań sądu może być niemal każdy element wiedzy kryminalistycznej.

Przedstawiciele nauki kryminalistyki, w tym Z. Czeczot i T. Tomaszewski, twierdzą, że podstawowe wiadomości z niej prawnik musi zdobyć już podczas studiów. Myślę jednak, że obecnie nie jest to już takie oczywiste. Studentami prawa zostają nawet ludzie związani z grupami przestępczymi o wysokim stopniu zorganizowania. Po studiach mogą się stać doradcami. Co o tym sądzić? Odpowiedź nie jest prosta.

Mimo wielu słusznych uwag o znaczeniu etyki zawodowej w procesie kar­nym, Autorzy nie dostrzegli, że w świetle współczesnych doświadczeń teza o z natury silniejszej pozycji oskarżyciela niż podejrzanego, nie jest oczywista. Oskarżyciela bowiem obowiązują reguły postępowania wynikające z zasad etyki zawodowej. Oskarżony (podejrzany) natomiast nie jest nimi krępowany. Często korzysta z metod bronienia się dalekich od moralności.

Aspekty etyczne działalności organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości bardzo wyraziście kojarzą się z problematyką zdefiniowania podstępu, a także zakresem jego ewentualnej dopuszczalności. Autorzy tymi zagadnieniami zaj­mują się jednak w innej części pracy i do nich jeszcze wrócimy.

Rozdział II. „Czynności wstępne zmierzające do ustalenia i ujęcia sprawcy przestępstwa”. Autorzy omawiają tu źródła pierwszych informacji o zdarzeniu oraz jego sprawcach, dzieląc je na zewnętrzne i wewnętrzne. Pojęcia pierwszych informacji nie definiują, ale wiadomo, że chodzi tu o infor­macje na temat zdarzenia, które jeszcze nie było przedmiotem postępowania. Przegląd tych źródeł jest w miarę wyczerpujący, ale skrótowo potraktowany[3].

Szkoda również, że po wymienieniu form pościgu nie poruszono taktycznej strony tej czynności. Prawidłowo natomiast przedstawiono kryminalistyczne aspekty zatrzymania. Celne są zwłaszcza uwagi o potrzebie planowania i prze­prowadzania tej czynności z uwzględnieniem reguł zaskoczenia, charakteru potencjalnego miejsca zatrzymania, asekuracji przed możliwą próbą ucieczki i względów bezpieczeństwa. Słusznie wskazano też na celowość przeszukania osoby zatrzymanej i dokonania oględzin jej ciała. Zabrakło, w moim przekona­niu, uwag o koordynacji działań policji, gdy w krótkim czasie trzeba zatrzymać większą liczbę osób, zwłaszcza w różnych miejscach oraz zalecenia każdora­zowego przeszukania miejsca zatrzymania i środków transportu. Praktyka dowodzi popełnienia dużej liczby błędów taktycznych, powodujących negatyw­ne skutki dla późniejszego postępowania dowodowego w razie zaniechania tych czynności.

Osoby podejrzane orientują się, że mogą zostać zatrzymane i starają się zwykle porzucić obciążające ich dowody rzeczowe. W razie późniejszego znalezienia tych przedmiotów często zarzucają policji podrzucenie dowodu, niekiedy czyniąc to skutecznie.

Bardzo trafne jest zalecenie przeszukania ostatniego znanego miejsca pobytu osoby poszukiwanej, albowiem często dostarcza ono wartościowych informacji o kontaktach i miejscach znanych poszukiwanemu oraz jego własno­ściach psychicznych i tendencjach zachowań. W razie poszukiwania osób zaginionych słusznie mówi się o potrzebie dokładnego zbadania stosunków zaginionego z osobami mu bliskimi.

Wprawdzie metodom identyfikacji człowieka Autorzy poświęcili osobny rozdział, ale z uwagi na specyfikę poszukiwania osób zaginionych celowe wydawało się zamieszczenie paru choćby zdań na temat metod ustalania tożsamości osób, które zostały zatrzymane w ramach działalności poszukiwawczej lub przy okazji wyko­nywania innych czynności, a nie chcą lub nie mogą ujawnić swoich personaliów.

Zasadzki, a zwłaszcza taktyka ich organizowania, to ostatni już temat z omawianych w II rozdziale. Przy jego prezentacji Autorzy nie odróżnili jednak zasadzek od pułapek kryminalistycznych. Te ostatnie są dla nich bowiem rodzajem bardziej skomplikowanych technicznie zasadzek. Warto więc zauwa­żyć, że ostatnio coraz wyraźniejsza w piśmiennictwie kryminalistycznym staje się tendencja do różnicowania obu tych pojęć[4]. Rozróżnia się przy tym pułapki sygnalizujące, znakujące, obezwładniające i rejestracyjno-utrwalające.

Rozdział III. „inne działania wykrywczo-śledcze”. Treść tego rozdziału jest niezwykle szeroka. W pierwszej kolejności Autorzy zajmują się problema­tyką odtwarzania wyglądu osób poszukiwanych. Przedstawiają portret słowny,czyii pamięciowy, oraz metody graficzne, w tym portretu rysunkowego, portretu składanego (identykit) i fototorobotu.

Metody te opisano przejrzyście i stosunkowo dokładnie, co należy akcepto­wać, gdyż zapewne długo jeszcze będą one w użyciu, a metoda portretu pamięciowego, z uwagi na znaczenie werbalnych sposobów komunikowania się ludzi, wydaje się być metodą„na zawsze”. Jednak szczególne miejsce wśród opisanych metod odtwarzania wyglądu osoby poszukiwanej zajmuje metoda portretu komputerowego. Aktualnie w Polsce wdrażany jest oryginalny program o nazwie POLSIT, opracowany w CLK KGP. Jest to niewątpliwie metoda przyszłościowa, niezwykle wydolna i relatywnie tania. Stwarza znaczne możli­wości i już w dużym stopniu sprawdziła się w najpoważniejszych sprawach kryminalnych o zabójstwa, rozboje czy zgwałcenia. Sposoby tworzenia wize­runku poszukiwanej osoby i możliwości kierunku jego dalszego wykorzystania w postępowaniu dowodowym zostały przedstawione bardzo przejrzyście. War­to przy tym wiedzieć, że POLSITto także program pozwalający na rekonstrukcję wyglądu przyżyciowego twarzy na podstawie obrazu czaszki nieznanych zwłok, wprowadzonego do pamięci komputera.

Rzetelnie potraktowano problemy prowadzenia registratur kryminalistycz­nych, chociaż w niektórych fragmentach nieco nazbyt teoretycznie. Np. nieaktu­alne dla polskich warunków są już trzy tradycyjne ujęcia twarzy do zdjęć sygnalizacyjnych, tj. prawy profil, en face i lewy półprofil. Ujednolicone w Polsce w 1985 r. zasady wykonywania fotografii sygnalitycznych przewidują bowiem tylko dwie pozy twarzy, tj. prawy profil i en face. W przypadku bardziej chara­kterystycznego lewego profilu, fotografuje się tę stronę twarzy. Sporządzić należy także zdjęcia całej sylwetki stojącej, na osobnych dodatkowych fotogra­fiach utrwalić cechy szczególne, np. tatuaże, blizny itp. Skala odwzorowania dla twarzy wynosi 1:8 (a nie 1:7, jak podają Autorzy) i 1:16 dla sylwetki[5].

W konfrontacji z polskimi doświadczeniami nazbyt optymistycznie wypada­ją-jak się wydaje – podzielane przez Autorów możliwości skutecznego użycia psa tropiącego, np. po upływie 48 godzin od chwili pozostawienia śladów zapachowych, co miałoby wynikać z niektórych doniesień zagranicznych.

Ta uwaga nie zmienia faktu, że problematyka wykorzystywania psa służbo­wego – pomimo zawartości treści – przedstawiona została przejrzyście, mery­torycznie poprawnie i w sposób przydatny zarówno dla celów dydaktycznych, jak i praktyki ścigania[6].

Niekonwencjonalne źródła informacji to niewątpliwie najbardziej intrygujący fragment rozdziału, a może nawet całego podręcznika. Autorzy przedstawiają kolejno problematykę profilowania psychologicznego, psycholingwistyki, hipno­zy, medium oraz intuicji. Przedmiotem profilowania psychologicznego jest okre­ślenie przez współpracujących ze sobą specjalistów różnych dziedzin, w tym zwłaszcza kryminalistyki, psychologii i psychiatrii oraz medycyny sądowej cech psychicznych i emocjonalnych sprawcy badanego zdarzenia. Słusznie podkre­śla się możliwość ustalenia w ramach omawianej metody także takich cech identyfikacyjnych sprawcy, jak jego wiek, płeć, wzrost, teren zamieszkania, znajomość z ofiarą czy poprzednią karalność i – co jest niezwykle ważne -określenie przypuszczalnego motywu działania nieznanego sprawcy. Metoda przydatna jest także, co weryfikuje moje doświadczenie śledcze, do potwierdze­nia podejrzeń istniejących przeciwko sprawcy już znanemu. W obliczu wzrasta­jącej w naszym kraju liczby zabójstw i innych poważnych zdarzeń kryminalnych poznać powinni ją nie tylko aplikanci[7]. Wydaje się jednak, że bardziej efektywne wykorzystanie możliwości tkwiących w profilowaniu psychologicznym mogłoby nastąpić dopiero po utworzeniu mniej czy bardziej sformalizowanego zespołu najwyższej rangi specjalistów z różnych dziedzin wiedzy, którzy dysponowaliby odpowiednim bankiem informacji i zdolnościami wypracowania zasad współ­działania oraz gromadzenia doświadczeń przydatnych do wykorzystania w przeszłości.

Typowanie podejrzanych na podstawie cech językowych i treściowych za­wartych w mowie lub piśmie sprawcy przestępstwa to – zdaniem Autorów -nowy dział kryminalistyki nazywany psycholingwistyką. Osobiście mam wątpli­wości, czy możemy mówić już o wyodrębnieniu działu, ale pozostaje pozadyskusją, że współczesna kryminalistyka dysponuje znaczącym już dorobkiem w tym zakresie, opisanym przede wszystkim przy omawianiu ekspertyz iden­tyfikacyjnych pisma oraz głosu ludzkiego w ramach fonoskopii.

Także technika wydobywania informacji nazywana hipnozą ma już w Polsce bogaty dorobek teoretyczny, orzeczniczy, i – co mniej wiadomo – spore zasto­sowanie praktyczne[8]. W moim przekonaniu analiza konkretnych przypadków zastosowania hipnozy dla celów śledczych powinna stanowić punkt wyjścia do dalszych wniosków o przydatności oraz zakresu dopuszczalności tej metody w postępowaniu karnym. Lektura dostępnych publikacji przekonuje o potrzebie możliwie szerokiego otwarcia na tę metodę zdobywania informacji, zwłaszcza o nieznanych źródłach dowodowych, a także dopuszczania jej w formie eksper­tyzy jako środka dowodowego w procesie. Autorzy podręcznika referują szero­ko poglądy zwolenników i przeciwników hipnozy w śledztwie, ale niestety, nie opowiadają się wyraźnie po żadnej ze stron. Na uwagę zasługują natomiast zaproponowane przez nich niektóre zalecenia metodyczne. Przy okazji przypo­minają o zakazie stosowania przy zdobywaniu informacji jakichkolwiek środków farmakologicznych i uwagę tę należy w pełni podzielić.

Dużą ostrożność zalecają Autorzy w korzystaniu z medium, jako wysoce niekonwencjonalnego źródła informacji oferowanego przez parapsychologię. Przyznają, że w wyjątkowo trudnych przypadkach, gdy inne źródła zawodzą, a waga sprawy za tym przemawia, medium może ułatwić odnalezienie zwłok ofiary, opisać wygląd sprawcy czy sposób dokonania zbrodni. Słuszna dyrekty­wa ostrożnego potraktowania tematu nie zmienia wszakże faktu, że w historii zawodowego życia każdego chyba prokuratora parającego się wyjaśnianiem skomplikowanych przypadków kryminalnych, zdarzająsię sytuacje nie do końca poddające się wyłącznie racjonalnemu osądowi. Utworzenie swoistego „banku informacji” przypadków tego rodzaju być może ułatwiłoby naukowe opracowa­nie problemu, który aktualnie znajduje się zupełnie w powijakach, co wynika z przytoczonej w przypisach podręcznika bibliografii[9].

Wydaje się, że znacznie więcej wiemy już o kolejnej, pomijanej przez kodeksy metodzie poznawania rzeczywistości – intuicji, czyli natychmiastowym i mimowolnym jej rozumieniu[10].

Próba jej zdefiniowania i wyznaczenia właściwego miejsca w działalności śledczej zamyka rozdział. Autorzy może nazbyt krytycznie oceniają możliwości, jakie daje intuicja praktykowi ścigania. Niezależnie bowiem od wszelkich trud­ności związanych ze zdefiniowaniem tego pojęcia i jego naukowym rozpraco­waniem, intuicja daje znać o sobie w praktyce śledczej niemal na co dzień. Doświadczony policjant czy prokurator, antycypując przyszłe ustalenie opera­cyjne czy procesowe, niekiedy tylko dzięki niej znakomicie potrafi dostrzec sedno rzeczy.

Rozdział IV. „ Czynności operacyjno-rozpoznawcze „. Rozdział rozpoczy­na słuszna uwaga, że dyskretne uzyskiwanie informacji realizowane jest w prak­tyce policji wszystkich państw różnymi sposobami i za pomocą różnych środków. R. Donnerstedt, który doskonale wyczuwał tę sytuację, pisał: „godzina policji i jej detektywów wybija zawsze w chwili, gdy przestępstwa przypominają nam o iluzji absolutnej wolności… wybija dzień w dzień i noc w noc we wszystkich częściach kuli ziemskiej, u wszystkich narodów i we wszystkich ustrojach… wybija ona wszędzie, bo przestępstwo i przestępczość przetrwały do dzisiaj mimo wszelkich przemian społecznych”[11]. Ktoś inny jeszcze powie­dział, że wszystko, co najciekawsze w walce z przestępczością, dzieje się poza procesem karnym. Ubocznie warto wspomnieć, że w przeciwieństwie do pro­cesu karnego, gdzie fundamentalne znaczenie ma pojęcie „dowodu”, w działal­ności operacyjno-rozpoznawczej posługujemy się znacznie bardziej pojemnym pojęciem – „informacji”.

Odmiennie od niektórych innych autorów, w recenzowanym podręczniku rezygnuje się ze szczegółowego zestawienia różnic i podobieństw pomiędzy czynnościami procesowymi a operacyjnymi[12]. Interesująco wypada systematy­ka obserwacji, przedstawiona za Ch.E. 0’Harą. Szkoda jednak, że tłumaczący poszczególne rodzaje obserwacji nie zachowali dyscypliny terminologicznej i do pojęcia obserwacji wprowadzili też „wywiad”, dotyczący przeszłości osoby obserwowanej (s. 69). Także raczej „wywiadem” w naszym rozumieniu niż „obserwacją” jest powołana za 0’Harą „obserwacja psychologiczna”. Dlatego należy skonstatować, że obserwacja to po prostu „względnie stała koncentracja uwagi na określonym przedmiocie, tj. osobie, miejscu lub rzeczy w celu pozna­nia zmian w jego usytuowaniu w czasie i przestrzeni, przeprowadzona przy pomocy zmysłów z możliwością użycia dodatkowo specjalnej aparatury”[13]. Na aprobatę zasługuje zaproponowany sposób przeprowadzania wywiadów. Szkoda tylko, że nie wyjaśniono do końca różnicy pomiędzy zakresami pojęć „wywiad policyjny” i „wywiad środowiskowy”, o którym w przypisie na stronie 70 słusznie się twierdzi, że jest „innym rodzajem wywiadu”. Nieco ogólnikowo wypada przekaz na temat inwigilacji, w tym istoty tej złożonej działalności operacyjnej, jak sposobów jej prowadzenia. Z kolei wartościowym poznawczo wywodom dotyczącym współpracy z osobami zaufanymi zabrakło tylko jedne­go: przedstawienia sposobów ich werbowania. To oczywiście trudna i nawet w aspektach moralnych nie zawsze jednoznaczna sprawa, ale w podręczniku tej rangi trzeba także trudne sprawy dopowiadać do końca. Ta sama uwaga odnosi się do pominiętej przez Autorów dezintegracyjnej funkcji czynności operacyjnych. Wydaje się, że potrzeba dokładnego przytoczenia istoty tych czynności nie została doceniona[14].

Rozdział V. „Planowanie postępowania przygotowawczego; wersje śledcze”. Podstawowe treści rozdziału zostały dosłownie recypowane z wyda­nego jeszcze w 1970 r. przez Prokuraturę Generalną skryptu Z. Czeczota i M. Czubalskiego pt. „Zarys Kryminalistyki”. Nie jest to jednak przytyk, gdyż już wtedy sposób ujęcia problemu zwracał na siebie uwagę rozsądnym kompromi­sem zwięzłości z zawartością informacyjną. Zachowane zostały dobre proporcje teorii i zaleceń praktycznych. Pozytywnie też trzeba ocenić omówienie w jednym rozdziale planowania postępowania przygotowawczego i wersji, gdyż wersje kryminalistyczne stanowią podstawowy budulec planu śledztwa czy dochodze­nia[15]. W większości dostępnych podręczników kryminalistyki potrzeby takiego kojarzenia problematyki planowania postępowania przygotowawczego z za­gadnieniami opracowywania wersji na ogół niestety nie dostrzega się albo nawet zupełnie pomija tematykę planowania.

Rozdział VI. „Psychologiczne podstawy formowania się osobowego materiału dowodowego”. Autorzy omawiają kolejno podstawowe terminy i właściwości charakteryzujące ludzkie zmysły, ich zaburzenia oraz różne po­wody zakłócające prawidłowe spostrzeganie. Podejmują też problemy pamięci i procesów myślenia z położeniem akcentu na zagadnienie sugestii. Rozdział zamykają wywody o życiu uczuciowym, motywacji działania ludzkiego i osobo­wości. Te przejrzyście przedstawione wiadomości z zakresu psychologii ogólnej są bezwzględnie potrzebne każdemu prokuratorowi. Aplikanci powinni je przy­swajać sobie równolegle z wiedzązawartąw podręcznikach psychiatrii sądowej. Sporo zamieszczonych tu uwag odnosi się do praktyki ścigania. Przykładem może być zamieszczona na s. 81 rada o sposobie skorzystania z przepisu art. 174 § 1 k.p.k. (art. 192 § 4 n.k.p.k.), z zaleceniem dokumentowania zgody świadka na poddanie się oględzinom ciała i badaniu lekarskiemujuż w protokole jego przesłuchania. Od siebie dodam, że nie zawsze udaje się „zdążyć” z pyta­niem o zgodę w trakcie takiego przesłuchania, a decyzja o potrzebie oględzin czy badania dojrzewa później. Wówczas możliwa jest inna procedura postępo­wania, np. pisemne zapytanie z odpowiednim pouczeniem.

Tezę o łatwości, z jaką Autorzy przechodzą od opisu teoretycznego do problemów praktyki, potwierdza lektura dalszych fragmentów rozdziału. Ilustru­je to np. opis mechanizmu formułowania się i zniekształcania spostrzeżeń w przypadku obserwacji przedmiotów będących w ruchu, co przedstawiono w kontekście oceny zadań świadka obserwującego w różnych warunkach jazdę samochodu. Podobnie postąpili Autorzy przedstawiając relatywizm w ocenieodcinków czasowych i propozycje pokonywania wynikających stąd trudności w praktyce ścigania.

Zaskakuje jednak negatywna opinia co do możliwości prawidłowego rozpo­znania głosu ludzkiego jako pochodzącego od określonej osoby. Doświadcze­nia praktyki zdają się przeczyć tak skrajnej tezie. Autor niniejszych uwag miał okazję konsultowania założeń metodyki „okazania głosu” domniemanego sprawcy zgwałcenia w celu rozpoznania go przez młodą kobietę, zaskoczoną w nocy podczas snu przez napastnika, który dostał się do mieszkania przez uchylone okno. Wynik czynności okazał się niespodziewany. Pokrzywdzona, po wysłuchaniu zaprezentowanych jej zza kotary w zaciemnionym pomieszcze­niu głosów poszczególnych mężczyzn, wskazała na jednego z przybranych. Mężczyzna ten przyznał się do gwałtu zaraz po zakończeniu czynności, a prze­prowadzona wkrótce potem ekspertyza linii papilarnych zabezpieczonych na miejscu zdarzenia potwierdziła, że pochodziły one właśnie od niego. Charak­terystyczne, że sama pokrzywdzona zdecydowanie wykluczała dotychcza­sowego podejrzanego jako mężczyznę, którego głos zapamiętała jako słyszany przez nią w chwili zdarzenia[16]. Znana z psychologii zasada „kompensacji” zmysłów znakomicie potwierdza się także podczas czynności dowodowych w sprawach o czyny na szkodę osób niewidomych lub będących świadkami takich czynów. Niewidomy zwykle lepiej słyszy i ma bardziej wrażliwy dotyk od przeciętnego obserwatora. Wielokrotnie zdarzyło się, że osoby te bardzo pre­cyzyjnie wskazywały, rozpoznawały sprawców w czasie okazania im ich głosów bądź też wskazywały ich tożsamość w przypadkach wcześniejszej znajomości. Opinia ta nie zmienia oczywiście konieczności indywidualnej oceny każdego przypadku. Nie można np. nie podzielić uwagi Autorów, że niektóre osoby z wadami słuchu przejawiają niebezpieczną dla prawdy tendencję zastępowa­nia spostrzeżeń domysłami.

W pracy śledczej i dochodzeniowej liczy się pamięć dokonywanych przez świadka spostrzeżeń, zdolność rozpoznawania po pewnym czasie obiektów wcześniej spostrzeżonych i możliwość reprodukowania zapamiętanego mate­riału. Do zawartych na ten temat informacji w podręczniku dodałbym tylko, że dla trwałości i wierności pamięci ogromne znaczenie posiada powtórzenie zapamiętanego materiału w relatywnie krótkim czasie po dokonaniu spostrze­żeń.

Stąd istotna dyrektywa dla praktyki ścigania, aby z przesłuchaniem świad­ków nie zwlekać zbyt długo. Taka, nieodległa od momentu zdarzenia, reprodu­kcja zwykle korzystnie wpływa na efektywność późniejszego przesłuchania w sądzie, nawet jeżeli od dnia zdarzenia upłynęło więcej czasu. Żądanie od świadka przekazania przez niego informacji o zdarzeniu jest sygnałem dla jego mózgu o konieczności „wprowadzenia” danych informacji do sfery pamięci długo­trwałej. Z drugiej strony, reminiscencja, czyli samoczynne przypominanie sprawia, że efekty odłożenia czynności przesłuchania na pewien, ale niezbyt długi czas, będą lepsze. Przy tej okazji warto chyba zdecydowanie podkreślić, że w typowej sytuacji, zarówno w razie przypadkowego, jak i celowego kontaktu z obiektem, jesteśmy w stanie rozpoznać znacznie więcej niż „spontanicznie reprodukować” i zrelacjonować w toku przesłuchania. Jest tak nawet na etapie pytań szczegóło­wych, właściwie ukierunkowanych. Mówiąc inaczej, świadek jest w stanie prawid­łowo rozpoznać człowieka czy rzecz nie tylko wówczas, gdy wcześniej potrafi go wyczerpująco opisać, ale także wtedy, gdy opis był bardzo ubogi. Zrozumienie tej właściwości ludzkiej psychiki posiada istotne znaczenie przy ocenie wiarygodności zeznań. Sformułowany przez Autorów podręcznika wniosek, że przypominanie może być łatwiejsze, gdy odbywa się w warunkach podobnych do tych, w jakich odbywało się zapamiętywanie, zawiera, moim zdaniem, nie tylko konkretne dyre­ktywy dla praktyki okazania, ale też dla przesłuchiwania świadków, kiedy należy stymulować określone skojarzenia. Jest to sztuka, gdyż jedyną dopuszczalną wówczas sugestiąjest próba przekonania świadka, aby ponownie przeżył w swojej wyobraźni zdarzenie, które ma opisać. Staje się to łatwiejsze, gdy przesłuchujący potrafi odtworzyć klimat tego zdarzenia podczas przesłuchiwania. Dopiero wów­czas ma szansę potwierdzenia słynna opinia P. Wrighta: „zadziwiające, ile sobie może człowiek z odrobiną wysiłku przypomnieć” ma szansę potwierdzenia[17]. Zrozumiałe, że w warunkach przesłuchania chodzi także o wysiłek drugiego czło­wieka, czyli przesłuchującego.

Interesujące niewątpliwie są poglądy Autorów na problem sugestii. Wycho­dząc niejako poza klasykę podręcznikową, podnoszą kwestię relacji pomiędzy sugestią a etiologią przestępstwa. Uwagę o wpływie środków masowego prze­kazu na przestępczość nieletnich w kontekście zjawiska sugestii, stanowiącej czynnik zakłócający procesy myślenia – zaliczyć trzeba do niezwykle inspirują­cych dalsze badania. Z kolei pogłębionej refleksji wymaga teza o sugestywnym wpływie atmosfery sali sądowej na uczestniczących w rozprawie świadków. Także relacje, jakie powstają pomiędzy ofiarami niektórych kategorii prze­stępstw a ich sprawcami. Wniosek, że ofiary późniejszych zabójstw, kradzieży czy zgwałceń wywierają sugestywny wpływ na sprawców tych czynów, pomimo znaczącego dorobku wiktymologii penalnej na polskim gruncie, postawiony jest nowatorsko. Nie kwestionując wzajemności sugerującego wpływu sprawcy na ofiarę i ofiary na sprawcę w pewnej liczbie zdarzeń o znamionach przestępstwa, nie można jednak z pola widzenia tracić ogromnej liczby takich zdarzeń, gdzie ofiara staje się ofiarą tylko dlatego, że „po prostu istniała” czekając na autobus, wracając do miejsca zamieszkania, wyglądając schludnie, nosząc okulary albo nawet pochodząc nie z tej, co „należało” wioski.

Na tle innych właściwości psychicznych człowieka stosunkowo skromnie wypadła prezentacja inteligencji, czyli jak ujmują to Autorzy – poziomu jego ogólnej sprawności intelektualnej. Tylko wzgląd na fakt, że problem ten szcze­gółowo rozważany jest w programie nauczania z zakresu psychiatrii – głównie zresztą w kontekście upośledzenia umysłowego – pozwala tłumaczyć ten wybór. W aspektach bardziej kryminalistycznych inteligencja to nie tylko jeden z czynników kształtujących osobowy materiał dowodowy, ale ważki element osobowości człowieka predestynujący go do dokonywania określonej kategorii przestępstw, a zwłaszcza determinujący sposoby ich dokonywania. Szkoda, że zabrakło miejsca na kilka choćby uwag na ten temat. Znacznie więcej zaintere­sowania wykazali Autorzy dla problematyki uczuć i motywacji, którymi powodują się ludzie w swoim działaniu. Podzielili też ugruntowany już w teorii pogląd polimotywacyjności ludzkich zachowań. To ważna wskazówka dla każdego praktyka ścigania, nie tylko na etapie budowania wersji kryminalistycznych. Moje wątpliwości natomiast budzi rozciągnięcie pojęcia motywacji na te tenden­cje ludzkich zachowań, które psychologia, a zwłaszcza psychiatria określają jako popędy. Wprawdzie żadna z tych dyscyplin nie ma dostatecznie ukształto­wanej siatki pojęciowej i wiele terminów jest różnie rozumianych[18], ale prefero­wać należałoby raczej unifikowanie terminologii niż jej dalszą dyferencjację. Zamykający ten rozdział temat osobowości został potraktowany także „po macoszemu”. Zabrakło zwłaszcza elementów struktury osobowości, powszech­nie wymienianych, jak np. poziom intelektualny, temperament, wola i charakter. Bardziej czytelne wydają mi się teoretyczne koncepcje struktury osobowościrozwinięte w układzie systemowym[19]. Na koniec dodam, że osobowość jest funkcją syntezy swoich składników, a nie ich prostą sumą. Jest właściwością bardzo indywidualną, charakteryzującą danego człowieka i zarazem odróżnia­jącą go od innych, pod wieloma względami nawet mu podobnych, członków jego grupy społecznej. I nie ma też chyba wątpliwości, że człowiek ze swoją, sobie tylko właściwą, normalną czy nie, osobowością i tym wszystkim, co może z osobowości tej wynikać dla niego samego i dla innych ludzi, stanowi najwię­kszą fascynację i wyzwanie kryminalistyki i nauk jej pokrewnych. Mam tu na myśli i sprawcę, i jego ofiarę, i wreszcie tego, który ściga, oskarża i osądza. Dlatego też zwłaszcza prawnicy powinni wyzbywać się głęboko zakorzenionego uproszczenia myślowego, zgodnie z którym problem śledztwa to przede wszy­stkim problem sprawcy (podejrzanego) i zagwarantowanie mu przysługujących z tego tytułu praw wyznaczonych gwarancyjną funkcją procesu karnego. Być może ważniejszym problemem śledztwa jest dostrzeżenie i docenienie tego uczestnika postępowania, który ma sprawcę wytropić, ująć, zebrać dowody jego winy. Jego osobowość to temat na cały pasjonujący rozdział.

 

Rozdział VII. „Uzyskiwanie osobowych środków dowodowych”. Roz­dział pisany jak gdyby specjalnie dla praktyków. I tych początkujących, i tych bardziej zaawansowanych w niezwykle trudnej sztuce pozyskiwania osobo­wych środków dowodowych. Warto zwrócić uwagę na trafne reguły przygoto­wania przesłuchania. Oprócz kwestii zasadniczych, jak np. postulat za­znajomienia się z dotychczasowymi wynikami postępowania, Autorzy udzielają też wskazówek, jak robić notatki i oznaczać fragmenty akt, które mogą okazać się przydatne. Podzielić należy zalecenie właściwego doboru i przygotowania pomieszczenia do przesłuchania. Ta uwaga jednak powinna być adresowana przede wszystkim do odpowiedzialnych za organizację działalności prokuratury czy policji, a nie do prowadzących przesłuchania. W przegęszczonych, pozba­wionych odpowiedniej liczby poczekalni biurach, przy braku służb porządko­wych na korytarzach i jakiegokolwiek wręcz zabezpieczenia elektronicznego, większość – słusznych z merytorycznego punktu widzenia – zaleceń jest niewykonalna.

Nieliczne wyjątki tylko regułę tę potwierdzają. Ten stan rzeczy jest zresztą w podręczniku dostrzeżony. Jego Autorzy dostrzegli też potrzebę tworzenia w bardziej skomplikowanych sprawach, planów przesłuchania i, co należy podkreślić, docenili wagę kolejności, w jakiej poszczególne zagadnienia należy wyjaśnić[20].

Interesująco przedstawia się wybór orzeczeń Sądu Najwyższego odnoszą­cych się do problematyki przesłuchania świadków. Słusznie podkreślono zna­czenie ustaleń dokonywanych w stadium przesłuchania „in personam”. Uzupełnię, że pożądanej wnikliwości i precyzji zapisu niestety nie stymuluje rubryka typowego protokołu: „stosunek do stron”. Przyjęło się, że chodzi tu wyłącznie o deklarację faktu pokrewieństwa i jego stopnia, zwłaszcza wobec podejrzanego. Niedoskonałość ta tylko w ograniczonym stopniu bywa napra­wiana na etapie przesłuchania „in rem”.

Wbrew natomiast poglądowi Autorów uważam, że możliwe, a czasem nawet konieczne staje się przerwanie świadkowi (podejrzanemu) wypowiedzi sponta­nicznej czy też dokładniej – postawienie na tym etapie pytania dodatkowego. Pytanie to może np. nawiązywać do myśli mimowolnie przekazanej przez świadka, a potem z jakiegoś powodu zarzuconej, lecz z punktu widzenia celów przesłuchania bardzo istotnej. Może też wynikać z powstałego „na gorąco: skojarzenia u przesłuchującego, a zadanie pytania w tym właśnie momencie pozwoli uzyskać precyzyjną informację. W innej chwili może okazać się to już niemożliwe albo po prostu problem zostanie zapomniany czy przeoczony. Metoda przesłuchania łącząca etap wypowiedzi spontanicznej z wtrącanymi pytaniami szczegółowymi nazywa się metodą mieszaną”[21].

Wartościowe rozważania o przyczynach nieszczerości zeznań pomijają jednak ich fałszywość motywowaną przekupstwem świadków. Pomijają też problem zmowy milczenia. Niestety, coraz częściej natrafiany w praktyce.

Zabrakło też bezpośredniego odniesienia do „błędów zeznań szczerych”. Autorzy zapewne problem ten uznali za wystarczająco przedstawiony w roz­dziale poprzednim. Dlatego uwaga niniejsza adresowana jest wyłącznie do Czytelników z grona aplikantów i ma na celu podkreślenie konieczności umiejętnego łączenia lektury obydwu rozdziałów. Przy tej lekturze warto pamiętać o przestrodze prof. M. Cieślaka, który uważa, że „podstawowym wrogiem prawdy procesowej jest nie kłamstwo rozmyślne, ale błąd. Znacznie częściej bowiem zdarza się, że ludzie się mylą, niż to, że świadomie kła­mią”[22]. Jeżeli w wypowiedzi tej jest nieco przesady, to przecież tkwi w niej jednocześnie sporo prawdy.

Kolejny podrozdziałtraktuje ojednym z najbardziej pasjonujących zagadnień problemów taktyki kryminalistycznej – przesłuchaniu podejrzanego. Autorzy ujmują ten temat rzetelnie i wszechstronnie. Prezentując taktyczne zasady przesłuchania dostrzegają specyficzną odrębność każdej sprawy. Zwracają uwagę na znaczenie cech osobowości osób przesłuchiwanych. Jednak, w moim przekonaniu, zbyt mało miejsca poświęcili problemom, które nazywam psy­chologicznymi technikami wydobywania wyjaśnień, czy mówiąc inaczej – me­todom przesłuchania podejrzanych. Wymieniają metodę kumulatywnego ujawnienia dowodów (inaczej czołowego natarcia) i metodę perswazji. Zarzut ten nieco osłabia fakt, że w rozdziale VIII poświęconym problematyce alibi dochodząjeszcze metody pytań szczegółowych, reductio ad absurdum i rekon­strukcji zdarzenia, ale jeszcze ciągle zbyt skromnie, jak na dorobek psychologii przesłuchania[23].

Wbrew poglądom, postulującym zdecydowane przeniesienie akcentu na oskarżonego (podejrzanego) jako podmiotu procesu, nawet kosztem jego roli jako źródła dowodowego2 , i potrzebę zmian mentalności praktyki, opowiadam się za zachowaniem równowagi tych tendencji. Przede wszystkim w imię naczelnej zasady procesu – zasady prawdy obiektywnej, która powinna być podstawą wszelkich rozstrzygnięć.

 

Trudno byłoby przecenić wiedzę sprawcy przestępstwa, dla ustalenia etio­logii i motywacji czynu, jego stanu psychicznego i emocjonalnego w momencie działania, kryterium doboru ofiary, sposobu popełnienia czynu i postępowaniapo jego dokonaniu. Ta wiedza to nie tylko materiał dający podstawę do wymie­rzenia sprawiedliwej kary. To często jedyne źródło dowodowe pozwalające ustalić obronę konieczną, niepoczytalność oraz dokonać innejeszcze ustalenia, korzystne także dla podejrzanego[24]. W podrozdziale pt. „Przesłuchanie biegłe­go” Autorzy zasadnie podkreślają, że pomimo ewidentnych korzyści, jakich postępowaniu przygotowawczemu może przysporzyć dana czynność na tym właśnie etapie procesu, szansa ta bywa rzadko wykorzystywana. Prawidłowo odróżnia się odrębne metodyki przesłuchania biegłego w zależności od tego, czy w sprawie opracowano już wcześniej opinię na piśmie, czy dopiero przesłu­chanie ma doprowadzić do jej sformułowania, odebrania i udokumentowania. To samo wypada odnieść do katalogu zagadnień, które powinno się uwzględnić podczas przesłuchania.

Podobnie polecić należy proponowaną metodykę przeprowadzenia konfron­tacji pomiędzy biegłymi. Cele tej czynności tylko w bardzo ogólnym sensie pokrywają się z celami klasycznego „stawienia do oczu”, co musi determinować odrębność jej przeprowadzania.

Przy omawianiu metodyki przesłuchania świadków-dzieci sformułowano rzeczowe argumenty przeciwko udziałowi w tej czynności rodziców lub opieku­nów. Tym bardziej zastanawiać musi obserwowana zwłaszcza w postępowaniu sądowym (sprawiedliwości) praktyka dopuszczania do udziału w czynności przesłuchania małoletnich świadków osób im bliskich. W konsekwencji zdarza się, że fakt zaniechania w postępowaniu przygotowawczym wezwania rodzica do takiej czynności sądy oceniają jako błąd, skutkujący wadliwość środka dowodowego.

Znamienne, że odwołują się przy tym do przepisów ustawy o postępowaniu w sprawach nieletnich[25]. Zakres przedmiotowo-podmiotowy powołanej ustawy jest jednak zupełnie inny, a przepis art. 39 ma charakter gwarancyjny wobec nieletniego sprawcy czynu zabronionego, a nie małoletniego świadka.

Stosowanie analogii nie wydaje się uprawnione[26]. Z merytorycznego punktu widzenia także czymś zupełnie innym jest zalecany w literaturze kryminalisty­cznej i przez Sąd Najwyższy udział biegłego psychologa czy w ostateczności pedagoga szkolnego w czynności przesłuchania małoletniego świadka[27].

Konfrontacji, jako metodzie usuwania sprzeczności w zeznaniach i wyjaś­nieniach, poświęcono zbyt mało uwagi. Słusznie podnosi się potrzebę dokład­nego przygotowania tej czynności, w tym selekcji problemów wymagających wyjaśnienia, oceny wiarygodności wcześniejszych relacji, sprawdzenia gotowo­ści osoby wiarygodnej do relacjonowania faktów w obecności innej osoby. Podzielić też trzeba przestrogę o potrzebie zachowania rozwagi przy podejmo­waniu decyzji o przeprowadzeniu konfrontacji. Ryzyko jej niepowodzenia niemal zawsze jest bowiem duże. Konieczne wydaje się tylko uzupełnienie, że metodą konfrontacji należy usuwać tylko sprzeczności istotne dla rozstrzygnięcia spra­wy, i to tylko takie, których nie można usunąć w inny, mniej ryzykowny dla prawdy sposób. W tym sensie konfrontacja jest niewątpliwie subsydiarną me­todą dowodzenia. Z kolei jedynym źródłem istotnych sprzeczności kwalifikowa­nych do wyjaśnienia drogą konfrontacji może być wyłącznie kłamstwo podejrzanego lub świadka. Oznacza to w konsekwencji, że konfrontacja nie jest sposobem do wyjaśnienia różnic w relacjach powodowanych błędami w spo­strzeganiu. Oznacza to także, że przed zarządzeniem konfrontacji prowadzący postępowanie musi mieć wyrobione zdanie, kto mówi prawdę, a kto kłamie. Jest to ważna determinanta tej taktycznie trudnej czynności procesowej, warunku­jąca efektywność stawienia do oczu, w postaci zwłaszcza przełamania postawy osoby kłamiącej i potwierdzenia prawdziwości założonej wersji zdarzenia. W przeciwnym wypadku uzyskuje się w najlepszym razie pozostanie każdej ze stron konfrontacji przy swoim. Jest to może test odporności konfrontowanych na wpływ argumentów innych niż własne, ale do prawdy niekoniecznie musi przybliżać. I ostatnia już uwaga – niezależnie od wyników konfrontacji dobrze jest po jej zakończeniu ponowić przesłuchanie stron, już na osobności. Bywa nierzadko, że dopiero wtedy zmieniają zdanie.

Niestety, inny z wielkich tematów kryminalistyki – okazanie – też nie znalazł w prezentowanym podręczniku wystarczająco dużo-jak na potrzeby praktyki -miejsca. Zabrakło analizy metodyki okazania zwłok. Pominięto też – co przy uwzględnieniu momentu ukazania się podręcznika stanowi błąd – wzmiankę o dopuszczeniu przez ustawę procesową od dnia 4 listopada 1995 r. możliwości okazania podejrzanego w sposób wyłączający rozpoznanie przez niego rozpo­znającego.

Lakoniczność regulacji ustawowej, a zarazem fakt, że zamyka ona chyba ostatecznie dyskusję nad dopuszczalnością okazania dyskretnego, powinny skłaniać autorów do pogłębionego ujęcia tematu z uwzględnieniem reguł taktyki kryminalistycznej. Nadal zatem w tej materii trzeba sięgać po wiadomości do literatury uzupełniającej.

Warto skorzystać z proponowanej w podręczniku, co prawda tylko w przypi­sach, metody okazania wizerunku osoby rozpoznawanej na ekranie telewizora, po uprzednim nagraniu go przy pomocy magnetowidu. Sprzęt ten jest obecnie powszechnie dostępny, a technicy kryminalistyczni posługują się kamerami wideo z dużą wprawą. Z kolei przeciętny uczestnik postępowania dowodowego zdążył się już przyzwyczaić do dokonywania spostrzeżeń na małym ekranie. Efektywność takiego pośredniego okazania może okazać się spora.

Trudno natomiast zgodzić się z Autorami, że okazanie osoby zawsze powin­no odbywać się w pomieszczeniu dobrze oświetlonym. Zalecenie to ma rację bytu tylko w sytuacji, gdy spostrzeganie przez świadka było dokonywane w takich samych warunkach widoczności. Okazanie obiektu powinno przebie­gać zawsze w warunkach zbliżonych do tych, w jakich świadek postrzegał. Ryzyko błędu w rozpoznaniu, zwłaszcza przy przestrzeganiu pozostałych zale­ceń taktycznych, jest wówczas mniejsze.

I jeszcze dwie uwagi. Pierwsza dotyczy prawdopodobieństwa prawidłowego rozpoznania osoby nieznanej świadkowi, a widzianej przez niego bardzo krótko, zwłaszcza w sytuacji silnego napięcia emocjonalnego. Otóż liczne doniesienia piśmiennicze na ten temat nakazują zachowanie dużej ostrożności i krytycyzmu. Druga uwaga sprowadza się do celowości bardzo dokładnego przestudiowania tego fragmentu Podręcznika, który omawia błędy w okazywaniu osób (s. 142-143).

Rozdział VIII. „Alibi”. Napisany interesująco, wyczerpująco, merytorycznie bez zastrzeżeń. Lektura przydatna aplikantom i doświadczonym prokuratorom. Według Autorów „alibi” to kwestie oznaczające sposób przygotowania obrony, zasady i metody sprawdzania tego sposobu obrony, specyfikę przesłuchiwania podejrzanych (w tym konfrontacji) i dokumentowania tej czynności. Wiadomości tutaj przekazywane powinno się postrzegać łącznie z wcześniej omówionym podrozdziałem, traktującym o przesłuchaniu podejrzanego w ogóle.

Rozdział IX. „Ocena zeznań i wyjaśnień”. Dotyczy podstawowych aspe­któw tej oceny, tj. szczerości i prawdziwości, determinujących je czynników oraz badań nad przyczynami błędów w zeznaniach. Także te wypowiedzi należałoby studiować w powiązaniu z treścią rozdziału odnoszącego się do podstaw formo­wania się osobowego materiału dowodowego. Ciekawa jest uwaga o wynikach eksperymentów służących ocenie zdarzenia przez osobę, która poznała je wyłą­cznie z relacji naocznych świadków. Okazało się, że z reguły osoby takie potrafią sobie wyobrazić obraz zdarzenia nie odbiegający od rzeczywistości.

Skądinąd oznacza to, że prawda sądowa nie musi daleko odbiegać od obiektywnej rzeczywistości, jeżeli tylko nie ustawimy zbyt wielu lub zbyt wyso­kich barier jej poznania. W przedmiocie badań wariograficznych (poligraficz­nych) uderza obiektywizm w prezentowaniu argumentów zwolenników i przeciwników tej metody badawczej. Na szacunek zasługują wyważone, ale w moim przekonaniu słuszne, wnioski Autorów przychylających się do uznania jej za wartościową i dopuszczalną w procesie metodę badawczą. Rozdział zamyka informacja o przeznaczeniu urządzenia do rejestrowania i analizy głosu ludzkiego, określanego jako psychologiczny analizator stresu (PSE). Znaczenia tych informacji nie obniża to, że podczas prac nad projektami ustaw karnychwiększość członków komisji była głucha na merytoryczne argumenty krymina­listyków o sensie ekspertyz z zakresu poligrafii czy hipnozy.

Rozdział X. „Oględziny”. Trafnie podkreślono duże znaczenie i zadania oględzin. Oględziny – według Autorów – służą poznaniu topografii danego miejsca i zjawisk tam występujących, ujawnieniu i zabezpieczeniu rzeczowych środków dowodowych oraz wyprowadzeniu wniosków o okolicznościach popeł­nienia czynu zgodnie z regułą 7 złotych pytań. Na to ostatnie kryterium warto kierować uwagę nie tylko analizując materiał postępowania w jego końcowej fazie, ale programując i przeprowadzając każdą konkretną czynność dowodo­wą, w tym także oględziny.

Interesujące jest nowoczesne i pojemne rozumienie śladów. Autorzy przy­taczają tu przykład definicji J. Widackiego, według której śladem jest spostrze-galna zmiana w obiektywnej rzeczywistości po zdarzeniu będącym przed­miotem postępowania (s. 127). Badanie miejsca zdarzenia i sama koncepcja pojęcia miejsca zdarzenia to kolejna teoretyczna propozycja Autorów, adapto­wana do potrzeb praktyki. Argumentacji zawartej w podręczniku nie sposób nie podzielić[28].

W pełni przychylam się do poglądu o obowiązkowym udziale prokuratora w składzie ekipy oględzinowej w każdej poważniejszej sprawie. Podzielić nale­ży jednak konstatację, że sens takiego udziału warunkowany jest posiadaniem przez prokuratora odpowiedniej wiedzy kryminalistycznej i specjalizacją w danej kategorii przestępstw. W tym kontekście jaskrawo uwidacznia się potrzeba specjalizacji w prokuraturze, ciągle jeszcze nie dostrzegana. Konieczność dotrzymania kroku postępowi rodzi pilną potrzebę wypracowania koncepcji kształcenia obecnych i przyszłych prokuratorów, jak też podjęcia decyzji o cha­rakterze normatywnym, stymulującym opłacalność zdobywania specjalizacji.

Sztuczność ścisłego oddzielenia od siebie statycznej i dynamicznej fazy oględzin dostrzegana była w kryminalistyce praktycznej już od dawna. Dostrze­gają ją także profesorowie Czeczot i Tomaszewski. Podzielam także ich argu­mentacje na rzecz obiektywnej metody oględzin szczegółowych i konieczności planowego (systematycznego) i bardzo skrupulatnego przeprowadzania tej czynności. Godne aprobaty jest zalecenie ponowienia oględzin miejsca w porze dziennej, jeżeli wcześniej konieczne było przeprowadzenie tej czynności przyużyciu światła sztucznego. Miejsce to powinno być zabezpieczone według normalnych zasad, aż do chwili ostatecznego zakończenia badania.

Podrozdział pt. „Dokumentacja oględzin” wieńczą dwie trafne uwagi. Pier­wsza o potrzebie ścisłej korelacji dokumentacji technicznej z treścią protokołu. Jak trudno to zrobić w sposób poprawny, wiedzą tylko ci, którzy osobiście podejmowali ten trud. Druga, o celowości pomocniczego utrwalania przebiegu i wyników oględzin na taśmie magnetofonowej. Moim zdaniem – jeszcze lepiej na magnetowidowej.

Warstwy sądowo-lekarskich i kryminalistycznych badań w toku oględzin zwłok pozostają ze sobą bardzo silnie powiązane. Jednak konieczne też jest dostrzeganie ich odrębności. Dla praktyki najpoważniejszym problemem jest wypracowanie modelu współdziałania medyka sądowego i kryminalistyka na miejscu zdarzenia, w którym każdy ze specjalistów robiłby skutecznie swoje, drugiemu nie tylko nie przeszkadzając, ale i nie szkodząc. Do tego – jak się zdaje – ciągle daleko, podobnie jak do wypracowania zadowalającej metodyki kojarzenia wyników oględzin miejsca ze stanem odzieży ofiary i zmianami ujawnionymi na zwłokach – zewnątrz i wewnątrz. Autorzy wszakże problem dostrzegają i sygnalizują.

Praktycy ścigania powinni przemyśleć propozycję dokumentowania oględzin zwłok w odrębnym protokole niż protokół oględzin miejsca znalezienia zwłok (s. 188). Niewątpliwie poprawiłoby to nie tylko czytelność, ale także wartość merytoryczną dokumentacji tego etapu postępowania. Myślę, że efektywność tej czynności mogłyby zwiększyć także, dostosowywane do różnych sytuacji śledczych, wzorcowe druki oraz szkice sylwetkowe. Właśnie wobec niedostatku potrzebnej specjalizacji wspomniane pomoce dokumentacyjne byłyby swego rodzaju tamą, zapobiegającą zaniedbaniom w postaci np. nieustalenia tempe­ratury zwłok oraz otoczenia, nieprzeprowadzania próby na przemieszczalność i powracalność plam opadowych czy powracalność stężenia pośmiertnego[29].

Rozdział kończy omówienie zasad obowiązujących przy podejmowaniu decyzji i przeprowadzaniu oględzin rzeczy. Myślę, że ten bardzo istotny przecież problem potraktowano jednak nazbyt syntetycznie. O ile nie budzi zastrzeżeń kwalifikowanie rzeczy do oględzin, to już ich cechy opisowe ujęto stanowczo za wąsko. Dlatego bardziej dociekliwego Czytelnika należy odesłać do lektury uzupełniającej . Myślę też, że jest to właściwy moment do zasugerowania wszystkim, którzy zajmują się praktyczną stroną oględzin, żeby w ich trakcie korzystali z pomocy wzorcowych opracowań, jak identyfikator barw czy mianow-nictwo przedmiotów oględzin. Niewątpliwie powinny znajdować się one w do­statecznych ilościach nie tylko w każdej jednostce organizacyjnej Policji, ale także i prokuratury.

 

Rozdział XI. „Inne czynności dowodowo-kryminalistyczne”. Przedsta­wiono przeszukanie, wizję lokalną i eksperyment. Problematyka wszystkich trzech czynności omówiona została wyczerpująco. Oczywiście walory poznaw­cze i tutaj mogłyby być poszerzone. Przy prezentacji przygotowania przeszu­kania pomieszczeń zabrakło jednej ważnej i wymagającej dyrektywnego wyartykułowania myśli. Organizując te czynności w zwalczaniu przestępczości zorganizowanej lub chociażby czynów popełnionych grupowo, przeszukanie pomieszczeń dostępnych podejrzanym lub paserom oraz poplecznikom powin­no następować w tym samym czasie. Wyjątkiem może być tylko, podyktowane względami taktycznymi i odpowiednio nadzorowane operacyjnie, celowe dopu­szczenie do przemieszczenia dowodów rzeczowych. Np. w razie podejrzenia istnienia innej, bardziej zakonspirowanej kryjówki. Z drugiej strony, zawsze warto adresatom podręczników kryminalistyki przypominać, że przeszukanie powinno być przeprowadzone w każdym miejscu, gdzie może znajdować się dowód rzeczowy. Także więc u pokrzywdzonego i każdej innej osoby. Także nie będącej stroną postępowania. Inne niezwykle ważne i chyba niedostatecz­nie docenione kwestie praktyczne, to sposoby zachowania się ekipy poszuki­wawczej w razie odmowy otwarcia pomieszczenia czy pojemnika oraz kwestie demontażu urządzeń, zwłaszcza gdy związane to może być z ich uszkodze­niem[30].

Przy omawianiu problematyki eksperymentu walor informacyjny uległby niewątpliwie podniesieniu, gdyby Autorzy podając na s. 199 systematykę tej czynności, podali uzasadnione typowymi potrzebami praktyki przykłady po­szczególnych eksperymentów.

Rozdział XII. „Istota i zadania ekspertyzy kryminalistycznej”. Ten wę­złowy dla kryminalistyki problem przeanalizowano obszernie, jasno i kompeten­tnie. Słusznie zauważono, że poza klasycznym biegłym w praktyce funkcjonuje też konsultant. Zaciekawiają propozycje rozwiązania problemu tzw. opinii pry­watnych, kwestie opinii wydawanych w kategoriach prawdopodobieństwa, za­sad stawiania biegłym zadań i zagadnienia oceny opinii. Ponownie wraca problematyka kwalifikacji merytorycznych organu procesowego i jego wiedzy z zakresu dziedziny reprezentowanej przez biegłego. Nie zawsze sobie dosta­tecznie bowiem uświadamiamy, że także ta wiedza jest warunkiem twórczego współdziałania z ekspertem. Za nią idzie efektywność i poprawność opiniowa­nia. Zabrakło być może odpowiedzi na jeden problem. Jak daleko dopuszczalna jest ingerencja organu procesowego w warsztat pracy biegłego. Czy można np. ograniczyć biegłego zalecając zastosowanie określonej metody badawczej albo użycie aparatury, którą prowadzący postępowanie ceni sobie wyżej od prakty­kowanej przez eksperta na co dzień. Autorzy słusznie podnoszą korzyści wynikające z obecności oraz efektywnego udziału biegłego w czynnościach procesowych. Dostrzegają też potrzebę współpracy z biegłym przez organ procesowy. Szczegółowo omawiająjednak tylko ten pierwszy aspekt współdzia­łania. I jeszcze jedna uwaga, tak raczej na marginesie. Postawienie biegłemu pytania, na które w świetle współczesnej wiedzy i przy wykorzystaniu dostę­pnych metod badawczych nie można uzyskać odpowiedzi w ogóle albo tylko w danej sprawie, wcale nie musi być uznawane za błąd. Są bowiem sprawy, w których pytania tego rodzaju stawiane są celowo i tylko po to, żeby uzyskać potwierdzenie eksperta, że odpowiedź nie jest możliwa. Potwierdzenie to po­trzebne jest nie tyle prowadzącemu postępowanie, co stronom, często niedo­wierzającym z różnych powodów policjantowi czy prokuratorowi.

Ślad zabezpieczony na miejscu zdarzenia, a następnie zidentyfikowany, jako pochodzący od określonej osoby, dowodzi tego i tylko wyłącznie tego, że osoba ta miała kontakt z nośnikiem śladu, czyli podłożem, na którym ślad ten ujawniono. Ta z pozoru tylko oczywista dla wszystkich prawda, nie zawsze dostrzegana jest we właściwej proporcji. Jedni, najczęściej są to policjanci, identyfikację osoby na podstawie badań postrzegają jako pewnik świadczący o popełnieniu przestępstwa będącego przedmiotem postępowania. Uważają, że dowód taki pozwala zamknąć postępowanie, gdyż wszystko zostało już wyjaśnione. Inni znowu poszlak tych zupełnie nie doceniają.

Od tych skrajności w podejściu do dyskutowanego zagadnienia nie są wolni przedstawiciele innych zawodów prawniczych. Obie postawy ze względu na ich jednostronność należy zdecydowanie odrzucić, gdyż jak trafnie piszą Autorzy zawsze trzeba brać pod uwagę całokształt okoliczności danej sprawy, m.in. niemożność innego wytłumaczenia pozostawienia przez zidentyfikowanego śladów w miejscu przestępstwa i brak jego alibi w czasie, w którym dokonano przestępstwa.

Rozdział XIII. „Daktyloskopia”. To najbardziej klasyczny spośród działów techniki kryminalistycznej. Autorzy przedstawiają go gruntownie, poczynając od aspektów historycznych, poprzez etymologię pojęcia, podstawy biologiczne, tj. właściwości i budowę linii papilarnych i ich wzory. Omawiają podstawowe terminy oraz praktyczne wykorzystywanie daktyloskopii.

Ta tendencja do ustawicznego przekładania wiedzy teoretycznej na działanie praktyczne – co traktuję jako walor pracy – zaznaczy się jeszcze wielokrotnie. Systemy registratur prezentowane są zarówno w aspektach tradycyjnych, jak i na przykładzie najnowszych rozwiązań światowych, np. AFIS czy PRINTRAK. Przej­rzystość opisu, w tym zwłaszcza metodyki korzystania oraz efektywność systemu kartotek elektronicznych, mówią same za siebie. Zainstalowany w FBI system AFIS to 30 tys. sprawdzeń każdego dnia i 9% „trafień” z dokładnością określaną na 99%. Zbiory „rozpoznane” od razu podlegają wstępnej weryfikacji swoistą metodą komputerową, a na wynik wystarczy poczekać 5-10 minut. Przy takiej efektywności nie wytrzyma konkurencji żaden system tradycyjny.

Autorzy przystępnie przedstawiają metody ujawniania i zabezpieczania śla­dów linii papilarnych. Od tradycyjnych sposobów poszukiwań przy użyciu zwykłej lampy czy lupy, poprzez proszki ferromagnetyczne i argentorat dochodzą do metalizacji próżniowej, radiografii, metody cyjano-akrylowej, a na luminiscencji argonowo-laserowej kończą. Nie zabrakło ninchidryny do podłoży papierowych, dermafenu do skóry na ciele osób żywych i zwłokach, a nawet masy silikonowej do wykorzystania na podłożach nierównych czy chropowatych. To prawdziwa encyklopedia wiedzy o taktyce i technikach działania na miejscu przestępstwa i później. Skorzystać z niej powinien nie tylko technik czy ekspert kryminalistyki, ale każdy kierujący oględzinami czy prowadzący śledztwo prokurator.

Rozdział kończą uwagi na temat technik identyfikacji zbliżonych do stoso­wanych w klasycznej daktyloskopii: śladów na skórze ludzkiej, śladów rękawi­czek oraz – co należy podkreślić – ciekawie przedstawiona problematyka badania śladów czerwieni wargowej, czyli chejloskopii. Być może niejednego

Czytelnika zaskoczy wiadomość, że w śladzie czerwieni wargowej ekspert potrafi wyróżnić ponad 1000 cech szczegółowych. W klasycznym śladzie daktyloskopijnym dostrzega się ich 10 razy mniej. Uwagę zwraca minimalna liczba siedmiu cech wspólnych, niezbędnych dla polskiej populacji do zidentyfi­kowania w ekspertyzie chejloskopijnej. Przy dwunastu takich cechach w eks­pertyzie daktyloskopijnej to niewątpliwie konstatacja znamienna. Wbrew przy tym obiegowym poglądom, ślady czerwieni wargowej – zdaniem Autorów -należą do stosunkowo często spotykanych podczas oględzin, np. na naczy­niach, szklankach, szybach. To jeszcze jeden wniosek dla praktyków ścigania. Należy ich szukać i umieć wykorzystywać do rekonstruowania badanego zda­rzenia. Rozdział zamyka katalog pytań wzorcowych do wykorzystania w każdej niemal sytuacji śledczej.

Rozdział XIV. „Metody identyfikacji człowieka na podstawie wyglądu i innych cech biologicznych”. Układ treści tego rozdziału przypomina poprze­dni. Autorzy wskazują na historycznie najstarszy kierunek badań identyfikacyj­nych – antropometrię. Przypominają, że u jej założenia leży prawda, że nie ma dwóch ludzi całkiem do siebie podobnych, a wymiary poszczególnych części ciała oraz stosunki pomiędzy nimi u różnych ludzi są niejednakowe. Oczywiście, jak chyba wszystkie metody i ta posiadała swoje strony pozytywne i negatywne. Niepowtarzalność fizycznych cech anatomii ludzkiej nie oznacza bowiem ich niezmienności, a niedoskonałość pomiarów i niewygoda metody w praktycznym jej stosowaniu usunęły antropometrię kryminalną na margines metod identyfi­kacji człowieka.

Jednak elementy metod pomiarowych do dzisiaj są wykorzystywane w kry­minalistyce. Przykładem może być metodyka ustalania tożsamości człowieka (także zwłok) na podstawie fotografii. Tej metodzie Autorzy nie poświęcili jednak zbyt wiele miejsca, odsyłając Czytelnika do literatury specjalistycznej. Myślę, że wobec wagi aktualności problemu, nie było to posunięcie trafne. Uprawnione wobec tego staje się przypomnienie, że konieczność identyfikowania na podsta­wie zdjęć może wynikać np. z potrzeby udowodnienia kontaktu sytuacyjnego z inną osobą; gdy zaprzecza albo z różnych powodów nie jest w stanie potwier­dzić w ogóle swojej tożsamości na fotografii, gdy zaprzecza swej obecności w określonym miejscu, np. w razie wykonania zdjęć technikami operacyjnymi w rezultacie zastosowania pułapki kryminalistycznej. Warto dodać, że poza metodami: pomiarowo-porównawczą i antrometryczną, których nazw Autorzy wprost nie wymieniają, do indentyfikacji osób na podstawie zdjęć opracowano metodę montażowo-porównawczą (porównywanie zgodności fragmentów twa­rzy zdjęcia dowodowego i porównawczego poprzecinanych w dowolnym miej­scu, np. wzdłuż linii pionowej ciała) oraz tzw. metodę (siatkę) Causego.

I na koniec dodałbym jeszcze uwagę: istotą ekspertyz, o których mowa, jest porównywanie zawsze zdjęcia ze zdjęciem, a nie z twarzą typowanego czło­wieka. O tym zbyt często zapominają aplikanci zdający egzaminy prokurator­skie, a przecież ten wymóg determinuje odpowiedniątaktykę postępowania przy rozwiązywaniu problemów identyfikacyjnych w praktyce.

Kolejne spośród metod omówionych w rozdziale XIV to metody ustalenia tożsamości nieznanych zwłok: superprojekcja – inaczej określana jako super-impozycja oraz rekonstrukcji plastycznej Gierasimowa. Obie zresztą coraz bardziej skutecznie wypierane z praktyki przez techniki komputerowe.

Także dużo uwagi poświęcono w podręczniku kwestiom różnych aspektów identyfikacji człowieka na podstawie ucha i uzębienia. Ważne to i dobrze zarysowane problemy. Rozdział kończy się uwagami na temat śladów pozosta­wionych przez prążki podłużne paznokci.

Rozdział XV. „Badania dokumentów”. Pomimo przeznaczenia aż 40 stron na ten problem, treść rozdziału została zdominowana aspektami badania autentyczności (identyfikacji autora i wykonawcy) pisma ręcznego oraz identy­fikacji maszyn do pisania. Taki wybór materiału, ciekawie zresztą i bardzo rzetelnie potraktowanego, jest dobrym prawem Autorów. W obliczu jednak rosnącej ponad przyzwoitą miarę przestępczości związanej z fałszowaniem banknotów – także najnowszych edycji oraz wykorzystywania do fałszowania dokumentów wszelkiego rodzaju najnowszych technik, w tym komputerów i kopiarek laserowych, i wiążących się z tym problemów badawczych[31], nie jestem przekonany, że wybór ten jest do końca szczęśliwy. Nawet pamiętając, że przedmiotem naszych refleksji jest Kryminalistyka ogólna.

Pozytywnie ocenić należy sposób przedstawienia biologicznych, psychicz­nych i społecznych uwarunkowań umiejętności pisania oraz czynników prowa­dzących do indywidualizacji formalnych, a także językowych i treściowych cechpisma. Omówione są sposoby maskowania pisma ręcznego, naśladowania i kopiowania pisma innych ludzi. Autorzy odnoszą się do zagadnień grafologii. Słusznie dostrzegają błędy praktyki, która często nietrafnie posługuje się tym terminem. Zaskakuje natomiast stanowcze odrzucenie przez autorów możli­wości ustalenia płci osoby piszącej na podstawie naukowej analizy jej pisma. Pogląd ten osobiście oceniam jako co najmniej dyskusyjny. Badacze tego problemu zwykle bowiem dochodzili do wniosku, że możliwość rozpoznawania płci na podstawie pisma jednak istnieje, albowiem w jego obrazie przejawiają się pewne cechy charakterystyczne właśnie albo dla kobiet, albo dla mężczyzn. Możliwości te zdają się także potwierdzać najnowsze badania[32].

Przekonująco i jasno zaprezentowano metody badania pisma ręcznego, doboru materiału porównawczego, przebiegu samej ekspertyzy pismoznaw-czej. Praktyk powinien też odnieść korzyści z zapoznania się z ocenami wartości dowodowej ekspertyzy pisma ręcznego. Podobnie interesująco przedstawili Autorzy problematykę badań pisma maszynowego.

Rozdział kończy się zestawem przykładowych pytań do biegłych z tym, że ów zestaw prezentuje się dość skromnie w porównaniu ze współczesną wiedzą o problemie.

Rozdział XVI. „Mechanoskopia”. Rozpoczyna go udana prezentacja tra­dycyjnego i współczesnego rozumienia tej dziedziny kryminalistyki. Aplikant prokuratorski znajdzie w tym fragmencie podręcznika wyjaśnienie, dlaczego kryminalistyczna mechanoskopia nie może mieć zastosowania wprost przy identyfikowaniu narzędzi powodujących ślady na tkance miękkiej człowieka. Problem ten stanowi jedną z domen medycyny sądowej. Przesądza to o traf­ności zalecania współpracy ekspertów z obu dziedzin przy badaniu następstw urazu mechanicznego, w rezultacie którego narzędzie czynu pozostawiło ślady na kościach.

Wartościowe poznawczo są uwagi nt. znaczenia badań mechanoskopijnych dla taktyki postępowania dowodowego, w tym dowodzenia sprawstwa, budowywersji kryminalistycznych, demaskowania pozoracji przestępstwa, czy – mó­wiąc szerzej – jego rekonstrukcji.

Z kolei, po przedstawieniu podstaw i zasad grupowej oraz indywidualnej identyfikacji, Autorzy wskazują szczegółowe sposoby ujawnienia i zabezpiecze­nia materiału dowodowego i porównawczego dla celów późniejszej ekspertyzy. Uważna lektura tego fragmentu może się przydać zwłaszcza praktykom ściga­nia. W pierwszej kolejności uwagę zwraca reguła nakazująca zabezpieczanie śladów oryginalnych i w całości wraz z podłożem. Dopiero w razie braku takiej możliwości, ślad wycina się z podłożem (od całości obiektu), po uprzednim sfotografowaniu i w sposób nie dopuszczający do jego uszkodzenia. Zabezpie­czanie śladu metodąjego odwzorowania w masach plastycznych jest, w ocenie Autorów, ostatecznością. Należy wszakże wyjaśnić, że obecnie chyba tylko masy silikonowe, stosowane według odpowiednich receptur, nadająsię do tego celu, zwłaszcza zaś dla utrwalenia mikrostruktur. I jeszcze kilka przestróg: nie czyścić podłoża śladu, nie używać i nie wycierać domniemanego narzędzia czynu po jego odnalezieniu, nie dopasowywać do śladu i zawsze zapakowywać osobno bez narażenia na uszkodzenie przez kontakt z twardymi przedmiotami. Zasady sporządzania dokumentacji fotograficznej i szkicowania śladów mecha-noskopijnych kończą tę część rozdziału, a sam rozdział zamykają nieco zawę­żone uwagi nt. metalografii i defektoskopii oraz zbiórdwunastu zestawów pytań, których dobór może usatysfakcjonować nawet wybrednego czytelnika.

Rozdział XVII. „Badania broni palnej”. Rozpoczynają go rozważania o sposobach rozumienia pojęcia broni palnej i celna konkluzja, że przewarto­ściowania tego pojęcia są konieczne. Z kolei Autorzy dokonują systematyki broni palnej, omawiają jej budowę i zasady działania oraz podstawy identyfika­cji, a także innych badań. Pomimo syntetyczności ujęcia problematyka tego niezwykle ważnego zagadnienia zaprezentowana jest czytelnie, a wartość poznawczą lektury ocenić należy wysoko. Do pewnej refleksji prowokuje jed­nakże charakterystyka broni gazowej. Autorzy zaliczająjądo kategorii tzw. broni obezwładniającej. Kładą przy tym nacisk na różnice konstrukcyjne i argumen­tację uniemożliwiającą zaliczanie jej do broni palnej. Sprawa ta jednak nie wydaje się być przesądzona do końca. Przykłady z własnej praktyki recenzenta oraz spora już kazuistyka przypadków użycia broni gazowej wobec ludzi (z blis­kiej odległości), jak też wyniki doświadczeń polskich i zagranicznych[33] prowa­dzą do wniosku o potrzebie rewizji stanowiska o wyłącznie obezwładniających właściwościach broni gazowej. Po pierwsze — wbrew założeniom konstrukcyj­nym – broń gazowa bywa często przerabiana na palną. Spotykałem takie konstrukcje na bazie i pistoletów, i rewolwerów gazowych. Ani w toku ich użycia podczas akcji przestępczej, ani podczas później prowadzonych doświadczeń nie dochodziło do ich rozerwania przy oddawaniu strzałów. W każdym też ze znanych mi przypadków eksperci CLK opiniowali, że w wersji finalnej przeróbki spełniają wszelkie kryteria broni palnej. W innej grupie badanych zdarzeń odnotowałem przypadki używania w klasycznej broni gazowej amunicji zawie­rającej śruciny. W jednym z nich oddanie strzału z odległości kilku metrów wywołało u ofiary ciężkie uszkodzenie ciała w postaci przebicia gałki ocznej. Stąd bliższa wydaje mi się koncepcja M. Kulickiego, który broń gazową zalicza do tzw. innych narzędzi niebezpiecznych broniopodobnych[34]. Pojęcie to lepiej bowiem oddaje istotę zagadnienia. Termin „broń obezwładniająca” jest bardziej adekwatny np. do pałek elektrycznych czy innych „paralizatorów”. W przypadku broni gazowej jest zwykłym eufemizmem.

Rozdział XVIII. „ Traseologia”. Ujęcie tego tematu należy uznać za poznaw­czo rzetelne. Uwagę zwraca pogłębiona prezentacja śladów pojazdów mecha­nicznych. Dotyczy to kwestii identyfikacyjnych, ale też np. rekonstrukcji wypadków drogowych. Zagadnienia te stają się przedmiotem ekspertyz krymi­nalistycznych obecnie częściej chyba niż badanie śladów obutych czy bosych stóp, nie mówiąc już o śladach racic lub kopyt.

Rozdział XIX. „Akustyka kryminalistyczna”. Przedmiotem rozważań są tu zagadnienia powszechnie rozumiane jako fonoskopia. Autorzy prezentują przegląd dorobku myśli teoretycznej nad badaniami i identyfikacją głosu ludz­kiego i wyniki najciekawszych doświadczeń. Nie omijają sygnalizowanych z tych kierunków zastrzeżeń czy nawet sceptycyzmu. W końcu, w charakterystycznym dla siebie, czyli doskonałym stylu przechodzą do kwestii ściśle praktycznych. I tu niespodzianka: większość ekspertyz fonoskopijnych CLK kończy się opinią stwierdzającą kategoryczną identyfikację indywidualną.

Rozdział XX. „ Kryminalistyczne badania biologiczne i fizykochemicz­ne”. Nie można prawnika nauczyć stosowania podstawowych nawet technik badawczych, wykorzystywanych we współczesnej kryminalistyce, jeżeli zara­zem nie posiada on odpowiedniego przygotowania teoretycznego w zakresie nauk ścisłych, a zwłaszcza praktyki laboratoryjnej za sobą. Konieczne i zarazem możliwe jest jednak zapoznanie go z istotą i potencjałem możliwości tkwiących w poszcze­gólnych metodach. Wszak to prawnicy najczęściej stawiają w procesie biegłym zadania i oceniają wyniki ich pracy według kryterium przydatności przy podejmo­waniu rozstrzygnięć procesowych. Prawo do stawiania innym zadań i oceniania rezultatów musi zakładać określone minimum kompetencyjne.

Z przyjętej na siebie roli przewodnika po podstawowych technikach badaw­czych, od mikroskopu poczynając, a na dyfrakcji rentgenowskiej kończąc, Autorzy wywiązali się jak najbardziej udanie. Uważny, a zwłaszcza zdetermino­wany wolą poznania Czytelnik może nawet zrozumień dlaczego „chromatogra­fia gazowa w połączeniu ze spektrometrią masową i skaningowym mikro­skopem elektronowym” stanowić będą w przyszłości najbardziej wartościowe źródła informacji badawczej z zakresu fizykochemii kryminalistycznej.

Podrozdział pt. „Wybrane rodzaje badań” to raczej kompendium wiedzy o możliwościach badawczych śladów krwi, zawartości w niej alkoholu, badań włosów, wydzielin i wydalin, a także identyfikacji trucizn, narkotyków czy mikro-śladów różnego pochodzenia. Znacznie więcej uwagi poświęcili natomiast Au­torzy problematyce kryminalistycznych badań genetycznych, słusznie zresztą wychodząc z założenia, że profilowanie genetyczne jest metodą ważną, wręcz przełomową w identyfikacji materiału biologicznego, a przy tym jeszcze mało znaną. Przedstawiono więc kolejno budowę i metody wydzielania DNA, techniki badań genetycznych i zasady wyprowadzania z nich praktycznych wniosków.

Rozdział XXI. „Fotografia kryminalistyczna”. Mamy do czynienia tutaj z nowoczesną prezentacją jednego z najstarszych i zarazem chyba najbardziej efektywnych do chwili obecnej środków dokumentacji kryminalistycznej. Ujęcie tematu wykracza daleko poza klasyczną fotografią kryminalistyczną, która opiera się na wykorzystaniu zwykłego światła, czyli promieniowania widzialne­go. W kryminalistyce okazuje się, że znacznie ciekawsze i poznawczo warto­ściowe może być to, czego zwykle się nie widzi. Stąd rutynowe niemal obecnie wykorzystywanie do badania miejsca zdarzenia czy zabezpieczonych śladów promieniowania podczerwonego, ultrafioletowego, rentgenografii, gammagrafii czy w końcu holografii, czyli techniki wykorzystującej spójne światło lasera.

Nie zabrakło oczywiście elementów tradycyjnej nauki o fotografii kryminalisty­cznej, jej systematyki czy charakterystyki i zasad sporządzania zdjęć poszczegól­nego rodzaju. Szkoda, że Autorzy nie dostrzegli, że w Polsce od 1985 r. obowiązują nieco zmienione zasady sporządzania zdjęć sygnałitycznych do albumów fotogra­ficznych, o czym już pisałem. Rozdział kończą uwagi o przedmiocie ekspertyzy fototechnicznej i fotograficznej. Celne, ale jak na potrzeby współczesnej praktyki kryminalistycznej zaprezentowane niestety zbyt skromnie.

Rozdział XXII. „Informatyka kryminalistyczna „. Potrzeba zbierania, selekcji i przechowywania informacji o zdarzeniach, osobach i przedmiotach interesują­cych organy ścigania dla celów późniejszego ich wykorzystania w dzia- łalności śledczej oraz zadań profilaktycznych dostrzegana jest od dawna. W realizacji zadań konkretnego śledztwa problemem może być jednak i niedosyt informacji, i ich nadmiar, zwłaszcza jeżeli gromadzone są niesystematycznie albo rozproszo­ne w wielu zbiorach. Szansą na przezwyciężenie tych trudności staje się informa­tyka kryminalistyczna. O możliwych sposobach jej wykorzystania piszą Autorzy w ostatnim rozdziale podręcznika. Możliwości te znacznie wykraczają poza same zbiory kartoteczne. Jest i druga strona medalu – komputerowa przestępczość i potrzeba jej zwalczania.

Do kategorii prawd oczywistych wypada zaliczyć stwierdzenie, że każdy z przedstawionych aspektów komputeryzacji wymaga odpowiednich kwalifikacji funkcjonariuszy organów ścigania. Postulat ten dotyczy także prokuratury. Nawet gdyby w końcu na każdym poziomie działalności policyjnej wdrożony został system informatyczny kartotek policyjnych, jego racjonalne wykorzystanie i tak stałoby się możliwe dopiero po włączeniu prokuratur do sieci tego systemu. To z kolei determinuje pilną już teraz potrzebę uczenia podstaw informatyki prokura­torów i pracowników administracyjnych. Wydaje się, że uruchomienie odpowied­niego programu szkolenia i objęcie nim obecnych aplikantów należy uznać za minimum.

Te ostatnie postulaty nie są oczywiście adresowane do Autorów podręcznika. Ukazanie się Kryminalistyki ogólnej należy uznać za ważne wydarzenie w rozwoju teorii i praktyki kryminalistycznej w Polsce. Jest to podręcznik udany, godny polecenia każdemu zainteresowanemu poznawaniem problemu. Nieliczne braki formalne dotyczą samego tylko zakończenia. Zabrakło w moim przekonaniu skorowidza rzeczowego, indeksu nazwisk i wykazu cytowanej literatury. Tę niedos­konałość da się jednak naprawić w następnych wydaniach. Przyjęte przez profe­sorów Zbigniewa Czeczota i Tadeusza Tomaszewskiego założenia publikacji zostały w pełni zrealizowane.


 


[1]Por. Program szkolenia aplikantów prokuratorskich: Kryminalistyka, medycyna sądowa, psy­chiatria i psychologia sądowa, wydruk komputerowy, bez daty; w wykazie podręczników podstawowych znalazły się dostępne w tym czasie na rynku podręczniki: B. Hołysta, Kryminalistyka, PWN, Warszawa 1993 i M. Kulickiego, Kryminalistyka. Wybrane problemy teorii i praktyki śledczo-sądowej, Toruń 1994. W ofercie podręczników uzupełniających autorzy Programu zaproponowali natomiast skrypt Z. Czeczota iT, Tomaszewskiego, Podsta­wy kryminalistyki ogólnej, Wyd. UW, Warszawa 1989, którego koncepcja merytoryczna i układ zostały rozwinięte w recenzowanym podręczniku.

[2]Definicja powinna zawsze być najzwięźlejszym przedstawieniem wiedzy o swym przedmiocie. W tej koncepcji rozumienia kryminalistyki mieści się m.in. jej definicja zaproponowana przez B. Hołysta w Kryminalistyka, Warszawa 1996, s. 20 oraz M. Kulickiego, op. cit., s. 41. Bardzo podobnie określił ją P. Horoszowski w skrypcie pt. Kryminalistyka, Wyd. Minister­stwa Sprawiedliwości 1948, s. 6. Ten Autor pominął jednak aspekt profilaktyczny kryminalistyki. Podobną definicję kryminalistyki spotykamy w podręczniku P. Horoszowskiego z 1958 r., na str. 13.

[3]Osoby pragnące poszerzyć tę problematykę można odesłać np. do lektury skryptu T. Hanau-ska (red.), Kryminalistyka, Zagadnienia wybrane, Kraków 1971, s. 24-32. Por. także tego samego Autora – Kryminalistyka. Podręcznik detektywa, Katowice 1993, s. 51-60.

[4] St. Czerw, Pułapki kryminalistyczne i systemy zabezpieczające, (w:) Technika kryminalisty­czna, praca zbiorowa pod red. Wł. Kędzierskiego, Szczytno 1993, t. 1, s. 63 i 64 oraz J. Gurgul, Wybrane zagadnienia procesowe pułapek kryminalistycznych, Problemy Kry­minalistyki 1981, nr 151-152, s. 366.

[5]R. Maliński, Fotografia kryminalistyczna, (w:) Wł. Kędzierski (red.), Technika kryminali­styczna, Szczytno 1993, t. 1, s. 33 i nast. Nowy sposób sporządzania zdjęć sygnalitycznych podaje także M. Kulicki, op. cit., s. 220. Nie odnotowują go jednak B. Hołyst (por. B. Hołyst, Kryminalistyka, Warszawa 1996, s. 681) i T. Hanausek, (w:) Kryminalistyka-zarys wykładu, Kraków 1996, s. 112, którzy pozostają-podobnie jak Z. Czeczot i T. Tomasze­wski – przy systemie tradycyjnym, tj. trzech ujęć twarzy wykonywanych w skali 1:7.

[6] Znacznie szerzej traktuje tę problematykę M. Kulicki (por. M. Kulicki, op. cit., s. 281-290), który przedstawił nie tylko teoretyczne podstawy odorologii, ale też wiele praktycznych aspe­któw wykorzystywania możliwości węchowych psa tropiącego oraz problemów, jakie przy ich wykorzystaniu mogą się rodzić. B. Hołyst w swojej Kryminalistyce zagadnienia siadów zapachowych pomija zupełnie, a T. Hanausek (Kryminalistyka – zarys wykładu, Kraków 1996, s. 116) wyraża pogląd, że pies tropiący nie jest w ogóle źródłem dowodowym.

[7] Dość wskazać, że liczba zabójstw stwierdzonych rośnie w Polsce systematycznie od wielu już lat. Np. w 1986 r. odnotowano ich 480, co dało wskaźnik 1,3 na 100 tys. mieszkańców; w 1990 r. stwierdzono 730 zabójstw, a ich wskaźnik sięgał już 1,9 na 100 tys. mieszkańców, a w 1994 r. było 1160 zabójstw, przy czym wskaźnik wyniósł 3,0 na 100 tys. mieszkańców.

[8] Wystarczy wymienić tu przykłady monografii J. Wójcikiewicza, Hipnoza w prawie karnym i kryminalistyce, Kraków 1989, oraz artykułów: A. Krzyścina, Hipnoza kryminalistyczna (w świetle przeglądu piśmiennictwa zagranicznego z lat 1977-1981), Problemy Kryminalistyki 1983, nr 161 oraz J. Cegielskiej, Hipnoza na wokandzie, Gazeta Prawnicza 1986, nr 7, opisujący bardzo ciekawy przypadek zastosowania hipnozy w śledztwie o usiłowanie zabójstwa na tle rabunkowym. Ten ostatni artykuł może zresztą stanowić wartościowy przyczynek dla obrania właściwej metodyki przeprowadzania ekspertyzy tego rodzaju przez praktyków ścigania.

[9] Dopiero w ostatnim czasie M. Lisiecki opublikował artykuł pt. Wykorzystanie medium w pracy organów ścigania, Przegląd Policyjny, Szczytno 1996, nr 1(41); lektura tego opraco­wania może istotnie ułatwić aplikantom i prokuratorom zapoznanie się z istotą zagadnienia

oraz wykorzystanie możliwości parapsychologii w pracy organów ścigania. Autor zwraca się z apelem o udzielenie mu informacji o wszelkich pozytywnych i negatywnych przykładach współdziałania z mediami w celu pełniejszego poznania zjawiska. Por. też J. Wójcikiewicz, Parapsychologia w pracy śledczej, Problemy Kryminalistyki 1981, nr 150.

[10] Por. N. Sillamy, Słownik psychologii Larousse, Wyd. Książnica 1994, s. 107; obszerniej na ten temat J. Gurgul, Intuicja i wyobraźnia w śledztwie, Problemy Kryminalistyki 1994, nr 204, s. 14 i nast.

[11] Cytuję za J. Th o rwa Idem, (w:) Godzina detektywów, Kraków 1975, s. 23.

[12] Por. M. Kulicki, op. cit., s. 67, który podał, że w odróżnieniu od czynności procesowych, czynności operacyjno-kryminalistyczne: nie są dokonywane przez organ procesowy, nie są

regulowane przepisami procedury karnej, nie mają przedmiotowego ograniczenia ramami procesu karnego, nie dostarczają środków dowodowych i nie wymagają protokołowania. Realizacja większości tych czynności, a zwłaszcza poufne źródła informacji, są utajnione.

[13] T. Hanausek, Kryminalistyka – poradnik detektywa, Katowice 1993, s. 96.

[14] T. Hanausek, (Kryminalistyka a praca operacyjna, Problemy Kryminalistyki 1988, nr 182), wymienia np. następujące funkcje czynności operacyjnych: informacyjną, dezintegracyjną (antagonizowanie, rozprężanie i rozbijanie sił przeciwnika) i zabezpieczająco-realizacyjną. Funkcję dezintegracyjną czynności operacyjnych podkreśla także w definicji tego rodzaju działań M. Kulicki, op. cit., s. 69. Czytelnikom jego podręcznika polecić przy okazji warto katalog zasad regulujących status i sposób prowadzenia czynności kryminalistycznych o cha­rakterze operacyjnym.

[15]Por. Jan Wojtasik, Wersje kryminalistyczne podstawą planowania postępowania karnego, (w:) Studia kryminologiczne, kryminalistyczne i penitencjarne, 1.15, Warszawa 1984; patrz też J. Gurgul, Rola wersji kryminalistycznych w realizacji zasad procesu karnego, Wojskowy Przegląd Prawniczy 1977, nr 1; tenże, O wersjach kryminalistycznych, Nowe Prawo 1984, nr 7-8.

[16]J. Demianiak, Ustalenie sprawcy zgwałcenia na podstawie magnetofonowego zapisu głosu, Problemy Kryminalistyki 1985, nr 168.

[17]P. Wright, Łowca szpiegów, Wyd. Officina, Warszawa 1991, s. 92.

[18]L. Tyszkiewicz, Wybrane zagadnienia psychologii dla prawników, Warszawa 1986, s. 8; A. Bilikiewicz, Psychiatria. Podręcznik dla studentów medycyny, Warszawa 1992, s. 105 podaje, że na świecie istnieje ponad 20 nozologicznych systemów podziału (klasyfikacji) zaburzeń psychicznych. We wstępie do tego podręcznika podkreślono, że wiele terminów używanych w psychiatrii weszło z biegiem lat do języka potocznego i często nabrało zupełnie innego znaczenia niż pierwotnie.

[19]Por. M. Kulicki, op. cit., s. 110 i nast., który wyróżnia następujące składniki osobowości: potrzeby i zainteresowania, temperament i zdolności, inteligencję, charakter oraz wolę. Podo­bnie N. Sillamy, (w:) Słownik psychologii Larousse, Wyd. Książnica 1994, s. 193 wskazuje na cechy intelektualne, emocjonalne, temperamentalne i wolicjonalne, które specyficznie zorganizowane tworzą zespół determinujący osobowość ludzkiej jednostki.

[20] T. Hanausek proponuje, żeby w typowym schemacie (planie – J.W.) przesłuchania uwz­ględnić następujące elementy: 1) okoliczność do wyjaśnienia, 2) istniejące dane o tej okoliczności, 3) źródło tych danych, 4) pytania, 5) uwagi. Por. T. Hanausek, Kryminalistyka – poradnik detektywa, Katowice 1993, s. 160.

[21] J. Gurgul, Sprawdzanie wyjaśnień podejrzanego, Problemy Praworządności 1976, nr 3. Autor słusznie zauważa, że zadawane pytania dodatkowe przypominają przesłuchiwanemu cały szereg szczegółów, które same wobec niewielkiej usłużności pamięci w chwili składania zeznań na myśl nie przychodzą. Tenże: Niektóre problemy przesłuchania, Problemy Prawo­rządności 1984, nr 6, oraz Kilka uwag o przesłuchaniu podejrzanego, Problemy Kryminalistyki 1972, nr 100.

[22] M. Cieślak, (w:) Fałszywe zeznania i ich przyczyny, praca zbiorowa, Kraków 1971, s. 4.

[23] Por. T. Hanausek, op. cit, s. 188-189, gdzie w katalogu metod przesłuchania wymieniono ponadto: – metodę stopniowego ujawniania dowodów, – metodę wykorzystywania efektów psychologicznych, – metodę wykorzystywania sprzeczności w wyjaśnieniach kilku podejrza­nych, a także uważane przez niego za niedozwolone, – metodę stymulowania i wykorzystywania stanów emocjonalnych, – metodę pytań krzyżowych, – metodę wszechwiedzy.

[24] Por. St. Kalinowski, Rozprawa główna w polskim procesie karnym, Warszawa 1975, s. 127 i nast.

[25] Ustawa z dnia 26 października 1982 r. o postępowaniu w sprawach nieletnich (Dz. U. Nr 35, poz. 228 z późn. zm.).

[26] Należy jednak zauważyć, że pojęciem nieletniego świadka posługują się także niektórzy kryminalistycy. T. Hanausek za nieletniego uważa osobę, która w chwili przesłuchania nie ukończyła 18 lat (por. T. Hanausek, Kryminalistyka – poradnik detektywa, Katowice 1993, s. 116), M. Kulicki posługuje się przemiennie terminami nieletni świadek i świadek-dziecko (M. Kulicki, Kryminalistyka. Wybrane problemy teorii i praktyki śledczo-sądowej, Toruń

1994, s. 168 i nast.). B. Hołyst konsekwentnie natomiast używa terminu świadek-dziecko rozumiejąc przez to osobę, która nie ukończyła 14 roku życia (B. Hołyst, Kryminalistyka, Warszawa 1996, s. 740). W najpoważniejszej chyba polskiej monografii poświęconej instytucji świadka w procesie T. Ereciński i M. Płachta naprzemiennie posługują się pojęciem świadek-dziecko i świadek nieletni (S. Waltoś, Świadek w procesie sądowym, Warszawa 1985, s. 124). W tej samej pracy przytoczono też podział zaproponowany przez Z. Czeczota na świadków-dzieci (do lat 13) i nieletnich (od 13 do 17 lat). Wydaje się, że brak jednoznaczności terminologicznej do pewnego stopnia utrudnia dyskusję. Odnotować należy, że także niektórzy procesualiści różnicująsytuacjęprawnąnieletniego sprawcy czynu zabronionego w rozumieniu art. 39 ustawy o postępowaniu w sprawach nieletnich od małoletniego świadka przesłuchiwa­nego w trybie k.p.k. (B. Mikosz, Kodeks postępowania karnego z komentarzem, Kraków 1996, s. 160).

[27]Zalecenie to jest powszechne. O metodyce współpracy z psychologiem pisałem m.in. w arty­kule pt. Wartość informacyjna i procesowa zeznań małych dzieci w sprawach o przestępstwa seksualne, (w:) Problemy Kryminalistyki z 1981 r., nr 149, s. 88 i 89, gdzie przytoczyłem typowe pytania stawiane biegłemu psychologowi. Patrz też: M. G rćar i T. Jaśkiewicz-Obydziri-ska, Wybrane zagadnienia sądowej ekspertyzy psychologicznej, (w:) praca zbiorowa pod red. J. Markiewicza, Ekspertyza sądowa. Wybrane zagadnienia, Warszawa 1981, s. 149 i nast. orazT. Hanausek, Kryminalistyka. Zagadnienia wybrane, Kraków 1971, s. 131-132. W tym miejscu T. Hanausek obszernie przedstawił argumenty przemawiające przeciwko dopuszcze­niu do przesłuchania małoletniego świadka jego rodziców, opiekunów, a nawet nauczycieli. Zostały one powtórzone także w najnowszym wydaniu jego podręcznika kryminalistyki. Por. T. Hanausek, Kryminalistyka – zarys wykładu, Kraków 1996, s. 160. Autor zaleca unikanie obecności rodziców, opiekunówczynauczycieliprzyprzesłuchaniu„nieletnichświadków”, gdyż obecność ta „niewątpliwie narusza swobodę ich wypowiedzi”.

[28]Organizację kryminalistycznego badania miejsca zdarzenia, także w ujęciu schematycznym, bardzo interesująco przedstawia S. Czerw w powoływanej już tu pracy Technika kryminali­styczna, pod red. Wł. Kędzierskiego, Szczytno 1993, s. 90.

[29]Konieczność jednoczesnego uwzględniania w toku oględzin wielu kierunków badania zwłok stała się inspiracją do opracowania w Prokuraturze w Nowej Soli własnego druku oględzin zewnętrznych i otwarcia zwłok osoby o nieustalonej tożsamości. Drukten, opracowany na bazie innych używanych przez organy ścigania, ale nieadekwatnych w pełni do potrzeb takiej właśnie czynności, sprawdził się dobrze w praktyce. W moim przekonaniu, dobrze łączy on lekarsko-sądową i kryminalistyczną warstwę czynności.

[30] Bliżej na ten temat pisze T. Hanausek, (w:) Kryminalistyka – poradnik detektywa, Katowice 1993, s. 82 i nast. Do najbardziej znanych metod wejścia do pomieszczenia w razie braku współdziałania z jego dysponentem Autor ten zalicza: wejście siłowe, wejście siłowe -zmasowane, wejście z gospodarzem i wejście metodą podstawienia. Porównaj także przepisy §§ 18-20 instrukcji dochodzeniowo-śledczej b. Milicji Obywatelskiej (zarządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych z dnia 19 lipca 1976 r. w sprawie prowadzenia przez Milicję Obywatelską postępowania przygotowawczego).

[31]Por. E. Buduj, Problemy badania dokumentów nie będących oryginałami. Możliwości i granice kryminalistycznego wnioskowania, Problemy Kryminalistyki 1995, nr 210. Autor bardzo ciekawie, w sposób przystępny także dla laika, uzasadnia tezę, że zestawy nowoczesnych urządzeń, w tym zwłaszcza komputera, kamery czy skanera, w połączeniu z barwnymi kopiarkami są w rękach fałszerzy o wysokich kwalifikacjach niezwykle groźnymi narzędziami przestępstw przeciwko dokumentom. W rezultacie coraz częściej wykazanie na drodze ekspertyzy kryminali­stycznej faktu montażu lub innego fałszerstwa staje się trudne, a nawet niemożliwe. Koniecznością staje się redukowanie oczekiwań wobec eksperta dokumentów i coraz częściej będziemy musieli liczyć się z opiniami jedynie w kategoriach prawdopodobieństwa.

[32]Por. opublikowane w Problemach Kryminalistyki 1995, nr 210 opracowanie A. Henschke, Możliwość rozpoznawania płci na podstawie badań pisma ręcznego uczniów 16—18-letnich, gdzie stwierdzono m.in., że istnieją znaczące różnice w zakresie sprawności pisania pomiędzy osobami płci męskiej i żeńskiej, a rozpoznawanie płci na podstawie pisma ręcznego danej osoby, w większości wypadków doprowadza do pozytywnych wyników. T. Hanausek, Kryminalistyka – zarys wykładu, Kraków 1996, s. 133, stwierdza, że analiza pisma dowodowe­go pozwala na ustalenie cech autora, w tym m.in. jego płci. Problematyce tej T. Widła poświęcił monografię pt. Cechy płci w piśmie ręcznym, wydaną w Katowicach w 1986 r.

[33]M. Kulicki, Kryminalistyka. Wybrane problemy teorii i praktyki śledczo-sądowej, Toruń 1994, s. 362. Autor powołuje się m.in. na doświadczenia przeprowadzone z bronią gazową na

Uniwersytecie w Kopenhadze. Por. też: J. Kasprzak, Broń obezwładniająca – próba określenia pojęcia, Problemy Kryminalistyki 1992, nr195-196; J. Kasprzak i J. Witowski, Rewolwery gazowo-hukowe Olimpie i Reck med. Cobra – parametry użytkowe i problematyka kryminalistyczna, Problemy Kryminalistyki 1992, nr 193-194; P. Szymanik, Przegląd kon­strukcji samopowtarzalnych pistoletów gazowych, Problemy Kryminalistyki 1993, nr 199.

[34]M. Kulicki, op. cit., s. 372. Podobne stanowisko zajął Sąd Apelacyjny w Warszawie, który w wyroku z dnia 21 maja 1996 r., II AKa 129/96 przyjął, że pistolet gazowy jest takim specjalnym narzędziem, które ze względu na swoje właściwości już przez samo zwykłe użycie przeciwko człowiekowi stwarza potencjalne niebezpieczeństwo dla jego zdrowia, a niekiedy nawet życia (patrz Apelacja, OSA 1997, nr 1).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *