Jestem Duchem Puszczy
[…] „Jestem życiem. Jestem śmiercią. Moją obecność znajdziesz w każdym źdźble trawy, trzepocie skrzydeł motyla, melodii kropel deszczu na liściach. Rodzę się tysiąc razy każdego dnia, tysiąc razy umieram.
Wydzierasz mi moje ciało, kawałek po kawałku, nieustępliwie. Wiecznie nienasycony, wiecznie głodny. Ale jeszcze istnieję. Jestem Duchem Puszczy”.
(…) Ja jestem tylko strażnikiem… praw być może minionych, lecz nie zapomnianych. Pytam więc… które was to zrobi? Które mam wyznaczyć?
– Duch Puszczy żyje, drewniana statuo – usłyszałem cichy szept. Zerknąłem w bok, oszołomiony. Stała tam, na środku polany, naga i piękna, a wilcza skóra ścieliła się u jej stóp – Po prostu go tu nie ma.
– Z pewnością ty wiesz najlepiej – odrzekł Jasza – W końcu to ciebie zostawił, wybierając swoją ludzką stronę. Skrzywiłem się, ale wilczyca pozostała niewzruszona.
– To dlatego wyklęło cię twoje własne stado. Bez niego, bez Wilka, nie ma tam dla ciebie miejsca. To dlatego biegasz samotnie leśnymi ścieżkami, nawołując, wzywając… Samotność to dla wilka najgorszy, najbardziej gorzki los…
– Wystarczy! – podniosłem głos. Jasza zamilkł, choć się tego nie spodziewałem.
– Wezwij go, jeśli potrafisz – oświadczył po chwili, pokazując nam znów spokojną twarz
– Niech wróci, jeżeli jesteś w stanie go to tego skłonić. Jeśli nie – przejmij jego obowiązki, Wadero. Lub niech przejmie je Byk. Dla mnie bez różnicy. Macie czas do równonocy. Inaczej puszcza przepadnie, a wraz z nią my wszyscy.
Opuściłem głowę, nie będąc w stanie spojrzeć w stronę kobiety. Gdy podniosłem wzrok, posąg ukazywał nam wykrzywione rozpaczą rysy.
– To nie moja decyzja, przecież wiesz – powiedział – Czujesz śmierć, którą pachną drzewa, chorobę która je toczy… czujesz zgniliznę i smród, które porastają tkanki jak bolesne wrzody, wiesz, że więcej zwierząt umiera niż się rodzi.
Skinąłem głową. W miejscu kobiety ponownie siedział wilk.
– Powiedziałem. Idźcie już – pożegnało nas bóstwo i umilkło. W oddali zarżał koń. Wiatr cisnął śnieg w stronę drewnianej sylwetki, ukrywając wszystkie jej twarze pod białą zasłoną.
– Cóż – mruknąłem po chwili i strzepnąłem skórę
– Jeżeli mamy go znaleźć, czeka nas długa droga. Miasto przywitało nas smrodem, hałasem… kakofonią dźwięków. […]
Źródło: Internet. Autor do ustalenia