Literatura
-
Medyk sądowy wzywany jest …
[…] Postanowiłem studiować medycynę. Anatomia patologiczna wydawała mi się ciekawa, lecz jeszcze bardziej ciągnęło mnie do medycyny sądowej. W moim rozumieniu lekarz sądowy – w odróżnieniu od zwykłego patologa – miał kontakt z pacjentem, z tym, że w jego przypadku, inaczej niż w przypadku większości lekarzy, pacjent był martwy.
-
Wszystkie miejsca zbrodni
[…] Wszystkie miejsca zbrodni, które oglądałem, ciągle prześladują mnie w koszmarach. Pozostają jak piętno na umyśle i nie wiem, kiedy mnie dopadną.
-
Leci liście z drzewa
[…] Błotnistą drogą, w pochmurny dzień, na chłopskim wozie, wiozą ułana. Wraża kula, ot – przypadkowo zbłąkana, ugodziła w rdzeń tego młodego życia, które z całym zapałem poszło w bój, bronić tej „, co „jeszcze nie zginęła”.
-
Być prokuratorem
[…] Przede wszystkim dlatego, że niezwykłą siłę i pewność siebie daje bycie po właściwej stronie. W świecie, w którym większość zawodów polegała na naciąganiu ludzi na rzeczy i usługi zbędne, gdzie moralny relatywizm i gotowość do upokorzeń bywają często filarami kariery, prokuratorzy stali po dobrej stronie.
-
Prokurator Teodor Szacki …
[…] Prokurator Teodor Szacki dobiegł na miejsce zdarzenia jeszcze przed Wilczurem, wszedł po drabinie na piętro opuszczonego dworku zaraz po mundurowych.
-
Przesłuchanie
[…] Szacki podjął decyzje. Raz się żyje, najwyżej przestrzeli i Szyller napisze na niego skargę. Nie pierwszą i nie ostatnią zapewne w karierze białowłosego prokuratora.
-
Poszła w las nauka [fragment]
[…] Hej, cienisty, wonny lesie, Widniejący na bezkresie! Oto w górę modrzew pnie się, Prosto wznosi dumną głowę.
-
Skąpstwo nienasycone
„Skąpstwo posiada wilczy apetyt i im więcej pożera, tym bardziej staje się nienasycone”. Mikołaj Gogol, Martwe dusze, Warszawa 1987 s. 98
-
Las stał
[…] Las stał jak rozpuszczone legiony. Pod starym pniem biło tętno nornicy na myśl o chytrym lisie. W państwie mrówek bieganina.
-
Jesienne liście
[…] Tu cicho było na świecie. Wiatr się jakoś nie pokazywał i piękne, piękne liście leżały sobie pod drzewami, czekając na powiew jakiś boski, co by je ożywił jeszcze ostatni raz, co by je zakręcił w tańcu ostatnim, zanim spadnie śnieg, zanim zakopie je biała śmierć.