Pierwszy tytuł „Odrodzenie”
[…] W połowie sierpnia, w kilkanaście dni po uwolnieniu Lublina, Putrament z polecenia Borejszy przywiózł ze Lwowa Karola Kuryluka. Jerzy Borejsza, który zajmował się organizowaniem jawnej, wolnej prasy mającej stanowić polityczny instrument działania sił ludowych, nie mógł zapomnieć o Karolu Kuryluku.
Wszyscy zebrani w Lublinie doskonale pamiętali tamto lwowskie pismo, organizatorską zaciekłość i redaktorski talent Karola Kuryluka. Pisarze, publicyści, literaci, którzy w nadwołżańskich stepów i z białoruskich równin, w pułkach nowego wojska polskiego bądź w dywizjach armii radzieckich, doszli już nad Wisłę, wszyscy kiedyś, wszyscy bez wyjątku, pisywali w „Sygnałach”.
Borejsza wiedział jedno i z całą pewnością: jeżeli Kurylukowi udało się przeżyć hitlerowską okupację, nikt lepiej od niego nie będzie się nadawał na redaktora pierwszego, a więc jakby i czołowego tygodnika literackiego, bez którego nie sposób było wyobrazić sobie prasy nowej Polski.
[…] Spierano się o tytuł pisma. Niektórym nazbyt dosłownie kojarzył się on z ową katolicką organizacją młodzieży akademickiej, z której w połowie lat trzydziestych, w Wilnie, wyłoniła się poważna grupa młodych komunistów z Henrykiem Dembińskim na czele. W tygodniach wyzwolenia, w miesiącach kończącej się wojny ludobójczej – a wszyscy sądzili, iż koniec jest już bliski bardzo – na ruinach i Polski, i polskiej sztuki, tytuł „Odrodzenie” brzmiał jednak bardzo trafnie i właściwie.
Choć nie oznaczał on dokładnie ani rewolucji czy przebudowy, tylko jakby kontynuację czegoś, co już istniało. Ale takie rozróżnianie semantyczne było subtelnością spoza tamtego czasu, w którym zwyczajne odradzanie się normalnego człowieczego życia dla wszystkich było czymś elementarnie najważniejszym. […]
Kazimierz Koźniewski, Historia co tydzień. Szkice o tygodnikach społeczno-kulturalnych 1944-1950, Wydawnictwo „Czytelnik”, Warszawa 1977 s. 7-8