Skarbczyk

Zrąb Stachury w „Echu Gorzowa”

Wczesną jesień 2017 r. zapamiętam jako czas poszukiwania i dokumentowania miejsca, gdzie zimą 1967 r. Edward Stachura pracował wraz z grochowickimi drwalami przy wyrębie lasu. Miejsce to nazwałem „Zrębem Stachury” nawiązując do hasła towarzyszącego corocznym rajdom rowerowym z Jodłowa do Grochowic.

Sympatycznym zaskoczeniem dla mnie okazał się artykuł Alfreda Siateckiego w Echu Gorzowa pod takim samym tytułem. Z uwagi na wątki dotyczące mnie osobiście i ciekawy przyczynek do życiorysu autora „Siekierezady” zdecydowałem o zamieszczeniu całości tego materiału w witrynowym skarbczyku.

Jan Wojtasik

 * * *

Alfred Siatecki

Zrąb Stachury

2017-09-22 17:46:59, Autor: Alfred Siatecki | Kategorie: Miasto,

Jan Wojtasik był prokuratorem rejonowym w Nowej Soli, okręgowym w Zielonej Górze, potem jego talent wykorzystywała Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu. Teraz jest emerytem. Ale nie takim, co to tylko ogląda seriale i się zastanawia, czym wypełnić wolny czas. Wojtasik ciągle pracuje. A to pisze do prasy specjalistycznej. A to prowadzi zajęcia z kryminalistyki i medycyny sądowej w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury w Krakowie. A to egzaminuje prokuratorów. Czyta nie tylko kodeksy i artykuły sądowo-prokuratorskie, bo i powieści obyczajowe (także kryminalne, wśród nich i moje). Myli się ten, kto sądzi, że nie ma czasu dla siebie. Ma! Przede wszystkim fotografuje, uprawia turystykę rowerową głównie po Puszczy Tarnowskiej, gdzie ma letni domek. Ostatnio zajmuje się wskazywaniem pamiątek przeszłości podnowosolskich i podsławskich okolic, o czym niżej.

40 lat temu, dziesięć lat po śmierci Edwarda Stachury, w Ludowej Spółdzielni Wydawniczej ukazał się mój zbiór opowieści „Znaki graniczne”. Jest w nim „Siekierezada… albo kotlańska zima Stachury, Czopika i sławnej dentystki Majki Nowak”, rok wcześniej opublikowany w „Nadodrzu”. Materiał do tekstu o Stachurze zbierałem w Głogowie i okolicznych miejscowościach, gdzie pisarz mieszkał i pracował, m.in. w Kotli i Grochowicach. Poza opowieścią o tym, jak Stachura przygotowywał się do napisania kultowej powieści „Siekierezada albo Zima leśnych ludzi”, później sfilmowanej przez Edwarda Leszczyńskiego z Edwardem Żentarą w roli Janka Pandery, ciekawili mnie ci, którzy go widzieli. W „Znakach…” są opowieści m.in. o Stefanie Flukowskim w Woldenbergu, Zygmuncie Trziszce w Jastrzębniku koło Drezdenka, Januszu Olczaku w Skwierzynie, Włodzimierzu Korsaku w Lubniewicach i Gorzowie.

Wtedy, kiedy żył, Stachura był uważany za nowego Marka Hłaskę. Dziś jest trochę zapomniany. Ostatnio wśród młodszych czytelników królował Harry Potter. U starszych był na fali wachmeister Mock z Breslau i Edward Popielski ze Lwowa/Wrocławia. A właściwie to teraz brakuje kultowych książek i wziętych autorów, bo Polacy niewiele czytają. Polacy oglądają obrazki w telewizji. Nie zważają na to, że telewizja, szczególnie TVP, ogłupia. Czytanie zaś wyrabia wyobraźnię. Że tego nie wiedzą politycy z aktualnie rządzącej partii, nie dziwię się. Tego niestety nie wiedzą także poloniści. Prowadzę zajęcia na Uniwersytecie Zielonogórskim z przyszłymi polonistami, którzy chcą być pisarzami. Litości! Oni czytają jedynie to, co jest konieczne do zaliczenia przedmiotu. Robią błędy w mowie, co jest wybaczalne, i w pisaniu, co nie może być wybaczalne, chociaż niektórzy uważają, że skoro język jest żywy, to i błędy im ujdą.

Wracając do Stachury. Pisarz Jan Czopik-Leżachowski wspominał: „W Kotli koło Głogowa przez trzy lata mieszkałem. Przez trzy lata pracowałem jako wiejski nauczyciel w Grochowicach. Pięć kilometrów. Dojeżdżałem na rowerze (…) W roku 1967 mieszkał u nas przez kilka miesięcy Edward Stachura. Pracował przy wyrębie lasu pod Grochowicami i pisał książkę. W »Siekierezadzie albo Zimie leśnych ludzi« Grochowice nazywają się Bobowice, Kotla – Hopla, a Majka uchodzi za najlepszą dentystkę we wsi i kocha się w niej cała młodzież z podgrodzia”. Pierwowzory bohaterów tej powieści były w Kotli i Grochowicach. Sławny krytyk Henryk Bereza ogłosił, że „życie Stachury jest życio-pisaniem, jedno z drugiego wynika, jedno jest drugim, jest to jedność całkowita, jego pisarstwo jest tożsame z jego życiem”. Stachura przyznał się, że mało wymyślił fabuł. „Było to niepotrzebne. Każdy człowiek jest wielką tajemnicą i wystarczy, żeby zgłębiał siebie i spisywał swoje doznania i stany, i jest to ciekawe”.

Stachurą nadal się interesowałem choćby ze względu na Stachuriadę, doroczne spotkanie miłośników twórczości autora „Siekierezady…” w Grochowicach, ale nie jako poszukiwacz. Zrobił to Jan Wojtasik. Pojechał do Grochowic i identycznie jak ja 40 lat temu rozmawiał z mieszkańcami. Tyle że ja byłem w lepszej sytuacji, bo 40 lat temu wiele osób pamiętało Stachurę trochę milczka, trochę dziwaka, który pracował przy wyrębie lasu. Ostatnimi, z którymi pracował autor „Siekierezady…”, są Jankowscy. Izydor Jankowski to powieściowy pilarz Nikodem. Jego żona oczyszczała zrąb z odpadów. Przy ich pomocy Wojtasik ustalił miejsce, gdzie pracował Stachura. Gdzie narodziła się „Siekierezada…”. Jest to miejsce w oddziale 283 c, administrowanym przez Nadleśnictwo Sława Śląska w Sławie. Wojtasik nazwał to miejsce Zrębem Stachury. Na stronie www.janwojtasik.pl zamieścił fotografie przedstawiające ten półwiekowy las.

Ps. Pierwszy raz spotkałem Wojtasika w Sławie. Przyjechał na promocję mojej powieści „Polonistki”, której akcja dzieje się w letnisku Jodłów (on ma tam domek) i Sławie. Potem był na promocji mojej ostatniej powieści „Porąbany” w Nowej Soli.

Źródło: http://www.echogorzowa.pl/blog/1/miasto/2017-09-22/zrab-stachury-2471.html [data pobrania: 2018-01-01]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *