Stachura. „Siekierezada …” po węgiersku.
[…] Siekierezadę przeczytałem jednym tchem. Byłem nią zachwycony. Zaskoczył mnie przede wszystkim pisarz, jego odwaga – to, że istnieje ktoś, kto, nie dbając o modę panującą w światowej literaturze, pisze o najprostszych, a jednocześnie najświętszych, najpiękniejszych ludzkich rzeczach: o pracy, o miłości i o wzruszeniach pojawiających się wówczas, gdy spotka się z wspaniałymi, dobrymi ludźmi.
Istnieje więc ktoś, kto pisze o tych niby-banałach i nie podlega szantażowi bałamutnych tekstów posmodernizmu, które odstraszają czytelnika.
Moje tłumaczenie szło cudownie lekko. Tekst Siekierezady służył mi „tylko” jako punkt wyjścia po odkryciu i przyswojeniu ducha, bohaterów i autora powieści.
Utożsamiłem się z bohaterem i to nie tylko z Jankiem Praderą, ale i innymi postaciami: Michałem Kątnym, Peresadą, a także z pojawiającym się na chwilkę Edmundem Szeruckim.
Dzięki temu utożsamieniu język polski mógł przeniknąć do języka węgierskiego. Wstrząsające było dla mnie objawienie, że psychika obu języków jest tak podobna. Polska Siekierezada odżyła w języku węgierskim jako węgierska poezja, jako węgierski poemat. (…)
Powieść Siekierezada ukazała się po węgiersku w czerwcu 1973 roku z okazji corocznego Tygodnia Książek. (…)
W 1976 roku Stachura był honorowym gościem Uroczystego Tygodnia Książek na Węgrzech. Miał podpisywać Siekierezadę, ale w magazynie wydawnictwa Europa żadnego egzemplarza już nie znaleziono. (…)
Nagle przed Stachurą utworzyła się duża kolejna – ludzie przynieśli do podpisu własne Siekierezady. Trwało to prawie godzinę. W tym czasie u sąsiada Stachury (pisarz z NRD – J.W.) nie pojawił się nikt, nie kupiono od niego żadnej książki. (…)
Od 1981 roku wykładałem na Katedrze Polonistyki Uniwersytetu Budapesztańskiego. Część studentów wyznała mi, że zgłosiła się na polonistykę pod wpływem Siekierazady. […]
István Kovács, Węgierski i polski Stachura /w/ Jabub Beczek, Teraz oto jestem. Edward Stachura we wspomnieniach, Wydawnictwo Bellona, Warszawa 2020 s. 173 i nast.