Projekt dla zuchwałych, czyli „Szlak grodzisk i spalonych leśniczówek” cz.II
Część drugą projektu dla zuchwałych, czyli „Szlaku grodzisk i spalonych leśniczówek”rozpoczynamy od „Drewnianego Kamienia, czyli miejsca naszego ostatniego postoju na skrzyżowaniu DW „325” z leśnymi drogami pożarowymi „9” i „3„.
Warto zaznaczyć, że za sobą mamy już 18 km liczonych od miejsca porannego startu na Starym Rynku w Sławie.
Pamiętajmy jednak, że Drewniany Kamień znakomicie nadaje się na samodzielny punkt startowy do zwiedzania północno-zachodniej części Puszczy Tarnowskiej. Można to zrobić dojeżdżając bezpośrednio z Borowca, Siedliska albo też ze Sławy.
Nasza „3” prowadzi nas najogólniej w kierunku północno-zachodnim [NW]. Po nowej bitumicznej nawierzchni jedzie się znakomicie. Łatwo zapomnieć o zmęczeniu. Po przejechaniu 1,8 km ciekawostka. Przecinamy pod kątem 45˚ starą drogę z Siedliska do słynnego Heinrichlust, czyli Pawilonów Myśliwskich księcia Heinricha Schönaicha. Trafimy tam dzisiaj, ale dopiero za jakieś dwie godziny.
Tymczasem nasza „3” na *20,5 km doprowadza do sporego placu z okazałym dębem od południa i dobrze widocznym słupkiem wskaźnikowym 121/120. To znak, że musimy rozstać się z asfaltem i pod kątem 90′ skręcić w lewo. Teraz czeka nas 1,7 km leśnym duktem w kierunku na zachód [W]. Jeżeli będziemy zachowywać się cicho i dopisze nam nieco szczęścia mamy szansę napotkać w tych okolicach stado jeleni. Zdarzyło mi się to w przeszłości kilkakrotnie.
Do Czerwonej Małpy – słynnego nie tylko wśród leśników głazu – dojeżdżamy przy stanie licznika *22,5 km. To miejsce owiane licznymi legendami. Leży na rozstaju starego traktu leśnego. Właśnie tutaj droga z kierunku Siedliska rozchodziła się w stronę Chełmka i Dąbrowna. Obecnie wzdłuż tej pierwszej prowadzi zielony szlak rowerowy Wiatraków i Jezior. Tym szlakiem pojedziemy za moment.
Teraz mamy okazję do przypomnienia kilku legend. Pierwsza głosi, że w miejscu, w którym się znajdujemy funkcjonowała przed wiekami karczma. Kolejna, że właśnie na tym rozstaju doszło do zabójstwa leśniczego przez pracownicę leśną, a narzędziem zbrodni miała być … igła. Inne jeszcze podanie mówi, iż to właśnie tutaj zagubioną w lesie księżniczkę uratował mężczyzna w czerwonym surducie, a Czerwona Małpa, zwana przez Niemców Czerwonym Mężczyzną [Roter Mann], jest symboliczną pamiątką tego właśnie wydarzenia. Same okoliczności pojawienia się głazu też nie są pewne. Podanie głosi, że rysunek ujawnił się na nim po rozbiciu głazu na dwie części przez robotników pozyskujących materiał na budulec. Obraz musiał zrobić na nich spore wrażenie, gdyż na zabranie skały już się nie zdecydowali. Tak czy inaczej, do czasu oznakowania szlaku, znalezienie Czerwonej Małpy uchodziło za wyczyn i niektórzy „leśni odkrywcy” potrzebowali na to nawet kilku dni.
Po tych historycznych dociekaniach ruszamy dalej. Nasza droga wiedzie obecnie na północ [N]. Zielony szlak na tym odcinku prezentuje się przyjaźnie, droga jest twarda, stosunkowo równa. Już po 800 m., na *23,3 km przecinamy „centralną autostradę leśną” i jedziemy prosto przed siebie. Do pokonania mamy obecnie długość jednego oddziału leśnego, dokładniej oddziału nr „63”. Uważny obserwator już wcześniej dostrzegł pewne zakłócenie w kolejności numeracji oddziałów leśnych. To efekt przekroczenia granicy Nadleśnictwa Sława Śląska i znalezienia się na terenie Nadleśnictwa w Nowej Soli.
Przy najbliższej przecznicy na *24,1 km skręcamy znowu w prawo. Nie możemy tego momentu przeoczyć, gdyż skomplikowałoby to nasze dzisiejsze plany. Kolejnym założonym celem jest bowiem Kasztanowe Poletko, czyli d. Gaj Wandy [niem. Wandashain]. Niestety obecnie droga, po której się poruszamy, na sporych odcinkach jest zdewastowana wskutek intensywnych prac przy zrębie i wywózce drewna. Poruszamy się więc stosunkowo powoli. Na naszej busoli konstatujemy, że jedziemy obecnie na wschód [E] z małym odchyleniem w kierunku północnym.
Na *25,6 km przecinamy leśną „4„. Po przebiegu i charakterze, a przede wszystkim przy pomocy dokładnej mapy i kompasu, łatwo dojdziemy do wniosku, że „4” jest reliktem jednej z wielu starych puszczańskich dróg. Dla porządku odnotujmy, że to właśnie jest ta odnoga od rozstaju przy Czerwonej Małpie, która podróżowało się kiedyś do Dąbrowna, Konotopu i dalej do Wielkopolski. Na niektórych odcinkach uległa jednak już zatarciu, w mijanym fragmencie jest jeszcze ciągle przejezdna. Zaraz po niej na prawo za drucianym ogrodzeniem widoczny jest piękny dąb-ostaniec, jak nazywam wiekowe drzewa, które niekiedy spotykamy wśród znacznie młodszych nasadzeń.
Inny „ostaniec”, w znacznie już gorszej kondycji, widoczny jest kilkaset metrów dalej w oddziale nr 44. Łatwo go zauważyć, gdyż akurat obok niego myśliwi wystawili ambonę oznaczoną numerem „3”.
Kasztanowe Poletko ukazuje się nam na *26,7 km, jako fragment oddziału nr 62. Na samym skraju dostrzegamy dorodnego buka, w głębi kilkadziesiąt kasztanowców, a pomiędzy nimi kilka starych dębów.
Policzyliśmy, że od momentu rozstania się z zielonym szlakiem rowerowym przejechaliśmy odcinek równy siedmiu szerokościom znormalizowanego oddziału leśnego. Jeżeli pokonamy jeszcze jedną, znajdziemy się w KDP, czyli Krainie Drzew Pomnikowych. To obszar z kilkunastoma starymi dębami. Niektóre spełniają standardy wymiaru i wieku dla pomników przyrody. Inne, otoczone są charakterystycznym szpalerem młodych świerkowych nasadzeń, co przypomina do złudzenia straż chroniącą ważnego dostojnika.
Jeżeli nie mamy czasu na KDP, zwiedzamy Kasztanowe Poletko – Gaj Wandy, zwracając też uwagę na pobliski pomnikowy buk, daglezje i sosnę wejmutkę, a następnie zmieniając kierunek na południowy [S] z minimalnym odchyleniem na wschód, wzdłuż dłuższego boku oddziału „63” kierujemy się do Pawilonów Myśliwskich.
Na *27,5 km przecinamy prostopadle biegnąca leśną „5” i, nie zmieniając kierunku, jedziemy przesieką pomiędzy oddziałami „83” i „84”. To na przeciwległym krańcu tego ostatniego oddziału znajduje się kolejny cel naszej wyprawy, czyli miejsce po Pawilonach Myśliwskich. Osiągamy go na *28,4 km dzisiejszej trasy.
Na podstawie fragmentarycznie zachowanych fundamentów i ścian piwnic można sobie wyobrazić rozmach, z jakim wzniesiono tę leśną rezydencję. Pawilony Myśliwskie, czyli kompleks zabudowań o nazwie „Heinrichlust” powstał w pierwszej połowie XIX w. W wolnym tłumaczeniu nazwa oznaczała coś zbliżonego do „radości, przyjemności Henryka”. Zbudowano go w sercu puszczy, mniej więcej w połowie odległości między Siedliskiem i Tarnowem Jeziernym. W tym odludnym, ale sympatycznie urządzonym miejscu książę Heinrich Schönaich lubił spędzać czas. Uczynił z niego swoiste miejsce kontemplacji.
Musiało tu być sympatycznie, skoro miejsce to upodobał też sobie niemiecki poeta romantyczny Emanuel Geibel, który gościł tu wielokrotnie. Odpoczywał i znajdował natchnienie do pisania. Być może tutaj właśnie powstał wiersz zaczynający się słowami: „Widziałem barwienie się lasu”.
Na miejscu dawnych pawilonów bez trudu znajdujemy ślady przeszłości – resztki krzewów przydomowych, fragmenty fundamentów zabudowań czy dobrze zachowaną studnię. Przy niej długie, porastające mchem betonowe koryto. Z miarodajnego źródła wiadomo, że postawili je tam już po ostatniej wojnie myśliwi w celu zapewnienia zwierzętom leśnym dostępu do wody. Spełniało swoje zadanie do czasu kradzieży zabytkowej pompy.
Wypadnie dodać, że same budynki pawilonów zniszczono przez wysadzenie w powietrze niedługo po przejściu frontu. Podobny los spotkał kilka innych obiektów puszczańskich. Schowane głęboko w lasach mogły stanowić zagrożenie dla zaplecza frontu służąc za schronienie wszelkiego rodzaju niedobitkom wojsk niemieckich.
Tym sposobem poznaliśmy historie i niektóre koleje losu pierwszej z naszych tytułowych leśniczówek. Niestety, pomimo poszukiwań w Polsce i Niemczech nie udało się, jak dotychczas, trafić na jej obraz czy szkic. Z niepotwierdzonych źródeł wynika, że zbudowana była w stylu neogotyckim. Z całą pewnością należy wierzyć jednak przekazom, że faktycznie była urokliwa, podobnie, jak otaczająca ją zewsząd Puszcza.
Kiedyś do Heinrichlust prowadziły dwie drogi. Jedna w kierunku południowo-zachodnim do Zwierzyńca i dalej do Siedliska, o czym była już mowa wcześniej, zaś druga w kierunku południowo-wschodnim w stronę Dębówka czyli niem. Glogeiche. Ta ostatnia zachowała swa czytelność do dzisiaj.
Opuszczamy obecnie teren d. pawilonów, kierujemy się na wschód [E], a dalej w prawo skos [SE] i cały czas trzymamy się rzeczonej starej drogi dojazdowej. Po pokonaniu 2,5 km dobijamy do Dębówka. Na poboczu w wielu miejscach wyraźnie widoczne pnie po ściętych drzewach. Kiedyś najwyraźniej była to leśna aleja. Ten charakter drogi zachował się niemal jeszcze w pełnej krasie na odcinku ostatnim, czyli w bezpośrednim pobliżu dawnej osady-gospody Glogeiche.
W Dębówku spoglądamy po raz kolejny na licznik. Wskazuje *31,7 km. Korzystamy z udogodnień LPO [leśnego punktu odpoczynku] postawionego staraniem Stowarzyszenia Wspierania Rozwoju Letniska Jodłów. Miejsce jest doskonałym punktem wyjścia na Wysoką Halę, Spaloną Leśniczówkę II, obejrzenia resztek nasypu kolejki wąskotorowej czy osobliwości przyrodniczej w postaci słoniowej Stopy. Można podjechać do tych miejsc rowerami, albo dla odmiany – zrobić sobie mały odpoczynek od roweru i pomaszerować pieszo. To zaledwie kilkaset metrów od obecnego miejsca naszego postoju.
Ciekawie jest też po drugiej stronie drogi „325„. Widoczne są tu pozostałości dzieła obronnego w postaci szańca szwedzkiego czy strzelnicy. Samo Dębówko jest miejscem po osadzie śródleśnej, liczącej przez II Wojną Światową kilka zaledwie kilka domostw. Istniała tu jednak gospoda, gdyż miejsce znajdowało się na skrzyżowaniu ważnych dróg z Głogowa i Krzepielowa na północ i zachód oraz z Siedliska do Tarnowa Jeziornego i Sławy.
Dawny obraz tego miejsca możemy sobie łatwiej wyobrazić oglądając krążące w Internecie widokówki z pozdrowieniami z czasów przedwojennych.
Teraz czeka nas kolejna decyzja. Albo wracamy zgodnie z pierwotnym planem do Sławy albo kierujemy się do jeszcze jednej atrakcji – Źródełka Miłości. W tym pierwszym wypadku dojeżdżamy do DW „325” i pomykamy w stronę Tarnowa Jeziernego.
W wariancie drugim: trzymając się czerwonego szlaku ruszamy na wschód, a potem „11” na północ, aż do spotkania szlaku zielonego, tam zielonym zjeżdżamy w stronę Jeziora Tarnowskiego Dużego, żeby w końcu zielonym szlakiem pieszym skierować się na południe do Tarnowa. Manewr taki nazywamy agrafką. Po drodze czekają nas jeszcze dwie puszczańskie atrakcje – Garbaty Dąb i Bliźniaki.
Do Sławy bez „agrafki” – co warto mieć na uwadze – pozostało nam jeszcze ok. 11 km. Gdy tam dojedziemy, będziemy mieli za sobą ok. 43 km. To sporo, nawet dla wprawionych. Ci zaś, którzy wędrówkę rozpoczęli od Drewnianego Kamienia w Dębówku są w wyraźnie lepszej sytuacji. Mają za sobą zaledwie 13,8 km leśnej wędrówki i to bez „parszywej „14„.
A po drodze do Sławy czeka nas jeszcze jedno grodzisko, tym razem w Tarnowie Jeziernym. To tu, na granicy Śląska i Wielkopolski urzędował w XIII w. kasztelan książąt głogowskich. Stan miejsca po tarnowskim grodzie nie przypomina tego pierwszego z Lipinek. Tu w Tarnowie z pierwotnego założenia pozostały jedynie wysoki ziemny kopiec i fosa. Na kopcu znajduje się obecnie pięknie odrestaurowany pałacyk. Idealne miejsce do odpoczynku i podsumowania dzisiejszej wycieczki.
Jan WOJTASIK
Ps. Zamieszczony poniżej schemat pokazuje II etap naszego puszczańskiego rajdu rowerowego. Linia ciągła koloru czerwony wskazuje zakładaną drogę przemieszczania się, strzałka kierunek jazdy. Kolorem zielonym oznaczono tzw. agrafkę do Źródełka Miłości. Niestety z przyczyn technicznych na planie udało się zmieścić jedynie fragmenty szlaku opisanego na etapie I-szym. Niebieski punkt prawym dolnym rogu oznacza zbiornik wody p/poż. przy Starej Cegielni.
Do sporządzenia schematu wykorzystano mapę turystyczną Wydawnictwa PLAN wydaną na zlecenie Powiatu Nowosolskiego w 2010 r.