Literatura

Ostatni Rzymianie

[…] W przedsionku otoczyło go kilku niewolników. Jeden zdjął z niego pas, drugi odpiął miecz, trzeci rozwiązał pas purpurowy, czwarty wziął szyszak.

– Czy rzemieślnicy skończyli robotę? – zapyta piątego.

– Nasi ludzie byliby już przed śniadaniem zatarli ostatnie ślady po zabobonach pogańskich – odpowiedział niewolnik – gdyby ich gorliwości nie był powstrzymał prokurator gmachów rządowych.

– Który prokurator? – fuknął wojewoda.

– Znakomity Wulpiusz.

– Kto z was ośmielił się wpuścić do domu obcego człowieka podczas mojej nieobecności? Czy ty, Hermanryku? Wywoływacz, olbrzymi Alleman, padł na kolana.

– Ty wiesz panie – wyszeptały jego pobladłe usta. Już podniósł wojewoda nogę, aby kopnąć niewolnika, kiedy się za nim odezwał głos poważny.

– Pokój z tobą, wojewodo!

Fabrycjusz drgnął. Głos ten bowiem przypominał mu główną zasadę nauki Chrystusowej. Opuścił nogę, nie uderzywszy sługi i odwrócił się szybko. W sali, do której się wchodził wprost z przedsionka, ujrzał męża, przyodzianego w togę stanu rycerskiego.

– Ty jesteś znakomity Wulpiusz? – zapytał.

– Mówisz z rządcą gmachów cesarskich – odpowiedział obcy. – Byłbyś ukarał niewinnego, powinieneś bowiem wiedzieć, że prawo pozwala mi strzec domów rządowych bez pozwolenia ich mieszkańców.

– Witaj, prokuratorze! Niech ci Dobry pasterz wynagrodzi kiedyś w swoim królestwie, że powstrzymałeś mnie w sama porę od grzechu, ale pozwól sobie powiedzieć, że przekroczyłeś granice władzy prokuratorskiej. Nic mi nie wiadomo, by osobom nie należącym do składu mojej rady przybocznej było wolno przeglądać kąty głównej kwatery.

– Szybkie i nierozważne jest twoje słowo żołnierskie – rzekł prokurator. Do tajnej straży prefekta miasta nie należę. Jest moim obowiązkiem czuwać nad gmachami rządowymi w obrębie murów Rzymu.

– To znaczy, że sprowadziła cię do mnie obawa, abym nie uszkodził domu, oddanego mi na mieszkanie.

Prokurator wskazał ręką na ściany. Stare freski słynnych mistrzów greckich, które zdobiły przez szereg wieków ulubiona sale imperatora Augusta, znikły, pokryte jednostajnym szarym tłem. (…)

– To się nie godzi, wojewodo – rzekł prokurator.

– Wyrażasz się śmiało, prokuratorze – odparł wojewoda marszcząc brwi. – Pozdrowiłeś mnie słowem chrześcijańskim, a dziwisz się, że nie chcę obrażać oczu scenami z życia pogańskiego. Nie po raz pierwszy spostrzegam, iż chrześcijanie rzymscy mają szczególne wyobrażenie o obowiązkach dla Boga prawdziwego.

– Wiara w prawdziwego Boga nie zabrania szanować zabytków sztuki i pamiątek wielkiej przeszłości – odparł prokurator. […]

Teodor Jeske-Choiński, Ostatni Rzymianie, Wydawnictwo „Śląsk”, Katowice 1958 s. 101 i nast.

 Strona tytułowa pierwszego wydania. Źródło: Internet

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *