Mokry las
[…] Po dwóch tygodniach ulewnych deszczy noc była jeszcze chłodna, chociaż sierpniowa, ale Antek był podniecony i nie czuł zimna. Las był namokły jak stary fotel na wysypisku.
Czuł, że buty chłoną wodę, kiedy tylko buty postawił na ściółce, ta uginała się i zaraz podchodziła wilgocią. Zawsze bał się nocnego lasu, atawistycznym lekiem, nawet teraz, po tym jak w szkole nauczono go kontrolować emocje, traktować je jak katar czy biegunkę.
Bał się czarnych kolumn drzew, bał się odgłosów, ale teraz lęk sprawiał mu frajdę, bo w ręku trzymał dwudziestostrzałowy pistolet i nie obraziłby się, gdyby pojawił się przed nim teraz jakiś potwór z dzieciństwa. […]
Szczepan Twardoch, Przemienienie, Wydawnictwo Dębogóra 2008 s. 73