Publikacje

Hulajnoga na chodniku. Felieton interwencyjny Wojciecha Kotowskiego

W dniu 18 kwietnia 2019 r., na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie czeska turystka została potrącona przez nastolatka szybko poruszającego się chodnikiem na elektrycznej hulajnodze. Z powodu doznanych obrażeń trafiła do szpitala. Na dodatek ukarano ją mandatem.

Do prawnej oceny samego zdarzenia i reakcji Policji odniósł się znany publicysta prawny, znawca zagadnień bezpieczeństwa w ruchu komunikacyjnym – Wojciech Kotowski. Autor jest ekspertem d/s prawnych aspektów wypadków drogowych. [red.]

 

                                               * * *

Wojciech Kotowski

Głupota rozsiadła się na rozstaju dróg!

Zdaniem piszącego, ten niekonwencjonalny tytuł publikacji w pełni odzwierciedla zarówno okoliczności wypadku, jak i zastosowaną przez organ Policji kwalifikację prawną czynu. Przypomnijmy! W dniu 18 kwietnia 2019 r., ok. godz. 1530 na ul. Krakowskie Przedmieście w Warszawie czeska turystka została potrącona przez nastolatka szybko poruszającego się chodnikiem na elektrycznej hulajnodze, wskutek czego była hospitalizowała. Zanim jednak trafiła do szpitala musiała zapłacić mandat, ponieważ przybyły na miejsce zdarzenia policjant z sekcji wypadkowej stołecznego wydziału ruchu drogowego uznał, że to Ona spowodowała zagrożenie, wypełniając znamiona czynu określonego w art. 86 k.w.

Już prima facie jawi się twierdzenie, że rozstrzygnięcie jest rezultatem poważnych braków w obszarze wiedzy, doświadczenia i umiejętności tego funkcjonariusza Policji. Nie trzeba chyba przekonywać, że tylko określony stan rzeczy mógł doprowadzić do wyprodukowania kuriozalnego twierdzenia, iż sprawczynią stanu zagrożenia jest piesza. W istocie a contrario sprawcą wypadku jest poruszający się elektryczną hulajnogą.

Co powinien uczynić policjant, aby naprawić swój błąd. Przede wszystkim powinien wystąpić do Sądu o uchylenie nałożonego przez siebie mandatu karnego. Określony wniosek powinien w uzasadnieniu zawierać wzmiankę, że mandat został nałożony za czyn niebędący wykroczeniem. Następnie powinien przeprosić faktyczną pokrzywdzoną. Jeżeli tego nie uczyni przełożony powinien wszcząć postępowanie dyscyplinarne zarzucając funkcjonariuszowi przekroczenie uprawnień. Nie ma bowiem wątpliwości, że ukaranie osoby za wykroczenie, którego nie popełniła jest sensu stricto przekroczeniem uprawnień, wszak stanowi działanie contra legem. Narusza dyspozycję art. 1 § 1 k.w. Ponadto właściwy organ Policji powinien – tego wymaga przyzwoitość – doprowadzić do naprawienia szkody wyrządzonej faktycznej pokrzywdzonej. Jeżeli rodzice (opiekunowie) nastolatka nie wyrażą woli udzielenia zadośćuczynienia, wówczas organ Policji powinien wnieść pozew do Sądu o odszkodowanie na rzecz czeskiej turystki.

Sprawa jest prosta, a mimo to na forum publicznym odnotowano kontrowersyjne wypowiedzi przedstawicieli Policji, które – z uwagi na ich oryginalny ton – wymagają komentarza. Z wypowiedzi komisarza Jarosława Florczaka, dla portalu transport publiczny, wynika, że policjanci ustalili, iż piesza stojąc przez pewien czas w jednym miejscu na chodniku zmieniła swoją pozycję w momencie kiedy była omijana przez nastolatka poruszającego się na hulajnodze. Osoby te były wówczas tak blisko siebie, że nastolatek nie zdążył wykonać żadnego manewru, który mógłby pozwolić mu na ominięcie kobiety i doszło do kontaktu. Słuchając takich niezwykle twórczych wypowiedzi na myśl przychodzą testy psychologiczne badające predyspozycje do zajmowania określonego stanowiska lub pełnienia funkcji publicznej. Należy bowiem zważyć jaki dramat wypłynął z zaprezentowanej myśli, biedny nastolatek wobec zachowania pieszej nie mógł uniknąć wypadku. Bo to był wypadek. Z kontekstu wypowiedzi wynika, że to piesza powinna uważać. Nic bardziej błędnego, żeby nie powiedzieć absurdalnego. Otóż, pieszy stojący na chodniku, a więc w obszarze, którego jest gospodarzem nie ma obowiązku upewniania się czy nie zostanie potrącony przez innego „pieszego”, który porusza się elektryczną hulajnogą. Pieszy na chodniku może chodzić do przodu, tyłu, bokiem, gimnastykować się, nawet robić fikołki. Natomiast korzystający z elektrycznej hulajnogi ma przede wszystkim obowiązek poruszania się z prędkością zbliżoną do normalnego kroku pieszego i zwracania uwagi na pieszych poruszających się na nogach bez wspomagania, to znaczy wykorzystywania dodatkowych urządzeń. Jest oczywiste, że biegnący pieszy, który potrąci innego pieszego idącego nawet szybkim krokiem, jest sprawcą zderzenia ciał. Niemniej, jest charakterystyczne, że biegnący pieszy z natury rzeczy stanowi nieporównywalnie mniejsze zagrożenie od poruszającego się elektryczną hulajnogą, nawet wówczas, gdy ten ostatni przemieszcza się z prędkością normalnego kroku, to znaczy 1,64 m/s (5,9 km/h), ponieważ biegnący może zatrzymać się w miejscu (nie potrzebuje drogi hamowania), w przeciwieństwie do jadącego e-hulajnogą, który w czasie samej reakcji jeszcze przed rozpoczęciem hamowania przejedzie ok. 1,5 m.

Chcąc dowiedzieć się jakie są przyjęte do badań wypadków drogowych parametry czasowo-przestrzenne poruszania się pieszych chodnikiem i podczas przechodzenia przez jezdnię warto sięgnąć do wiarygodnego źródła jakim jest publikacja „Wypadki drogowe. Vademecum biegłego sądowego”, Wydawnictwo Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Prof. dra Jana Sehna w Krakowie, wyd. 2, Kraków 2010, tabela 10.3.11, s. 739, 856). Mowa jest w niej również o wynikach 9 tysięcy pomiarów dokonanych w Warszawie (zob. K. Kaczmarek, Prędkość poruszania się pieszych po jezdni, Problemy Kryminalistyki 1972, nr 99).

Wśród publicznych wypowiedzi wywołanych omawianym wydarzeniem wskazuje się, że powodem jest istniejąca luka prawna. O jakiej luce mówimy? Jeżeli istnieje luka to przede wszystkim w wiedzy, doświadczeniu i umiejętnościach, które decydują o kompetencji. Nie można bowiem podważyć twierdzenia, że podmiot kompetentny to nie ten, który z racji zajmowanego stanowiska jest uprawniony do podejmowania decyzji, lecz ten, który dysponuje odpowiednim poziomem wiedzy, doświadczenia i umiejętności pozwalających na podejmowanie jedynie trafnych decyzji. Taki podmiot nie dokona odwrócenia ról między sprawcą a pokrzywdzonym. Krótko mówiąc nie nałoży mandatu na pokrzywdzoną, chroniąc równocześnie sprawcę niezależnie od motywu takiego działania. Będzie wykonywał czynności z najwyższą starannością. Nie będzie dbał o to co popularne, tylko o to co słuszne, z wyjątkiem sytuacji – co oczywiste – gdy dziwnym zrządzeniem losu popularne okazało się słusznym i par excellence pożytecznym zarazem. Wreszcie do takiego podmiotu będzie miała zastosowanie paremia Kartezjusza cogito ergo sum (myślę więc jestem). Nie ma ona w rzeczy samej zastosowania do podmiotu, który ukarał mandatem czeską turystkę. Do niego wszakże pasuje paremia Kotowskiego ego sum, sed non puto (jestem, ale nie myślę).

W tym przedmiocie żadnej luki prawnej nie ma! Mimo, że z natury rzeczy nie da się skodyfikować wszystkiego co istnieje, to jednak obowiązujący stan prawny objęty Prawem o ruchu drogowym w zupełności zaspokaja bieżące potrzeby. Właściwa interpretacja podstawowych zasad bezpieczeństwa zdefiniowanych „ostrożnością” i „szczególną ostrożnością” (art. 3 p.r.d.) oraz „ograniczonym zaufaniem” (art. 4 p.r.d.) pozwala na kroczenie zawsze drogą prowadzącą wprost do poznania prawdy materialnej, a co za tym idzie do słusznego rozstrzygnięcia.

Reasumując, na problem e-hulajnogi należy spojrzeć z dwojakiego rodzaju punktu widzenia. Z uznaniem, że jadący e-hulajnogą chodnikiem jest pieszym związany jest sensu stricto obowiązek przemieszczania się z prędkością właściwą dla pieszego idącego krokiem wolnym. Jeżeli jednak przyjmiemy do wiadomości – zresztą zgodnie ze stanem faktycznym – że e-hulajnoga jest niedopuszczonym do ruchu pojazdem, wszak posiada cechy takiego urządzenia (napęd, kierownica, hamulce, koła, światła, dzwonek), wówczas staje się oczywiste, że poruszający się nie jest pieszym, lecz kierującym, a zatem nie może korzystać z drogi publicznej, strefy zamieszkania i strefy ruchu. Może tylko jechać w obszarze pozbawionym ruchu. Jednak jadący e-hulajnogą powinien dla własnego bezpieczeństwa używać kasku oraz ochraniaczy na łokcie i kolana.

To by było na tyle, jak mawiał „prof.” Stanisławski od mniemanologii stosowanej.

* * * 

           

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *