Człeka podłego stanu karano na własną rękę
[…] W naszym kraju w rzadkich tylko przypadkach zamykano ludzi w więzieniach. (…). Codzienna obyczajowość preferowała kary inne niż pozbawienie wolności.
Przez wiele wieków rządzono się prawami zwyczajowymi; podobnie zresztą było w całej średniowiecznej Europie.
Zbrodnia i występek były czymś, co nie nastręczało większych wątpliwości, podobnie jak należne kary za czyny krzywdzące bliźnich na ciele, mieniu i honorze.
Szlachta, owe dziesięć procent ludzi uprzywilejowanych, stojących na świeczniku, wywodziła się z rycerstwa, to zaś tradycyjnie samo wymierzało sobie sprawiedliwość.
Jeśli krzywdzicielem był człowiek potężniejszy – pokrzywdzony szukał wsparcia wśród krewnych, przyjaciół lub oddawał się w opiekę ludziom możnym.
Słabego, a już szczególnie człeka podłego stanu karano na własną rękę, według własnej miary i sumienia. […]
Stanisław Milewski, Sekrety starych więzień, Wydawnictwo Prawnicze, Warszawa 1984 s. 59