Bieszczadzkie mielerze
[…] Były to duże stosy drewna przykryte i uszczelnione z góry miedzy innymi gliną i piachem. Drewno w nich wypalało się nawet dwa tygodnie.
Praca była trudna i niebezpieczna. Wymagała czujności przez całą dobę, Jedna chwila nieuwagi i cały mielerz mógł się spalić na popiół, niszcząc zgromadzone w nim drewno.
Sztuka polegała na tym, że miało się wypalać długo i w konkretnej temperaturze. […]
Marcin Szumowski, Serce motły i dusza wypału, Echa Leśne nr 4/2023