Tańczący jastrząb
[…] Ludzie wnet się dowiedzieli, że Michał chodzi do nauczyciela na jakieś tajne nauczanie, i jedni się śmiali z tego, a inni mówili, że niebezpieczne są takie schadzki.
Nie wdając się w zawiłe dociekania przyczyn i skutków, trzeba powiedzieć, że już sama zgoda Michała na chodzenie do domu nauczyciela na tajne nauczanie rozpoczynała, na razie niedostrzegalnie, wszystko, co sprawi, że będzie rozdarte życie Michała Topornego.
Pociągało Michała to, co mówił nauczyciel, i wiedział, że on do niewielu ludzi tak by mówił; a mówił ten nauczyciel dość tajemniczo i zataczał ręką duże koła w powietrzu, co miało oznaczać, że zajmuje go cały świat, a szczególnie te obszary, gdzie toczy się straszna wojna i giną miliony ludzi.
– Trzeba się przygotować do tego, co przyjdzie – mówił, gdy stał z Michałem pod dużym okapem, na tym kawałku gołej, jednakowej ziemi, do którego świeże dymiące lajno przyklejało bose stopy pradziadków i dziadków.
Nauczyciel wskazywał palcem na tę ziemię i mówił coś takiego dziwnego, co znaczyło, że przyjdzie czas, kiedy będzie można zmyć łajno i ziemię z nóg i włożyć ładne dopasowane buty, w których stopy będą bielały i pozbywały się zgrubień i i pęknięć pod palcami, które tworzą się od chodzenia boso. […]
Julian Kawalec, Tańczący jastrząb, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1977 s. 105-6