Z Galicji do Nowego Świata
Niestety nie udało mi się odnaleźć żadnego dowodu materialnego, chociażby w postaci znaczka pocztowego, z tego etapu mojego życia. Rzecz musiała mnie jednak mocno intrygować, gdyż zapamiętałem wyraźnie kilka faktów i relację mojej Mamy.
Chodzi o krewnych mojej mamy, którzy na przełomie XIX i XX wieku wyemigrowali z rodzinnego Matkowa i trafili za ocean do dwóch amerykańskich ośrodków: Bostonu i Philadelphii.
Na fakty złożyły się listy z lat 50. i 60. XX wieku przychodzące na adres mojego wujka Józefa Matkowskiego oraz lekarstwa dla mieszkającej z nim babci Anny Matkowskiej.
Z relacji Mamy wynikało zaś, że dwaj bracia /lub może kuzyni/ dziadka Teodora Matkowskiego jeszcze przed I wojną światową opuścili dom rodzinny w Matkowie i za przysłowiowym chlebem trafili do Ameryki. Jeden z nich miał bardzo szybko stać się właścicielem dużej farmy, na której hodował mleczne bydło, drugi zaś robił jakąś, bliżej niesprecyzowaną, karierę w mieście.
Zapamiętałem też, że ten farmer lub może już jego syn skarżył się w jednym z listów, że jest mu ciężko, gdyż z powodu zaskakująco silnego mrozu doszło do awarii zbiorników z mlekiem i poniósł duże straty. Fakt ten był w naszej rodzinie przyjmowany nie tyle z niedowierzaniem, co z pewną dozą zazdrości, że „chciałoby się mieć tylko takie kłopoty”.
Wspominam o tym wszystkim inspirowany fragmentem książki Normana Davies’a pt. Zaginione królestwa, wydanej przez „Znak” w 2010 r. w Krakowie. I chociaż w samej książce znalazłem nazbyt wiele, jak na pracę historyczną, opinii koniunkturalnie upolitycznionych, to przecież są w niej także i takie fragmenty, z którymi trudno się nie zgadzać.
Rozdział ósmy dzieła Davies’a poświęcony jest Galicji – królestwu nagich i głodujących, jak ujął to w podtytule sam Autor, a niektóre z zamieszczonych w nim opinii przywracają zadziwiająco wiernie do życia obrazy malowane opisami mojej Mamy. Tłumaczy to pierwszy powód, dla którego niżej zawarte cytaty trafiły do witrynowego archiwum. Powód drugi może wydać się nieco bardziej naiwny, ale nie powinien być chyba ignorowany. W dostępnych przeglądarkach internetowych miejscowości Boston i Philadelphia bardzo silnie korelują z nazwiskiem „Matkowski”. Przynajmniej teoretycznie możliwe, że nie jest to tylko przypadek… Wszak Matków jest tylko jeden.
Odwołajmy się jednak do Normana Davies’a:
[…] Odwieczne problemy gospodarcze wsi galicyjskiej się pogłębiały. Po niszczycielskich powodziach na początku lat osiemdziesiątych XIX wieku rozmiary ubóstwa na obszarach wiejskich stały się zatrważające. Głód szerzył się nie tylko we wsiach, ale także w żydowskich Szettlach, które żyły z handlu z chłopami.
Galicja miała być najbiedniejszym regionem Europy. Liczba ludności wzrosła ponad dwukrotnie w ciągu niecałego wieku, podczas, gdy wydajność rolnictwa pozostała daleko w tyle. (…)
Galicja nie była w stanie wykarmić swoich synów i córek. Emigranci nie wracali już do swoich domów po sezonowym pobycie w Niemczech lub Europie Zachodniej. Podróżowali dalej i dalej. Częstym celem stawały się kopalnie węgla kamiennego w Ostrawie lub na Górnym Śląsku, gdy jednak zbudowano linie kolejową, stosunkowo łatwo było wsiąść do pociągu do Bremy czy Hamburga i stamtąd popłynąć do Ameryki. (…)
Większość emigrantów nie miała już ujrzeć Galicji. Polacy udawali się zwykle do nowych ośrodków przemysłowych Środkowego Zachodu, takich jak Chicago, Detroit czy Cleveland w stanie Ohio. […]
Jan WOJTASIK