Chryszczata
[…] Czym jest taki oddziałek wśród bezmiaru okrytych śniegiem gór? W chłodnym uścisku lasu Chryszczata żołnierze poczuli się bardzo samotni. Doznał tego każdy, kto kiedykolwiek wędrował zimą w górach.
Przemarsz przez ten las wywiera szczególne wrażenie. Setki buków i jodeł, nieprzejrzana gęstwa drzew zdaje się w ogóle nie kończyć. Biała cisza przytłacza i niepokoi. Koalicja przestrzeni, czasu i śniegu prowadzi milczące natarcie na psychikę żołnierza.
(…) Drzewom nie było końca. W rejonie jaworze – Krynica – Wołosań teren pocięty jest całą masą wąwozów. Krzaki tworzą tu istny mur, napierający ze wszystkich stron.
Dziewiczy nieomal las z Chryszczata może wzruszać miłośników gór, turystów i myśliwych, inaczej jednak patrzyli nań żołnierze. Dla nich był to jedynie teren ewentualnej walki.
Płynęły godziny. […]
Jan Gerhard, Łuny w Bieszczadach, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1969 s. 264 i nast.