Mowa lasu
[…] Z lasem się pobratał, a nawet jak gdyby go pokochał. Wśród leśnych drzew, w samotnych wędrówkach po leśnych drogach mógł ukryć przed innymi swoją klęskę i swoją samotność. To tylko z początku czuł się wśród drzew jak za kratami więzienia, potem raptownie pojął, że tylko jeszcze wielki las ofiarowuje mu nieskończoną wolność.
Jakże piękne i przyjazne zaczęły mu się wydawać olchy na bagnie, jak pieszczoty przyjmował leciutkie drapania świerkowych igieł, a kiedy brał w dłonie liść dębu, wydawało mu się, że słyszy szelest podobny do tego, gdy dotyka się stronicy nie przeczytanej książki.
Być może kiedyś tę książkę przeczyta i nauczy się lepiej mowy lasu, tak samo dobrze jak Horst Sobota. Bo las mówił, ciągle coś ludziom mówił – nawet teraz przemawiał swoją ciszą i wirującymi w ciemnościach jasnymi kroplami świetlików […]
Zbigniew Nienacki, Wielki Las, Oficyna Wydawnicza „Warmia”, 1987 (w wersji pdf)
