Diderot, Wolter i inni wg Boy’a-Żeleńskiego
[…] Dlaczego Diderot był tak oględny czy nieśmiały w wypuszczaniu na świat rękopisów? Czyżby z obawy represji osobistych? Ależ represje te – zwłaszcza wobec słabości rządu i przesiąknięcia najwyższych sfer i osobistości nowymi doktrynami – nie były zbyt srogie i były czymś powszechnym w życiu ówczesnego pisarza i „filozofa”.
Wydawało się książkę, broszurę czy pamflet bezimienne, najczęściej za granicą; w razie sądowego dochodzenia zapierało się solennie autorstwa, w ostateczności odsiadywało parę miesięcy w wieży lub uciekało za granicę, skąd padały niebawem nowe zatrute strzały w „tyranię” i „przesądy”.
Wolter przesiedział kilka miesięcy w Bastylii, co jego biograf uważa za za wdzięczny sposób zdobycia rozgłosu lekkim kosztem. Kolejno przebywa w Anglii, Prusach, Szwajcarii; na ostatnie zaś dwadzieścia lat życia rozwiązuje tę kwestię z bajecznym komfortem: buduje wspaniałą rezydencję, na ziemi francuskiej wprawdzie, ale na samej granicy, o pół godziny od Genewy.
Tu, w swoim Ferney, może do syta grywać w domu teatr, który w Szwajcarii był kamieniem obrazy dla surowego protestantyzmu mieszkańców; w razie zaś oznak niezadowolenia z jego pism i osoby u rządu francuskiego, wystarcza mu zaprząc konie do pojazdu, aby za chwilę znaleźć się na wolnej ziemi Helwetów. […]
Tadeusz Boy-Żeleński, Od tłumacza [w] Diderot (Denis), Kubuś Fatalista i jego pan, (Jacques Fataliste et son maitre), Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1955 s. (8)