Opinia Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia” do projektu wzoru arkusza ocen sędziego
Warszawa. Kilka dni temu na stronie Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia” ukazał się ciekawy dokument. Jest to opinia Stowarzyszenia z dnia 27 sierpnia 2013 r. odnosząca się do kryteriów oceny sędziego zawartych w projekcie wzoru arkusza ocen sędziego przedstawionego przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Przedstawione w nim oceny oddają jeden z możliwych punktów widzenia kontrowersyjnego problemu, jakim jest sposób oceniania pracy sędziów, a także prokuratorów.
Nie podejmując się w tym miejscu polemiki z prezentowanymi poglądami, przytaczam opinie tę w całości.
Jan WOJTASIK
„Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia”, po zapoznaniu się z projektem rozporządzenia wyraża następującą opinię.
Uwagi ogólne
Projekt rozporządzenia w pełni potwierdza słuszność naszego stanowiska wyrażonego poprzednio, że nie ma możliwości przeprowadzenia rzetelnej i prawidłowej oceny pracy sędziego przy pomocy mierników stosowanych wobec urzędników, bo takie właśnie stosowane są w arkuszu ocen. Wadliwość oceny będzie obniżała autorytet wymiaru sprawiedliwości.
Stowarzyszenie wielokrotnie podkreślało, że kryteria ocen muszą być wyartykułowane wyłącznie w ustawie, a nie w akcie niższego rzędu, tj. w omawianym rozporządzeniu wydanym przez przedstawiciela władzy wykonawczej. Taki system oceniania służyć bowiem będzie podporządkowaniu władzy sądowniczej przedstawicielowi władzy wykonawczej, do czego od dłuższego czasu dążą polscy politycy. Odpowiednio sformułowanymi kryteriami ocen można pośrednio wpływać nawet na orzecznictwo.
Przygotowana regulacja spowoduje, że dojdzie do tworzenie obszernej dokumentacji oceniającej sędziego, co w tak ważkiej materii jak poczucie niezależności i niezawisłości sędziowskiej wzbudza poważne obawy. Dokumentacja ta będzie w dodatku jawna dla osób postronnych, bo mimo naszych zastrzeżeń przepis sformułowano tak, że tylko brak zgody sędziego na jej jawność może nakazać jej utajnienie (art. 106f u.s.p.).Tymczasem każde takie żądanie utajnienia będzie użyte przeciwko sędziemu, nawet publicznie, jako „dowód, że widocznie sędzia ma coś do ukrycia”.
Uzasadniano, że wprowadzenie ocen okresowych sędziów ma służyć motywowaniu sędziów do doskonalenia zawodowego oraz określania standardów należytego wypełnienia przez sędziów ich powinności. Zwolennicy propozycji twierdzili, że sędzia nie umie się sam ocenić i określić swoich potrzeb rozwoju zawodowego. Tymczasem wiadomo, że sędzia nie ma możliwości rozwoju, gdyż nie ma na to środków w postaci szkoleń, o czym będzie niżej mowa.
Kolejnym problemem jest fakt, że osoby, które mają dokonywać ocen, nie są do wykonywania tego obowiązku przygotowywane. Nie wprowadzono żadnego systematycznego programu przygotowującego wizytatorów czy prezesów do jednolitego w skali kraju dokonywania ocen. Wynikiem tego będzie znaczna dowolność ocen.
Z problematyką oceniania z wiadomych względów od lat boryka się szkolnictwo. Mimo, że tam jest to proces daleko już wdrożony, to nadal regulacja ta wzbudza wątpliwości konstytucyjne, które stały się kanwą wystąpienia przez Rzecznika Praw Obywatelskich do Trybunału Konstytucyjnego co do art. 22 ust. 2 pkt 4 ustawy o systemie oświaty. Zarzucono, że nie zawiera on wytycznych pozwalających na wydanie rozporządzenia, które regulowałoby całość materii oceniania, klasyfikowania, promowania oraz przeprowadzania sprawdzianów i egzaminów tak, by rozporządzenie w całości miało oparcie w ustawie. Motywowały RPO do tego skargi rodziców i uczniów o nieporównywalności osiągnięć uczniów. Istnienie analogii problemów nasuwa się tu samo. W przypadku ocen sędziowskich wzorcem do oceny poprawności regulacji powinna być bezpośrednio Konstytucja, statuująca odrębność władzy sądowniczej. Tymczasem w proponowanej regulacji oceniającym jest prezes sądu, reprezentujący pośrednio władzę wykonawczą (ministra) w sądzie.
Przy tym jednym z elementów oceny jest liczba zasadnych skarg administracyjnych, co do których sędzia nie ma możliwości wpływu na prawidłowość oceny ich zasadności. Zagadnienie rozdziału sfery orzeczniczej i administracyjnej jest jednym z bardziej newralgicznych problemów wymiaru sprawiedliwości, dostrzeganym nie tylko na arenie krajowej (dlatego system oceniania sędziów nie upowszechnił się).
Pewne fragmenty oceny dotyczą wprost materii, która powinna być kontrolowana tylko w drodze judykacyjnej, np. gdy w ramach organizacji prac ma być oceniana trafność podejmowanych decyzji. Tu stoimy na stanowisku, że rozporządzenia narusza wręcz Konstytucję. Nadto liczne elementy oceny są wyraźnie przeniesione ze świata ekonomii i zarządzania, bez zastanowienia nad realiami funkcjonowania i istotą wymiaru sprawiedliwości i ich przystawaniem do realiów sądownictwa.
Przypomnieć też można, że gdy zagadnienie poszukiwania właściwego systemu nadzoru sądownictwa było uprzednio analizowane dla Ministerstwa Sprawiedliwości, udostępniono sądom raport Juana Carlosa da Silvy, który we wszechstronnej analizie wskazywał na podobne wnioski: „Okresowa ocena dla celów motywacyjnego systemu pracy powinna opierać się głównie na ilościowej analizie jakości pracy sędziów, ponieważ jest to jedyny i rozsądny kosztowo sposób pomiaru postępów w krótkim okresie czasu.” Jest to wniosek wyciągnięty po ocenie dwóch modeli i rozważeniu, czy właściwy jest model jakościowego, czy ilościowego pomiaru czasu dla poprawiania zarządzania.
Odnośnie systemu, który obecnie ma być u nas wprowadzony, badający zauważył, iż wymaga on poświęcenia dużej ilości czasu ocenianej osobie oraz w przypadku osób oceniających, znaczącego doświadczenia w zakresie funkcjonowania sądów i tematycznego wyszkolenia dotyczącego wdrażania systemów oceny. Dlatego uznał, że system ewaluacji może służyć jedynie do oceny sędziów w szczególnych sytuacjach i jest nieprzydatny do oceny okresowej. W kilku państwach jest on stosowany w przypadku, gdy sędzia wnioskuje o awans do sądu wyższego szczebla lub na stanowisko na przykład prezesa, a także dla celów postępowania dyscyplinarnego. Jego zdaniem ta metoda nie jest właściwa w przypadku pomiaru jakości pracy dla celów motywacyjnych.
Oczywiście powyższe nie oznacza, że miarą pracy sędziego mam być tylko statystyka, gdyż to prowadzi także do wypaczeń w odniesieniu do oczekiwanego przez społeczeństwo modelu funkcjonowania sądownictwa. Nie można jednak przenosić modeli zarządzania z ekonomii wprost do sądownictwa, opartego na idei niezawisłości sędziego jako gwarancji prawa do sądu.
Ponadto wyrażamy pogląd, że dokonywanie jakichkolwiek ocen sędziów będzie prawidłowe dopiero wtedy, gdy będzie dotyczyć okresu po opublikowaniu pełnych i dokładnych kryteriów oceny. Każda próba oceniania sędziów na podstawie tych kryteriów za okres wcześniejszy będzie niekorzystnym dla nich działaniem prawa wstecz. Sędziowie dopiero z opublikowanego w Dzienniku Ustaw rozporządzenia dowiedzą się, jakie szczegółowe wymagania zamierza im się stawiać w ramach poszerzonego nadzoru administracyjnego, a zatem, jaki sposób postępowania będzie uznawany za właściwy, a jaki nie. Wbrew pozorom nie wystarczy tu stwierdzenie, że sędzia ma pracować dobrze i rzetelnie, bo kryteria oceny nie zawsze są jasne i zgodne z dotychczasową praktyką, o czym będzie mowa niżej.
Jakakolwiek ocena okresu wstecznego na podstawie nieustalonych zawczasu kryteriów, jeżeli byłaby w najmniejszym choćby stopniu ujemna i wywołała dla sędziego jakiekolwiek ujemne skutki służbowe, byłaby naruszeniem jego praw.
Uwagi szczegółowe
Liczba załatwień, czas trwania postępowań, terminowość sporządzania uzasadnień
Powyższe trzy kryteria istotnie są pewnym wykładnikiem sprawności organizacyjnej sędziego i jego efektywności pracy i teoretycznie można byłoby oceniać sprawność sędziego pod tym kątem. Nie oznacza to jednak, że będzie to ocena rzetelna.
Obecna praktyka sprowadza ocenę pracy do samej statystyki, która stała się w istocie głównym celem istnienia wymiaru sprawiedliwości z punktu widzenia licznych urzędników ministerialnych. Ocenianie, jak sędzia sytuuje się na tle wydziału pod względem liczby załatwień, czasu trwania postępowań itp. jest możliwe, ale te parametry zależą w rzeczywistości od wielu czynników. Skoncentrowanie się w ocenie na statystyce bez uwzględnienia licznych innych czynników, spowodować może u sędziów powstanie presji na choćby podświadome uprawianie tzw. „wyścigu szczurów”, niegodnego władzy sądowniczej. Widać tu realizację deklaracji politycznych urzędującego Prezesa Rady Ministrów o „skróceniu postępowań o jedną trzecią”, tak, jakby sprawa ta sprowadzać się mogła do poganiania sędziów, aby więcej i szybciej orzekali, a nie zależała np. od kwestii natury proceduralnej.
Ponadto, biorąc pod uwagę kształtowaną przez lata przez władzę wykonawczą mentalność części nadzoru, należy liczyć się z prawdopodobieństwem nieuzasadnionych działań nadzorczych wywołanych jedynie wynikiem statystycznym. Wreszcie ocena będzie zachęcała do kierowania się w czasie pracy wyłącznie statystyką, a to prowadzić może do sytuacji szkodliwych.
Z kolei różnice w szybkości pracy sędziego, co przekłada się na czas trwania postępowań, wynikają np. z różnej długości urlopu. Sędziowie o dłuższym stażu mają urlop dłuższy (w skali roku zróżnicowanie sięga 6 % liczby dni roboczych), a spraw otrzymują wszyscy tyle samo, gdyż przepisy o przydzielaniu spraw urlopu nie uwzględniają. Zatem za dłuższy urlop starsi stażem sędziowie płacą większym obciążeniem pracy w pozostałym okresie, gdyż mają mniej czasu na rozpoznanie tej samej ilości spraw. Podobnie dzieje się w czasie absencji z powodu choroby: spraw wpływających do referatu chorego sędziego nikt nie wstrzymuje, chyba że jest to choroba długotrwała, wielomiesięczna. Sędzia nie dysponuje wtedy takim samym czasem na rozpoznanie spraw, jaki ma sędzia niekorzystający ze zwolnień lekarskich z powodu choroby własnej lub członków rodziny. Nie może być za to karany gorszą oceną.
System nie bierze pod uwagę również takich okoliczności, jak zmiana sędziego w trakcie postępowania – nie jest ona odnotowana w statystykach, a polega na tym, że sędzia nagle otrzymuje sprawę starą z cudzego referatu (np. zlikwidowanego, albo wtedy, gdy jego własny referat jest nowo tworzony) i od razu liczy się ona jako „jego” stara sprawa. Tymczasem nie ma to żadnego związku ze sprawnością jego pracy.
Terminowość sporządzania uzasadnień natomiast nie może być oceniana w oderwaniu od obciążenia sędziego tymi uzasadnieniami. Dla każdego sędziego, w każdym okresie, można wyliczyć dwa dodatkowe wskaźniki: ilość uzasadnień, jakie musiał sporządzić w poddawanym ocenie okresie oraz ich wielkość (choćby przez wykładnik ich rozmiaru, zależnego zazwyczaj od zakresu i stopnia skomplikowania sprawy). Sędzia mający mniej uzasadnień do napisania będzie mógł łatwiej utrzymać terminowość, podobnie będzie, gdy będą to uzasadnienia krótsze. Ocenianie samej tylko terminowości bez uwzględnienia powyższych dwóch parametrów (i to nie w formie drobnej uwagi na marginesie, ale przez ich rzeczywiste, statystyczne uwzględnienie) będzie nierzetelne.
Poza tym ocena samej terminowości uzasadnień będzie dopingować sędziów do wydawania takich orzeczeń, przy których szansa na uniknięcie obowiązku pisania uzasadnienia będzie mniejsza. Niekoniecznie będą to orzeczenia słuszne. Np. w sprawach karnych prowadzić to może do zaniechania kontroli i mechanicznego uwzględniania wszystkich wniosków o dobrowolne poddanie się karze, nawet wtedy, gdy wydane w tym trybie wyroki budziłyby zasadnicze wątpliwości, np. przez częste nadużywanie instytucji warunkowego zawieszenia wykonania kary wobec osób o bardzo wątpliwej prognozie resocjalizacyjnej. Wyrok wydany w tym trybie bowiem niemal zawsze uprawomacnia się bez uzasadnienia.
Liczba wyznaczonych sesji
Umieszczenie tego kryterium w arkuszu oceny pracy sędziego jest wadliwe. Ocena ta jest sprzeczna z konstytucyjną zasadą niezawisłości sędziego (art. 178 ust. 1 Konstytucji) oraz wykracza poza treść art. 106a § 3 u.s.p. i upoważnienie zawarte w art. 106e u.s.p.
Liczba wyznaczonych sesji nie ma związku z liczbą zakończonych spraw (czyli z efektywnością) ani z właściwą metodyką pracy, czyli sprawnością postępowania w poszczególnych sprawach. Dlatego ocena wedle tego kryterium wykracza poza zakres delegacji ustawowej do wydania niniejszego rozporządzenia.
Zgodnie z poglądem Trybunału Konstytucyjnego (Sk 11/11), u.s.p. nie przewiduje możliwości ilościowego określenia wymiaru zadań. Sędzia nie pozostaje także w dyspozycji pracodawcy, tylko sam ustala czas potrzebny do wykonania powierzonych mu zadań. Nie ma obowiązku pracy w oznaczonych godzinach przez określoną liczbę dni w tygodniu. Może wykonywać swoją pracę w dowolnym czasie i miejscu, poza czynnościami, które ze swojej istoty wymagają przebywania w określonym miejscu i czasie, np. przeprowadzanie rozpraw, pełnienie dyżurów. Czas pracy sędziego nie podlega kontroli ani ewidencji, a sędziego rozlicza się z wykonania czynności objętych zakresem jego zadań (T. Ereciński, J. Gudowski, J. Iwulski [w:] Prawo o ustroju sądów powszechnych. Ustawa o Krajowej Radzie Sądownictwa. Komentarz, red. J. Gudowski, Warszawa 2009 r., s. 318-323; wyrok SN z 4 listopada 2004 r., sygn. akt SNO 44/04, Lex nr 471960). Przyjęta regulacja daje możliwość elastycznego organizowania pracy, zgodnie z indywidualnymi predyspozycjami sędziego. Sędzia nie podlega bowiem ścisłej kontroli pracodawcy, który – co istotne – nie prowadzi ewidencji czasu pracy. W systemie czasu pracy sędziego nie ma wymogu dostosowania wymiaru zadań czy możliwości ich realizacji do jakichkolwiek norm czasu pracy. Sędzia nie jest więc zobowiązany do dokładnego rozliczania się z pracodawcą z wykonanych przez siebie obowiązków. To od właściwości i charakteru zadania, a także od poziomu kwalifikacji zawodowych i umiejętności organizacji pracy sędziego, a nie od pracodawcy, zależy czas jego wykonania. Ogranicza to wpływ pracodawcy na sposób orzekania sędziego, a to z kolei sprzyja niezawisłości sędziego w sprawowaniu swojego urzędu.”
Sędzia sam, stosownie do swoich predyspozycji i przyjętego stylu pracy, organizuje sobie czas pracy, w tym także wyznacza liczbę sesji. Oczywiście ograniczona i niewystarczająca w wielu sądach liczba sal rozpraw wymuszają stosowanie grafiku rozpraw, który jednak ma pełnić tylko funkcję pomocniczą, ułatwiać sędziemu pracę, a nie stanowić sztywne narzucenie mu przez nadzór administracyjny przymusowego odbywania rozpraw.
Poza tym nie ma znaczenia dla sprawności postępowania i efektywności pracy sędziego to, czy sędzia – jeśli ma do dyspozycji salę – wyznaczy np. w ciągu tego samego tygodnia dwie dłuższe wokandy, czy też trzy, a nawet cztery krótsze, jeśli rozpozna na nich odpowiednią ilość spraw i zachowa właściwe tempo ich rozpoznawania, oceniane odrębnie. Jest to zależne od indywidualnych predyspozycji sędziego. Niektórzy są bardziej wydajni, gdy zgromadzą wszystkie sprawy na dłuższej sesji jednego dnia, a następnego dnia wykonają czynności poza rozprawą, inni zaś lepiej się czują, gdy mogą w ciągu dwóch kolejnych dni odbyć dwie krótsze sesje, a po ich zakończeniu pracować poza rozprawą.
Tymczasem oceniana ma być tylko i wyłącznie liczba sesji, a nie ich wielkość czy obciążenie. Oznaczać to będzie, że sędzia, który rozpozna trzy sprawy we wtorek, a trzy w środę, będzie lepszy od tego, który rozpozna dziesięć spraw we wtorek, a w środę żadnej, bo miał dwie sesje, a kolega jedną. Absurdalność takiej oceny jest oczywista, a system ten będzie zachęcał sędziów do planowania wielu krótkich sesji, o ile tylko będzie to możliwe, zamiast do koncentrowania rozpraw.
Nadto ilość sesji bywa od sędziego niezależna: dotyczy to wydziałów odwoławczych, przy orzekaniu w składach wieloosobowych, ma to też miejsce w sprawach karnych rozpoznawanych w I instancji w sądach okręgowych, w których na ogół jedna sesja obejmuje jedną dużą sprawę, a kontynuacja przerwanych spraw zależy od możliwości stawienia się tych samych ławników lub kolizji z terminami rozpraw drugiego sędziego.
Poza tym zaznaczyć należy, że w niejednym sądzie rozprawy wyznaczają przewodniczący wydziałów, a wówczas liczba sesji odbywanych przez sędziego nie zależy od niego i w ogóle nie powinna wpływać na jego ocenę.
Wielkość referatu
Wielkość referatu sędziego w ogóle nie powinna być przedmiotem oceny. Zgodnie z obowiązującymi zasadami rozdziału spraw (uregulowanymi w kodeksie postępowania karnego i regulaminie wewnętrznego urzędowania sądów powszechnych) sędzia nie ma wpływu na ilość przydzielanych mu spraw ani ich rodzaj, a wszelkie nieprawidłowości przydziału spowodować może tylko przewodniczący wydziału. Przy prawidłowym przydzielaniu spraw większy lub mniejszy referat powinien zawsze być rezultatem określonego czasu trwania postępowań prowadzonych przez sędziego: szybsze procesy – mniejszy referat i odwrotnie. Będzie to więc ocenianie po raz drugi tego samego kryterium – czasu trwania postępowań.
Jeżeli natomiast czas trwania postępowań byłby u sędziego dobry, a referat mimo to byłby większy od średniej wydziału, to oznaczać może jedynie, że sprawny sędzia został przeciążony pracą przez przewodniczącego wydziału. Natomiast mały referat sędziego, który pracuje wolniej niż inni, oznaczałby, że przewodniczący traktuje słabszego organizacyjne sędziego ulgowo. Stosowanie tego kryterium do oceny sędziego jest więc błędem logicznym.
Ponadto różnice w wielkości referatu sędziego wynikają z absencji z powodu choroby: spraw wpływających do referatu chorego sędziego zwykle nikt nie wstrzymuje, chyba że jest to choroba długotrwała, wielomiesięczna. Sędzia nie dysponuje wtedy takim samym czasem na rozpoznanie spraw, jaki ma sędzia niekorzystający ze zwolnień lekarskich z powodu choroby własnej lub członków rodziny. Nie może być za to karany gorszą oceną.
Ocena orzecznictwa (utrzymane/oddalone, uchylone, zmienione, inne)
Umieszczenie w ocenie sędziego danych o jego orzecznictwie jest naruszeniem Konstytucji i ustawy. Art. 106a Pr.u.s.p. przewiduje, że ocenie podlegają „ Efektywność pracy oraz kompetencje zawodowe sędziego w zakresie metodyki pracy i kultury urzędowania, jak również specjalizacji w rozpoznawaniu poszczególnych rodzajów spraw oraz pełnieniu poszczególnych funkcji” (§ 1), a nadto „Oceny pracy sędziego dokonuje się z punktu widzenia sprawności i efektywności podejmowanych czynności i organizowania pracy przy rozpoznawaniu spraw lub wykonywaniu innych powierzonych zadań bądź funkcji, kultury urzędowania, obejmującej kulturę osobistą i kulturę organizacji pracy oraz poszanowania praw stron lub uczestników postępowania przy rozpoznawaniu spraw lub wykonywaniu innych powierzonych zadań bądź funkcji, 3) sposobu formułowania wypowiedzi przy wydawaniu i uzasadnianiu orzeczeń, procesu doskonalenia zawodowego” (§ 2) i wreszcie „Zakres oceny pracy sędziego nie może wkraczać w dziedzinę, w której sędziowie są niezawiśli (§ 3). Ocenianie orzecznictwa sędziego – ilości orzeczeń utrzymanych w mocy. uchylonych, zmienionych – jest oceną dziedziny, w której sędziowie są niezawiśli i stanowić będzie naruszenie (kolejne) art. 178 ust. 1 Konstytucji RP.
Stabilność orzecznictwa nie należy do żadnego z powyższych kryteriów oceny, nie jest związana ani z efektywnością, ani z metodyką pracy, ani tym bardziej z kulturą urzędowania czy specjalizacją sędziego. Efektywność to liczba rozpoznanych spraw, a metodyka pracy to właściwe organizowanie czynności niezbędnych do prowadzenia spraw. Są to kwestie związane wyłącznie z biegiem postępowania, a nie jego merytorycznym wynikiem. Wprowadzenie zatem stabilności orzecznictwa jako kryterium oceny wykracza poza ramy ustawowej delegacji do wydania przedmiotowego rozporządzenia. Zgodnie z art. 106e Pr.u.s.p., gdyż minister ma prawo kryteria tylko uszczegółowić, a nie rozszerzyć.
Będzie to także naruszenie art. 9b u.s.p., gdyż ocena pracy sędziego jest czynnością administracyjną, pozaorzeczniczą, a wkraczać ma według projektu bezpośrednio w sferę orzeczniczą. Na dowód tego należy wspomnieć, że zgodnie z art. 41b § 2 u.s.p. w zakresie sfery orzeczniczej nie wolno rozpatrywać również skarg ani wniosków. Potwierdza to ustawowy zakaz ingerencji w sferę orzeczniczą przy pomocy czynności administracyjnych. Zakaz ten ma zostać proponowanym rozporządzeniem złamany.
Nie da się w zakres pojęć sprawności postępowania i efektywności pracy włożyć merytorycznych wyników pracy sędziego. Oceniana efektywność i sprawność postępowania, czyli wydajność sędziego nie zależy od tego, czy wyrok został uchylony, czy nie. Przedmiotem wszelkich statystyk sądowych jest liczba załatwień, a stabilność orzeczeń jest czymś odrębnym. Ocenianie stabilności orzeczeń oznacza ocenianie sędziego według słuszności jego wyroków, a to jest wyraźnie zabronione przez Konstytucję i ustawę i narusza niezawisłość sędziego nawet w najwęższym ujęciu, ograniczonym do orzeczeń kończących postępowanie.
Przy tym, skoro można byłoby oceniać stabilność orzeczeń merytorycznych, to w istocie każda czynność sędziego (w tym orzeczenia wydane w toku postępowania) mogłaby być kontrolowana w ramach nadzoru administracyjnego i poddawana ocenie okresowej, bo każda wpływa w jakimś sensie na sprawność postępowania. Zakaz naruszania sfery zastrzeżonej dla niezawisłości sędziego byłby wówczas fikcją.
Podczas konsultacji z SSP „Iustitia” prowadzonych w 2011 r. Minister Sprawiedliwości (wówczas Krzysztof Kwiatkowski) składał zapewnienia, że tzw. stabilność orzecznictwa sędziego nie będzie wchodziła w zakres oceny jego pracy. Argumentacja przedstawiana przez Ministra i przedstawicieli resortu oraz przedstawicieli „Iustitii” była wówczas zgodna i następująca:
– orzecznictwo sędziego wchodzi w zakres niezawisłości i jako takie podlega ocenie tylko w trybie odwoławczym, bez możliwości wyciągania wobec sędziego jakichkolwiek sankcji (poza przewidzianym w ustawie wytknięciem) za wydane orzeczenia, a negatywna ocena pracy jest taką sankcją,
– ocenianie sędziów na podstawie stabilności orzecznictwa będzie zachęcało do niebezpiecznej tendencji orzekania „pod sąd odwoławczy”, zgodnie z jego poglądami, a nie własnymi, co będzie w istocie eliminowało sędziów odważnych, śmiało i niezawiśle przedstawiających własne opinie, a pozytywnie oceniało postawy rutynowe i konformistyczne, w efekcie zaś będzie prowadziło do utrwalania wszelkich praktyk aprobowanych przez sąd odwoławczy, w tym również błędnych,
– ocenianie to będzie prowadziło do nieusprawiedliwionego zróżnicowania oceny tych samych praktyk w skali kraju, jako że różnice w poglądach orzeczniczych sądów odwoławczych zawsze występowały i występować będą, zatem ocena sędziów, którzy prezentują te same poglądy prawne i wydają podobne orzeczenia, może być różna w zależności od tego, jakie poglądy mają sędziowie w ich sądach odwoławczych,
– poglądy sądów odwoławczych bywają nie tylko zróżnicowane, ale niekiedy są odrzucane przez niewątpliwy autorytet, jakim jest Sąd Najwyższy, zatem i z tego powodu nie można nakładać na sędziów obowiązku, by w trosce o pozytywną ocenę, a tym samym własną karierę zawodową akceptowali wszelkie poglądy sądu odwoławczego,
– uchylenie lub zmiana orzeczenia może nastąpić z różnych przyczyn, w tym również takich, które mogą być niezależne od sędziego i w chwili orzekania nie być mu znane, a ujawnią się dopiero po wydaniu orzeczenia (np. usprawiedliwienie nieobecności strony na rozprawie złożone już po wydaniu wyroku), a nadto nie uwzględnia się uchyleń czy zmian orzeczeń odwoławczych w drodze kasacji, tymczasem zdarza się, że koncepcja sądu I instancji odrzucona przez sąd odwoławczy znajduje uznanie Sądu Najwyższego,
– powyższy system nie daje możliwości rzetelnego oceniania sędziów odwoławczych, gdyż od ich orzeczeń przysługują tylko kasacje, a jeśli oceniać się będzie stabilność orzecznictwa pod kątem uwzględnionych kasacji, to system ocen będzie zachęcać sędziów odwoławczych do tego, aby w sprawach kontrowersyjnych i trudnych prawnie wydawali orzeczenia uchylające do ponownego rozpoznania, niezaskarżalne kasacjami (np. w postępowaniu karnym), co spowoduje oczywiste i ujemne skutki dla sprawności sądownictwa,
– w zaleceniach końcowych oceny nie wolno nakładać na sędziego obowiązku wydawania orzeczeń określonej treści, a przecież ocenianie orzecznictwa sędziego będzie sprowadzało się do aprobowania lub negowania jego poglądów orzeczniczych przez wizytatora, ze wskazaniem, że sędzia powinien „w ramach rozwoju zawodowego” do poglądów wizytatora się dostosować.
Okazało się, że w poglądach Ministra Sprawiedliwości nastąpiła zasadnicza zmiana, gdyż obecny minister chce oceniać administracyjnie orzecznictwo sędziów. Stanowi to naruszenie zasady niezawisłości, wprowadza bowiem osobistą, służbową odpowiedzialność sędziów za wydawanie orzeczeń określonej treści, egzekwowaną przy pomocy środków czysto administracyjnych, przez osoby mogące nawet nie być sędziami w służbie (mowa o sędziach w stanie spoczynku), niedysponujące przy dokonywaniu oceny przymiotem niezawisłości, a przeciwnie – podlegające służbowo prezesom sądów, a za ich pośrednictwem Ministrowi Sprawiedliwości, który jest organem władzy wykonawczej.
Powyższe narusza pryncypia, bo konstytucyjną pozycję sędziego, jako organu trzeciej władzy. Nie może być on rozliczany oceną okresową w ramach czynności nadzorczych pod kątem tego, czy wydawał słuszne wyroki. Jeśli oceny tych wyroków dokonał już sąd odwoławczy, to on jest do tego powołany, jako organ władzy sądowniczej. Jeśli naganne przypadki działań sędziego wyczerpują znamiona deliktów dyscyplinarnych, co jest możliwe, to powinny być przedmiotem rozpoznania przez sąd dyscyplinarny, przy zachowaniu wszelkich gwarancji procesowych obwinionego sędziego, a nie przedmiotem oceny okresowej. Godność urzędu sędziego nie daje się pogodzić z takim zakresem oceny.
Kultura osobista
Cały ten dział budzi wątpliwości. Sędzia nie jest początkującym prawnikiem, którego kultury można jeszcze uczyć. Ocena kultury osobistej jednego sędziego przez innego sędziego, w dodatku w taki sposób, że wywoła to określone skutki służbowe, jest sytuacją wręcz niezdrową moralnie. Pole do nadużyć i uchybień jest tu znaczne, zwłaszcza w sytuacji, gdy media i politycy nie są sędziom i władzy sądowniczej przychylni, a informacje mogą być uzyskiwane w sposób wątpliwy (np. modne ostatnio nielegalne nagrywanie, a niekiedy wręcz podsłuchiwanie).
Należy stwierdzić, że istnieją w tym zakresie obecnie odpowiednie regulacje. Zgodnie z nim, jeśli ujawnią się rzeczywiste przesłanki braku kultury urzędowania (np. wskutek skarg stron), w grę wchodzą działania nadzorcze, a poważniejszych przypadkach rzecznik dyscyplinarny wszczyna postępowanie wyjaśniające. W takich sytuacjach stosowany jest odpowiedni tryb dyscyplinowania sędziego. Natomiast nie sposób sobie wyobrazić innej niż pozytywna oceny kultury osobistej sędziego, który nigdy postępowania dyscyplinarnego czy wyjaśniającego w tym zakresie nie miał. Nie da się wówczas jakichkolwiek zastrzeżeń uzasadnić.
Stosunek do stron (uczestników postępowania, interesantów)
Tu nie wskazano, na jakiej podstawie wizytator oceni pracę sędziego. Może to robić na podstawie rozmowy z ocenianym sędzią lub innymi osobami. Opinia stron (nieprofesjonalnych, oczywiście) o sędzim na ogół jest bezwartościowa, gdyż ściśle zależy od tego, czy sąd przyznał im rację w procesie, czy nie. Tak naprawdę jedynym wykładnikiem byłoby zbieranie ocen od pełnomocników procesowych (adwokatów, radców) i prokuratorów, bo tylko oni widzą sędziego na rozprawie i są w stanie, odrywając się od wyniku procesu, ocenić profesjonalnie postępowanie sędziego. Oczywiście pod warunkiem, że sami są na poziomie zawodowym i etycznym nie niższym niż sędzia, czego nie sposób stwierdzić. Taki sposób pozyskiwania informacji byłby absurdalny i nikt go nie proponuje.
Wizytator może też sam hospitować rozprawy, co jednak nie będzie żadnym wykładnikiem, gdyż jest powszechnie wiadomo, że każda osoba obserwowana i kontrolowana przez przełożonego podczas czynności służbowych odruchowo zachowuje się inaczej, stosując demonstracyjną staranność.
Stosunek do przełożonych, do współpracowników, do podwładnych
Użycie w stosunku do sędziów pojęć „Stosunek do przełożonych, podwładnych, współpracowników” budzi wątpliwości prawne. W Pr.u.s.p. pojęcie „przełożonego” sędziego użyte jest tylko w art. 57 w odniesieniu do sędziów delegowanych do pełnienia funkcji urzędniczych, a sędziowie ci nie orzekają i nie podlegają ocenom. Sędziowie orzekający nie mają podwładnych, pracownicy sekretariatów są podwładnymi dyrektora sądu, a asystenci – prezesa sądu i przewodniczącego wydziału działającego w jego imieniu. Jak stwierdził Trybunał Konstytucyjny w cytowanym już orzeczeniu: „Stosunek służbowy sędziego jest szczególny w zakresie podporządkowania. Charakterystyczna dla stosunków służbowych, w tym urzędniczego, podległość władzy przełożonego czy też dyspozycyjność są bowiem nie do pogodzenia z niezawisłością – naczelną zasadą służby sędziowskiej”.
Jedynie sformułowanie „współpracownicy” można rozumieć jako „inni sędziowie i pracownicy sądów”. Należałoby więc użyć tu innych terminów. Określenia „przełożony” czy „podwładny” sugerują urzędniczy charakter stanowiska sędziego. Tymczasem niezawisłość jest konstytucyjnym atrybutem sędziego jako osoby, przedstawiciela władzy, nie zaś jedynie jako orzekającego sądu.
Ponadto ocenianie sędziego w taki sposób łatwo może ulec zwyrodnieniu urzędniczemu i przekształcić się w uznawanie, że właściwy stosunek do przełożonych (rozumiejąc przez to prezesa, przewodniczącego, wizytatora) ma sędzia uległy, serwilistyczny, pokorny i akceptujący ich poglądy, a niewłaściwy – sędzia myślący niezależnie i trzymający się własnego zdania wbrew ich opinii. Niezależność myślenia powinna zaś cechować każdego sędziego. Jeżeli zaś w ocenianiu sędziego jego przełożony będzie brał udział, to nieuniknione jest ocenianie subiektywne i stronnicze.
Natomiast sposób traktowania podwładnych i stosunek do nich jest niemal nieocenialny, gdyż jest powszechnie wiadome, że w zhierarchizowanych instytucjach osoby, które traktują swoich podwładnych bezdusznie i przedmiotowo, zwykle bardzo dbają o swoje doskonałe stosunki z własnymi przełożonymi i są przez nich oceniane pozytywnie jako „stanowcze i wymagające”. Jakiekolwiek próby reakcji ich źle traktowanych podwładnych są tłumione jako niesłuszne. Obawiać się należy, że każdy prezes czy przewodniczący, który pozostaje w dobrych stosunkach ze swoimi przełożonymi, będzie automatycznie uznawany za osobę właściwie odnoszącą się do podwładnych, nawet jeśli w istocie będzie ich traktował w sposób naganny. Stwierdzenie, że sędzia funkcyjny źle odnosi się do podwładnych, oznaczałoby bowiem uznanie za błędną decyzji jego przełożonych, którzy go na stanowisko powołali, a ocena okresowa jest dokonywana właśnie z udziałem tychże przełożonych.
Kultura organizacji pracy
Samo sformułowanie to jest niejasne, jako że właściwa organizacja pracy jest cechą sprawności i wydajności, a nie kultury. Tytuł powinien brzmieć „Organizacja pracy”.
Terminowość podejmowania czynności
To kryterium może być przedmiotem oceny, ale zawsze przełoży się ono na ogólną szybkość postępowania sędziego, która i tak jest oceniana, zatem jest to powtórzenie tego samego przedmiotu oceny.
Trafność podejmowanych decyzji organizacyjnych
Jest to kryterium bardzo niejasne i wątpliwe prawnie. Po pierwsze, granica między decyzją organizacyjną a orzeczniczą nie jest jednoznaczna. Np. postanowienie o odroczeniu rozprawy na określony termin jest w sensie merytorycznym niewątpliwie decyzją organizacyjną (wpływa tylko na przebieg i szybkość postępowania), ale w sensie prawnym jest orzeczeniem wydanym na rozprawie, które musi korzystać z ochrony jako procesowa decyzja sądu dysponującego przymiotem niezawisłości. Sama idea oceniania tego typu decyzji oznacza więc kolejne wkroczenie w sferę orzeczniczą, którego skutki zostały już szczegółowo omówione w części dotyczącej administracyjnego oceniania orzecznictwa sędziego.
Po drugie, ta sama decyzja może być uznana za trafną lub nie w zależności od poglądów osoby oceniającej oraz jej wiedzy na temat okoliczności, które istniały konkretnie w chwili podjęcia decyzji. Okoliczności te nie zawsze wynikają z akt sprawy, bo niekiedy mają związek z sytuacją ogólną (ilością prowadzonych spraw, planami sędziego, stron, biegłych co do urlopów, stanu zdrowia sędziego itp.). Nie da się więc jednoznacznie decyzji tych ocenić.
Wreszcie trafność decyzji organizacyjnych musi się przekładać na wydajność sędziego. Sędzia, który uzyskuje dużą wydajność pracy i dobrą szybkość postępowania, siłą rzeczy musi podejmować trafne decyzje organizacyjne. W przypadku słabej wydajności zawinionej przez sędziego decyzje te zwykle nie są trafne. Prawidłowa ocena trafności decyzji organizacyjnych będzie więc powieleniem oceny wydajności sędziego. Uznanie bowiem, że sędzia wydajny podejmuje decyzje nietrafne, albo że sędzia niewydolny podejmuje decyzje trafne, prowadziłoby do wniosku, że ocena jest niekonsekwentna lub wręcz nierzetelna.
Koncentracja materiału dowodowego
W normalnej sytuacji można byłoby stosować to kryterium oceny. Jednakże w realiach polskiego sądownictwa sędziom zabrania się dbania o koncentrację materiału dowodowego. Szereg tzw. zarządzeń nadzorczych, znanych Stowarzyszeniu Sędziów Polskich „Iustitia”, wydawanych zwłaszcza w dużych sądach, sprowadza się do bezwzględnego polecania sędziom niezwłocznego kierowania wszystkich spraw z referatu na rozprawy oraz wyznaczania na każdą sesję określonej minimalnej liczby spraw, na ogół dość dużej, pod groźbą interwencji prezesa (który ma kodeksowe prawo wyznaczania rozpraw, a więc również zmieniania zarządzeń sędziego w tym względzie).
Jeśli sędzia zobowiązany jest do tego, aby na każdej jego sesji było np. co najmniej dziesięć spraw, nie wolno mu koncentrować materiału dowodowego, gdyż przełożeni mu tego zabraniają. Sprawy, z których każda zajęłaby mu całą sesję i mogłaby być rozpoznana w jeden dzień, musi dzielić na małe fragmenty i rozpoznawać „na raty”, przez długi czas, za każdym razem na nowo przypominając sobie przedmiot sprawy z akt, zamiast raz się rzetelnie przygotować i osądzić sprawę. Jeśli zadba o koncentrację i wyznaczy jedną tylko dużą sprawę, zostanie wezwany do prezesa i zobowiązany do składania na piśmie wyjaśnień, dlaczego nie stosuje się do wydanych zarządzeń i nie wyznacza „obowiązkowej” liczby spraw na sesję.
Powyższe zarządzenia prowadzą też do wydłużenia średniego czasu trwania postępowań, ponieważ sędzia, zamiast kolejno rozpoczynać i kolejno szybko kończyć sprawy, musi wszystkie naraz rozpocząć, wszystkie powoli prowadzić i wszystkie po równie długim czasie kończyć.
Z kolei równie częste zarządzenie polecające „niezwłoczne nadawanie biegu” konkretnej sprawie, w której ktoś napisał skargę, albo wszystkim sprawom, oznacza w istocie polecenie skierowania wszystkich spraw naraz na rozprawy. Jeśli spraw jest nadmiar, a często tak bywa, rozprawy w nich odbywają się raz na wiele miesięcy, gdyż sędzia, który wykona polecenie „nadania biegu wszystkim sprawom”, obłoży sobie nimi wokandy nawet na pół roku naprzód i nie będzie miał żadnych rozsądnych terminów na sprawy odraczane. Jednakże właśnie takie sytuacje są akceptowane przez prezesów sądów, którzy mogą na każdą skargę odpowiadać, że „wydali polecenie nadania biegu sprawie” i nie przeszkadza im, że w efekcie wszystkie wyroki zapadają później.
Kryterium koncentracji materiału dowodowego byłoby zasadne i można byłoby je stosować do oceny pracy sędziego, ale tylko pod warunkiem pozostawienia sędziom całkowitej swobody w wyznaczaniu rozpraw. Konieczne byłoby natychmiastowe uchylenie wszystkich bez wyjątku zarządzeń nadzorczych nakazujących wyznaczanie rozpraw w określony sposób, nadawanie biegu sprawom itp. Tymczasem tendencje są obecnie dokładnie przeciwne, gdyż wydawanie dużej ilości takich zarządzeń uznawane jest w urzędniczej hierarchii sądownictwa za dowód właściwej aktywności prezesa sądu.
Sędziowie mają więc być oceniani za coś, na co nie mają wpływu, a niejednokrotnie koncentrację materiału dowodowego osiągnąć będą mogli tylko ignorując zarządzenia prezesa.
Poszanowanie praw stron lub uczestników postępowania
Zasadne skargi administracyjne
Uznanie za zasadną skargi administracyjnej niewątpliwie o czymś świadczy. Jednakże sędzia nie ma wpływu na prawidłowość oceny zasadności skargi administracyjnej. Zatem w tym zakresie jego prawo do skomentowania oceny czy odniesienia się do niej jest fikcją.
Prawidłowość pouczeń
Możliwa do oceny tylko pod warunkiem obecności wizytatora na rozprawie, która to obecność poza wszelką wątpliwością spowoduje, że sędzia w tym dniu będzie pouczał strony szczególnie starannie. Pouczenia wysyłane wraz z odpisami orzeczeń załączane są przecież przez sekretariaty, a ich prawidłowość kontroluje przewodniczący wydziału, nie sędzia.
Poprawność językowa i umiejętność posługiwania się językiem prawniczym
Prawo nie zna pojęcia języka prawniczego. Zgodnie z art. 5 ust. 1 u.s.p. językiem urzędowym przed sądami jest język polski, a nie „język prawniczy”. Użycie pojęcia „język prawniczy” jest kryterium pozaustawowym, rodem wręcz z nowomowy. Od sędziego można i trzeba wymagać poprawności językowej i umiejętności posługiwania się językiem polskim. Jednakże oceny tej nie może rzetelnie dokonać wizytator. O ile można domniemywać posiadanie przez niego odpowiedniej wiedzy prawniczej i kwalifikacji z racji zajmowanego stanowiska, o tyle nie przesądza to o jego umiejętnościach lingwistycznych. Niejednokrotnie sędziowie o ogromnym doświadczeniu zawodowym popełniają błędy, w szczególności mają własne maniery językowe, powielające błędy gramatyczne typowe dla stylu kancelaryjnego. Wielu z nich nie posiada więc kompetencji do oceniania prawidłowości stosowania języka polskiego przez innych sędziów i nie ma jak sprawdzić, którzy je posiadają.
Poprawność konstrukcyjna orzeczeń i uzasadnień. Jednoznaczność i czytelność formułowanych orzeczeń i ich uzasadnień. Umiejętność posługiwania się jasną, logiczną argumentacją
W pierwszej kolejności należy zauważyć, że powyższe trzy punkty ponownie zmierzają do dokonywania w trybie administracyjnym oceny orzeczeń wydawanych przez sędziego, co szeroko już było omawiane. Jest to przy tym ocena powielająca instancyjną. Błędy w konstrukcji orzeczenia, niejasność orzeczenia, wadliwe sformułowania, nielogiczność, ich wewnętrzna sprzeczność uniemożliwiająca wykonanie to przecież przesłanki uchylenia zaskarżonego orzeczenia i uchylanie orzeczeń z takich przyczyn nie jest niczym niezwykłym (zwłaszcza w sprawach karnych, w których treść wyroku jest wielokrotnie dłuższa niż w cywilnych i zawiera więcej rozmaitych punktów).
Jeżeli orzeczenie zostało utrzymane w mocy, to znaczy, że było wystarczająco poprawne i jednoznaczne. W przeciwnym razie należałoby uznać, że uchybienie popełnił sąd odwoławczy, utrzymując je w mocy. Dochodziłoby tu więc do oceniania w trybie administracyjnym zarówno sądu I instancji, jak i sądu odwoławczego w tej samej sprawie.
Wątpliwości budzi użycie określenia „czytelność” orzeczeń i uzasadnień. „Czytelność” oznacza optyczną, fizyczną możliwość przeczytania: czytelne lub nie może być czyjeś pismo lub podpis. Jest to zatem zwrot błędny gramatycznie (jest to przykładowy błąd językowy z poprzedniego punktu), a właściwym terminem byłaby tu „zrozumiałość”.
„Umiejętność posługiwania się jasną, logiczną argumentacją” oznaczać zaś będzie w rzeczywistości „Umiejętność posługiwania się argumentacją, która spodoba się oceniającemu”. Owa jasność i logika nie są pojęciami ścisłymi, lecz ocennymi i równie dużo zależy tu od poglądów oceniającego, co ocenianego.
Poza tym dokonywanie powyższej oceny wymagałoby jasnego określenia, z iloma i jakimi aktami spraw wizytator ma obowiązek się zapoznać, czy mają to być akta spraw, które poddane były kontroli instancyjnej, jakich mają być kategorii itp. W przeciwnym razie grozi pełna dowolność lub zdawkowość oceny.
Spełnienie obowiązku z art. 82a u.s.p.
Oceniać spełnienie przez sędziego obowiązku szkolenia można tylko pod warunkiem, że sędzia będzie miał dostępny szeroki wachlarz szkoleń, a wola udziału w nich zależeć będzie tylko od niego. Tymczasem jest wręcz przeciwnie. Krajowa Szkoła Sądownictwa i Prokuratury jest niewydolna, jeśli chodzi o szkolenia sędziów. Szkoleń jest za mało, ich zakres tematyczny jest zbyt mały. W niektórych wąskich specjalnościach sędziowskich szkoleń prawie nie ma, a jeśli raz na jakiś czas jakiekolwiek się odbędzie, to KSSiP za każdym razem zleca je tym samym wykładowcom, wygłaszających stale te same tezy.
Ilość miejsc na szkoleniach jest limitowana, niewystarczająca, a nawet jeśli miejsca są, to sędziowie bardzo często ze strony zwierzchników spotykają się z odmową skierowania na te szkolenia, które byłyby dla nich przydatne. Znany jest nam nawet przypadek wszczęcia postępowania dyscyplinarnego przeciwko sędziemu o wyjazd na szkolenie bez zgody przełożonego. Oznacza to, że sędziowie chcą się szkolić, ale im się tego nie umożliwia. Nie można więc oceniać spełniania przez sędziego obowiązku ustawowego, którego nie może on spełnić z przyczyn leżących po stronie władzy wykonawczej, a konkretnie Ministra Sprawiedliwości, konsekwentnie tnącego (na polecenie Prezesa Rady Ministrów, w ramach ciągłych oszczędności) budżet resortu przeznaczony na szkolenie ustawiczne sędziów.
Obecny stan sprowadza szkolenia sędziów do ich odbywania przez słuchaczy, a nie do przyswajania przydatnej wiedzy. Tylko to można odnotować w ocenie: udział sędziego w szkoleniu. Nie sposób przecież sędziego egzaminować. Sędzia nie powinien zaś szkolić się z czegokolwiek dla zaspokojenia formalnych wymogów ustawy. Ten punkt oceny będzie więc fikcyjny i formalny.
Część B – ocena sędziego funkcyjnego.
Generalnie wyrażamy opinię, że ocena sędziego funkcyjnego zależeć będzie wyłącznie od tego, jak sędziego ocenia jego administracyjny zwierzchnik, za sprawą którego sędzia zazwyczaj został powołany na stanowisko funkcyjne (albo wręcz przez niego, albo na jego wniosek). Takiej oceny zwierzchnik dokonuje zaś obecnie permanentnie, bo niektórych funkcyjnych może odwołać w każdym momencie, niektórych nie powołać na kolejną kadencję (na ogół niezbyt długą).
Natomiast punkty wymienione w części B są typowe dla ocen z zakresu zarządzania czy ekonomii i w ogóle nie uwzględniają specyfiki wymiaru sprawiedliwości. Przy prawidłowym funkcjonowaniu np. wydziału, gdy oceniany będzie przewodniczący, nie może on stosować zwykłych technik zarządzania i wydawania poleceń, gdyż sędziowie w swej niezawisłości nie są jego podwładnymi w urzędniczym rozumieniu, o czym była już mowa. Jednakże nacisk na zwiększanie nadzoru sprowadza się do stałego żądania, aby przewodniczący ingerowali w szerokim zakresie w czynności sędziów i sprawowali nad nimi stałą kontrolę.
Umiejętność sprawowania nadzoru administracyjnego, umiejętność ustalania priorytetów i umiejętność podejmowania decyzji będą z reguły oceniane pozytywnie wtedy, gdy będą zgodne z oczekiwaniami bezpośrednich przełożonych sędziego funkcyjnego. Planowanie i organizacja pracy przez funkcyjnego musi być analizowana przy uwzględnieniu, że jednocześnie każdy sędzia ma sam planować i organizować sobie pracę (i ma z tego być rozliczany, bo skoro ocenia się jego wydajność, to on sam musi za nią odpowiadać). Egzekwowanie poleceń jest też czynnością nieadekwatną do sytuacji wymiaru sprawiedliwości, a odpowiada bardziej hierarchii urzędniczej.
Komunikatywność sędziego funkcyjnego jest niewymierna. Natomiast gotowość do podejmowania zadań nie może być skutecznie poddawana ocenie. Zadania każdego sędziego, w tym funkcyjnego, określać musi ustawa i nie ma tu dowolności, przy której sędzia mógłby się wykazać gotowością do podejmowania zadań jako cechą pozytywną.
Podsumowanie wyników oceny pracy sędziego
Zarówno wstępne, jak i ostateczne podsumowanie wyników oceny pracy sędziego ma być w istocie oceną okresową, wystawioną sędziemu cenzurką. Świadczy o tym choćby wielkość rubryki, w której można wpisać tylko krótki zwrot. W tym miejscu ewidentnie planowane było wpisanie oceny „pozytywnej z wyróżnieniem, pozytywnej, pozytywnej z zastrzeżeniem, negatywnej”, czyli tej, której wystawienie miało być pierwotnym, głównym celem wprowadzenia ocen sędziów. Zamieszczenie tej rubryki wskazuje, że z wystawiania cenzurek projektodawca arkusza rezygnuje niechętnie. Niewątpliwie bowiem w tej rubryce będzie wpisywana jakaś ocena i nawet jeśli nie będzie ona miała „szkolnej” formy pierwotnie przewidzianej, to w tym kierunku mogą zmierzać zalecenia dotyczące zasad oceniania.
Tymczasem ocena pracy sędziego ma ponoć służyć opracowaniu indywidualnego planu rozwoju zawodowego sędziego, a zatem efektem oceny powinien być wyłącznie odpowiednio opracowany plan, a nie wystawiony stopień.
Indywidualny plan rozwoju zawodowego sędziego
Wzór arkusza indywidualnego planu rozwoju zawodowego sędziego jest sprzeczny z przepisem art. 106 d § 2 u.s.p. Przepis przewiduje udział sędziego w opracowaniu planu. Arkusz zawiera jedynie pola do wypełnienia przez prezesa sądu oraz przyjęcie tego do wiadomości przez sędziego. Udziału sędziego w opracowaniu planu nie ma wcale. Nie realizuje tego obowiązku poświadczenie przez sędziego zapoznania się z gotowym już planem sporządzonym przez prezesa sądu. Oznacza to, że Minister zmienia rozporządzeniem treść ustawy: plan indywidualnego rozwoju zawodowego sędziego ma być sędziemu narzucony przez przełożonych, a sędzia nie będzie miał w tym zakresie do powiedzenia nic. Jest to kolejny krok w realizacji planów władzy wykonawczej, aby przekształcić sędziów w urzędników w pełni zależnych od przełożonych.
Plan rozwoju zawodowego, który miał być najistotniejszym elementem oceny (w pewnym momencie wręcz przedstawiciele Ministerstwa twierdzili, że chodzi głównie o ów plan rozwoju zawodowego, a ocena ma tylko charakter pomocniczy) jest przy tym przewidziany jako bardzo ogólnikowy i niejasny. W istocie nie wiadomo, na czym ma polegać. Można oczywiście określić obszary wiedzy i umiejętności do rozwijania czy proponowane formy i metody rozwoju oraz wskazać pożądane kursy, szkolenia lub inne formy doszkalania. Nie daje to jednak żadnych gwarancji ich zrealizowania, nawet przy najlepszej woli ocenianego sędziego. Może to być jedynie argumentem wspierającym żądanie sędziego, aby skierować go na określone szkolenie, ale gwarancji uzyskania miejsca i zgody przełożonego nie daje.
Rozporządzenie dowodzi, że najważniejszym celem zmiany ustawy jest jednak poddanie sędziów ocenom, a tym samym jak najszerszemu nadzorowi administracyjnemu, a plan rozwoju zawodowego wprowadzony został tylko dla zmiany wizerunku nowelizacji ustawy.
Skutki finansowe
Nieprawdą jest zdanie zawarte w ostatniej części uzasadnienia, że wejście w życie rozporządzenia nie spowoduje wydatków Skarbu Państwa. Spowoduje takie wydatki, zarówno ukryte, jak i widoczne. Ukryte wynikają z faktu, że godzina pracy sędziego wizytatora ma swój wymierny koszt, a sędziowie ci, zamiast orzekać, będą musieli poświęcić się ocenianiu innych sędziów, co albo pogorszy sprawność sądów, albo zmusi do powołania nowych sędziów do orzekania. Ponadto ustawa przewiduje, że ocen dokonywać będą wizytatorzy powołani spośród sędziów w stanie spoczynku, a zatem będą oni musieli otrzymywać odrębne wynagrodzenie, które trzeba będzie przewidzieć w budżecie. Przemilcza się też koszty techniczne (druk arkuszy, ich przesyłanie, archiwizowanie), które przecież wystąpią.
Reasumując, projekt rozporządzenia potwierdza wcześniej wyrażane obawy, iż wprowadzenie ocen okresowych sędziów jest ingerencją w ich niezawisłość, stanowić ma instrument kontroli władzy wykonawczej nad władzą sądowniczą (choćby przez samo formułowanie kryteriów oceny), a w dalszej perspektywie może nawet służyć usuwaniu ze służby lub marginalizowaniu w niej osób dla klasy politycznej niewygodnych.”
Źródło: iustitia.pl