-
Nic tu już nie było podobne do siebie
[…] Nic tu już nie było podobne do siebie. Od lasów niby ciągnęło żywicą, lecz i tej żywicy nie mogłem jakoś uwierzyć. Jej zapach wydał mi się mdły, zwietrzały, jakby mało gorzki.
-
Odejście Fryderyka
Słyszysz? – we mgle lipowych alej coś, ni to łkanie, ni to jęk? Ktoś zwiewny idzie przez Łazienki – stanie, popatrzy, idzie dalej.
-
Nie wierzę żadnym świadkom
[…] Na świadkach nie można polegać, gdyby się coś zdarzyło. Dziesięciu świadków, a będzie dziesięć kolorów, dziesięć modeli i tyle samo marek, nie mówiąc ile numerów.