Szlak pomarańczowy, czyli tajemnice d. Puszczy Tarnowskiej. Wersja z „agrafką” na Wysoką Halę – cz. II
Tym sposobem [patrz. cz. I] dojechaliśmy do Pawilonów Myśliwskich księcia Henryka, czyli d. Heinrichlust. Znajduje się on w na południowym krańcu oddziału „84”. Od strony zachodniej na dużej przestrzeni jeszcze niedawno trwał wyrąb lasu. Zniknęło sporo dorodnych dębów. Trochę żal, ale współczesne Bory Tarnowskie to przede wszystkim leśne przedsiębiorstwo zajmujące się produkcją drzewa.
Wycinka drzew sprawiła jednak, że pozostałości po starszych niż wycinane ostatnio, stały się jeszcze bardziej widoczne. To prawdopodobnie ostatni świadkowie pierwotnej, jeszcze naturalnej puszczy.
Warto wiedzieć, że kompleks zabudowań o nazwie „Heinrichlust” powstał w pierwszej połowie XIX w. W wolnym tłumaczeniu nazwa oznacza coś zbliżonego do „radości, przyjemności Henryka”. Zbudowano go w sercu puszczy, mniej więcej w połowie odległości między Siedliskiem i Tarnowem Jeziernym. W tym odludnym, ale sympatycznie urządzonym miejscu książę Heinrich Schönaich lubił spędzać czas. Uczynił z niego swoiste miejsce kontemplacji. Musiało tu być naprawdę sympatycznie, gdyż miejsce to upodobał też sobie niemiecki poeta romantyczny Emanuel Geibel, który gościł tu wielokrotnie. Odpoczywał i znajdował natchnienie do pisania. Możliwe, że pod wrażeniem uroku „Radości”, któregoś jesiennego wieczoru naniósł na papier poemat zaczynający się słowami: „Widziałem barwienie się lasu”?
Współczesnym świadectwem pobytów poety w „Heinrichlust” jest nadanie temu miejscu nazwy „Zamku Geibel’a”. Nazwa ta pojawiła się m.in. na wydanej w czerwcu 2015 r. mapie turystycznej „Puszcza Tarnowska„.
Na miejscu dawnych pawilonów bez trudu znajdujemy nieme ślady dawnej przeszłości – resztki krzewów przydomowych, fragmenty fundamentów zabudowań, wyraźnie jeszcze zaznaczona piwnica, dobrze zachowana studnia. Przy niej długie betonowe koryto. Z miarodajnego źródła wiadomo, że postawili je tam już po ostatniej wojnie myśliwi w celu zapewnienia zwierzętom leśnym dostępu do wody. Spełniało swoje zadanie do czasu kradzieży zabytkowej pompy. W sumie widok raczej smutny i skłaniający do refleksji o przemijaniu i marności wszelkiego tworzenia.
Optymizmu dodaje natomiast piękny, okazały dąb. Znajduje się w miejscu podlegającym ochronie i zapewne kiedyś otrzyma status pomnika przyrody.
Wypadnie dodać, że same budynki pawilonów zniszczono, najpewniej przez wysadzenie w powietrze, niedługo po przejściu frontu. Podobny los spotkał zresztą kilka innych obiektów puszczańskich. Schowane głęboko w lasach mogły stanowić zagrożenie dla zaplecza frontu służąc za schronienie wszelkiego rodzaju niedobitkom wojsk niemieckich.
Cegła zaś później pojechała na odbudowę Warszawy albo została zabrana przez okolicznych mieszkańców do remontów ich zabudowań. Obecnie przy Pawilonach Myśliwskich znajdujemy pamiątkową tablicę wystawioną przez SWRLJ. W niedługiej przyszłości stanie tu jeszcze stylowy LPO. Trwają też prace przygotowawcze i mała przecinka krzewów, która ma umożliwić łatwiejsze dojście do poszczególnych punktów tego tajemniczego miejsca. Dodajmy jeszcze, że optymalne warunki zwiedzania ruin występują od późnej jesieni do wczesnej wiosny, gdy jeszcze bujna zieleń krzewów nie weźmie w swoje panowanie dawnej leśnej rezydencji.
Kiedyś do Heinrichlust prowadziły dwie drogi. Jedna w kierunku południowo-zachodnim do Zwierzyńca, druga w kierunku południowo-wschodnim w stronę Dębówka [d. niem. Glogeiche]. Ta do Zwierzyńca otrzymała imię Emanuela Geibla [niem. Geibelweg]. Widoczna jest przede wszystkim na starych mapach.
Ta druga zachowała swą czytelność do dzisiaj. Wystarczy opuścić teren d. pawilonów, skręcić na wschód, a dalej w prawo skos i cały czas starą drogą dojazdową, obecnie wyraźnie oznakowaną pomarańczową barwą jodłowskiej trasy rekreacyjnej, po pokonaniu 2,5 km dobijemy do Dębówka. Na poboczu w wielu miejscach wyraźnie widoczne pnie po ściętych drzewach. Kiedyś najwyraźniej była to leśna aleja. Ten charakter drogi zachował się niemal jeszcze w pełnej krasie na odcinku ostatnim, czyli w pobliżu dawnej osady-gospody Glogeiche.
Dzieje tej nieistniejącej już osady zasługują na osobne omówienie. Tak naprawdę nie wiemy nawet dlaczego osada przestała istnieć. Czy stało się to wskutek opuszczenia przez ludzi czy też za sprawą decyzji administracyjnej czy może z innych jeszcze powodów. Być może jest ktoś, kto mógłby podzielić się wiedzą na ten temat. Taka sama prośba dotyczy pawilonów myśliwskich, leśniczówki i innych puszczańskich miejsc, w których kiedyś tętniło życie. Brak materiałów źródłowych utrudnia badania.
Wiadomo jednak, że była tam przydrożna gospoda, jakieś zabudowania gospodarcze, a po przeciwnej stronie drogi strzelnica. Bardzo możliwe, że w rejonie późniejszej strzelnicy od 1640 r. istniał zbudowany przez Szwedów szaniec ziemny, stanowiący jeden z elementów ubezpieczenia wojsk kwaterujących w Siedlisku. Naszą uwagę przykuwa też strzelisty świerk rosnący na skraju lasu.
Obecnie trafiamy tu na kolejny jodłowski punkt leśnego wypoczynku [LPO], przy którym znajduje się tablica informująca, że podczas II Wojny Światowej mieścił się w Dębówku obóz jeniecki, a podczas walk o Głogów w 1945 r. znajdowała się tam kwatera sztabu wojsk Armii Radzieckiej szturmujących to miasto.
W kilku miejscach łatwo znaleźć pozostałości po dawnych zabudowaniach. Wiosną od strony drogi wojewódzkiej „325” kwitną fioletowe bzy, a najwcześniej pojawiają się tak kwiatki przypominające przebiśniegi. Nawet ptaki śpiewają tu jakoś inaczej, bardziej bogato i intensywnie niż w innych fragmentach Puszczy. Kto wie, może czekają na powrót ludzi?
Z kronikarskiego obowiązku warto odnotować, że krótko po II WŚ miejsce dawnej osady leśnej oznaczano na niektórych mapach jako „Krzyżowiec”.
W moim przekonaniu, Dębówko znajduje się w pobliżu najbardziej obecnie atrakcyjnego turystycznie miejsca na obszarze d. Puszczy Tarnowskiej, jakim jest Wysoka Hala [d. niem. Alma Höh]. Jej wierzchołek sięga 119 m. npm, a porośnięte drzewami zbocza eksploatowane są przez drwali, myśliwych, grzybiarzy i amatorów jagód. Z tego powodu Wysoka Hala niekiedy nazywana jest obecnie Halą Almy, Wzgórzem Almy czy Grzbietem Karolatu. Druga żona księcia Henryka Schönaicha – ówczesnego właściciela Puszczy Carolath i pana na Siedlisku, miała na imię właśnie Alma. W podnóża Wysokiej Hali możemy podziwiać m.in. pozostałości po nasypie d. kolejki wąskotorowej, Spalonej Leśniczówki czy osobliwość przyrodniczą – Słoniową Łapę. Na przedłużeniu wzniesienia w kierunku północnym łatwo zaś odnajdziemy Krainę Ostańców.
Z tego powodu proponuję po raz kolejny rozstanie z naszym pomarańczowym szlakiem i wycieczkę po Wysokiej Hali i jej okolicach.
Do zrealizowania tego planu na pierwszym etapie naszej wycieczki wykorzystujemy oznakowanie czerwonego szlaku i zgodnie w kierunkiem wskazywanym przez strzałki jedziemy leśna drogą pożarową „J„. Po obu stronach drogi towarzyszą nam stare kasztanowce lub niemal gigantyczne pniaki po ściętych już drzewach. Na *16,4 km rozglądamy się uważniej. Natrafiamy na resztki kamienistego i zarośniętego trawą i mchami kamiennego bruku. To właśnie tutaj w lesie znajdowała Spalona leśniczówka. Podobnie, jak w poprzednich reliktowych miejscach i tu znajdujemy resztki fundamentów i inna nieco niż w pozostałych miejscach lasu strukturę roślinności.
Przed nami zaś wyraźnie rysuje się przekrój nasypu kolejowego. Będzie odróżniał się od tła jeszcze jakieś 300 m. Na *16,8 km dojeżdżamy do charakterystycznego skrzyżowania z pojedynczym kasztanowcem. Tu powinniśmy skręcić w prawo i podjechać lub podejść na przełęcz Wysokiej Hali. My jednak na moment przerywamy jazdę i udajemy się pieszo z wizytą do „Słoniowej łapy„. To drzewo z charakterystyczną naroślą u podstawy. Oddalone jest zaledwie 150 m. w kierunku na zachód. „Słonia” widać dobrze nawet z drogi, zwłaszcza zimą. Jest na lewo, jakieś 20 m. od nas. Zainteresowanym dokładniejszą lokalizacją naszego obecnego położenia dodajmy jeszcze, że dalsza jazda wprost w kierunku zachodnim zawiodłaby nas do „Heidrichlust’u„. Ta sama leśna przesieka prowadzi zresztą jeszcze dalej, aż do „Czerwonej Małpy„.
Teraz już możemy rozpocząć wspinaczkę w kierunku Wysokiej Hali. Jej grzbiet osiągamy, gdy nasze liczniki pokazuję 17,1 km. Na lewo i na prawo widzimy lekkie wzniesienia. Ich środkiem biegnie droga. Czas na zwiedzanie nie jest niestety zbyt długi. Na prawo ambona myśliwska z nr 23/70, za nią w głębi lasu liczne ostańce, czyli stare, często już wyraźnie zamierające, dęby. W sumie naliczyłem 20 drewnianych ostańców. Nie mam jednak pewności, czy któregoś nie przeoczyłem.
Paradoksalnie, naszych czasów doczekały tylko te spośród najstarszych drzew puszczańskich, które z powodu asymetrii, krzywizn i poskręcania nie nadawały się do dalszej obróbki, a zarazem szczęśliwy bieg losu, a może jeszcze bardziej przezorność leśników uchroniła je przez wycięciem na opał. Jesteśmy w prawdziwej „Krainie Ostańców„. Niektóre z nich robią wręcz niesamowite wrażenie. Przykładem może być chociażby „Aportujący Piesek„.
Na lewo znajdujemy kamienne oznakowanie punktu wysokościowego. Niegdyś stała tu drewniana konstrukcja, która wykorzystywano w charakterze wieży obserwacyjnej. Na południowy wschód wyraźny uskok z zagłębieniem i licznymi śladami dzikich zwierząt. Niekiedy w zagłębieniu dłużej utrzymuje się woda i miejsce spełnia rolę wodopoju. To sytuacja charakterystyczna dla Puszczy Tarnowskiej. W tym i wielu innych miejscach przed laty wydobywano metodą odkrywkową glinę do wyrobu cegieł. Zasoby gliny skończyły się, ale pozostały zagłębienia wypełnione resztkami nieprzepuszczającej wodę gliny. Takie jest pochodzenie m.in. Wodnej Góry.
Teraz czeka nas stromy zjazd, u jego podnóża betonowa rynna odwadniająca utwardzoną drogę leśną. Trzeba uważać, a najlepiej w tym miejscu po prostu zejść na chwilę z roweru. Teraz znowu nieco pod górę. Urokliwą, ale już tylko w porze wiosny, aleją kasztanowców na *17,7 km dobijamy do naszego pomarańczowo-czerwonego szlaku, skręcamy pod katem prostym w lewo i leśną „11’ kierujemy się na północ. Teraz czeka nas niemal 2,0 km bardziej lub mniej stromych podjazdów i zjazdów. Dodatkowo raz po raz droga utwardzona zmienia się w piaszczystą. Momentami robi się niebezpiecznie. Nie rozpędzajmy się zanadto.
Nagrodą za trud na *19,5 km jest Garbaty Dąb. Do 2014 r. było to najprawdopodobniej najstarsze spośród jeszcze posiadających oznaki życia drzewo w Puszczy Tarnowskiej. Znajdujemy go po prawej stronie drogi w odległości ok. 15 m. Nazwę, niekiedy tłumaczoną na Krzywy Dąb nadali mu poprzedni mieszkańcy tych ziem. Na niemieckich przedwojennych mapach występuje jako „Krummer-Eiche”. Wszystko zdaje się wskazywać, że posiadał wówczas status pomnika przyrody.
Zaledwie 200 m. dalej kolejna przyrodnicza osobliwość – podwójne, iglasto-liściaste drzewo z wierzchołkiem pochylającym się nad drogą o nazwie „Bliźniaki„. Jego zdjęcia można napotkać w albumach. Warto mu się dokładniej przypatrzeć w naturze. Obok plantacja młodych brzóz.
Na *20,0 km natrafiamy na kolejny LPO. Tu też spotykamy się z oznakowaniem jeszcze jednej, tym razem zielonej trasy jodłowskiej. Prowadzi do Źródełka Miłości, a potem wraca do Jodłowa. Dla tych, którzy ciągle jeszcze nie odczuwają zmęczenia okazja do dołożenia sobie dodatkowo 2,0 km i zrobienia jeszcze jednej „agrafki”. Przy okazji warto odwiedzić znajdujący się niedaleko LPO niedawno odkryty głaz „Andrzej”. Kto go zobaczy, będzie wiedział, z jakich powodów uzasadnione jest posługiwanie się alternatywnymi określeniami: „skorupa tysiącletniego żółwia” czy „czaszka leśnego giganta”
Po tej wizycie, korzystając z spadku drogi i asfaltowej nawierzchni pokonujemy ostatnie 1,5 km, zerkamy na Starodrzew z Ptasim Podwórkiem i przy stanie licznika *21,5 dojeżdżamy do miejsca naszego startu, czyli ronda w Jodłowie. Oznacza to zarazem koniec naszej wyprawy.
Do zilustrowania szlaku wykorzystałem zdjęcia wykonane w różnych porach roku i doby. Z tego powodu nie zawsze przedstawiają one poszczególne obiekty w stanie odpowiadającym wyglądowi w czasie opracowywania tekstu. Niektóre spośród prezentowanych fotografii, podobnie jak fragmenty tekstów, zostały już wcześniej użyte przy opracowaniu projektów innych puszczańskich szlaków turystycznych.
Jan WOJTASIK